Wielka Pardubicka 2024. Takiego rozstrzygnięcia nie było nigdy w historii. Sexy Lord i Godfrey szły łeb w łeb
134. edycja słynnej Wielkiej Pardubickiej ma dwóch zwycięzców. To pierwszy taki przypadek w 150-letniej historii gonitwy. Po długich oględzinach nagrań z mety jury zdecydowało, że dramatyczny finisz nie ma jednego zwycięzcy. Triumfatorami są dwa ośmioletnie konie Sexy Lord i Godfrey.
2024-10-14, 09:56
Dla dosiadającego ośmioletniego wałacha Sexy Lorda dżokeja Jaroslava Myski było to pierwsze zwycięstwo w Wielkiej Pardubickiej. Dla jego konia był to pierwszy udział w tym wyścigu. Współtriumfator gonitwy ośmioletni wałach Godfrey startował już w tym wyścigu, ale go nie ukończył po udziale w zbiorowym upadku na Wielkim Taxisie. Godfreya dosiadał Jan Faltejsek, który ma już sześć zwycięstw w Wielkiej Pardubickiej. Rekordzista gonitwy Josef Vania zanotował ich osiem. Faltejsek ma na swoim koncie zwycięstwa w renomowanych gonitwach w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech.
Na ostatniej prostej wydawało się, że Sexy Lord wygra w swoim debiucie w Wielkiej Pardubickiej. Na ostatnich stu metrach do akcji wkroczył największy faworyt gonitwy Godfrey i na chwilę objął prowadzenie. Później, idąc łeb w łeb, konie wspólnie minęły celownik.
Komentatorzy podkreślili, że podobne werdykty sędziów nie są rzeczą częstą, ale zdarzają się przy płaskich, szybkich wyścigach rozgrywanych na dystansie 1200 lub 1500 metrów. Jeden z najtrudniejszych wyścigów z przeszkodami na świecie, Wielka Pardubicka, rozgrywany jest na dystansie 6900 metrów, ma 31 przeszkód, a dodatkowo warunki na ciężkim, nasiąkniętym wodą torze były w tym roku bardzo trudne. Wspólny finisz dwóch koni po blisko 10 minutach forsownej gonitwy wydarzył się po raz pierwszy w historii.
- To jest rzecz niesamowita. Konie szły łeb w łeb - powiedział świadek wydarzenia dyrektor toru we wrocławskich Partynicach Jerzy Sawka. - To jest zbieg okoliczności. To coś, co nie miało się prawa wydarzyć, ale się wydarzyło. Przyjechało dwóch świetnych jeźdźców, z wielkimi osiągnięciami: Myska i Faltejsek. Spotkali się i szli łeb w łeb. Historyczny moment - powiedział Sawka, który dwóm zwycięzcom Pardubickiej wręczał nagrody wspólnie z dyrektorami 10 europejskich torów przeszkodowych zrzeszonych w „Cristal Cup”.
Tegoroczna edycja jednej z najtrudniejszych i najstarszych gonitw z przeszkodami w Europie miała spokojny przebieg. Nie powstało żadne zagrożenie dla koni i jeźdźców, chociaż nie wszystkie pary ukończyły wyścig. Na przeszkodzie Wielki Taxis nie doszło do tragedii, które wydarzały się tam w przeszłości.
- Ideę właśnie po trawie przy Wielkim Taxisie i oglądam tę przeszkodę - powiedział PAP Sawka. Przeszkodę w ostatnich latach poprawiono dwukrotnie, tak aby konie, pokonując szeroki żywopłot, mogły zareagować na zaskakujący ich dotąd głęboki rów. - Przeszkoda już nie jest tą pułapką dla koni, którą była wcześniej. To już jest tak zrobione, że można to skoczyć. Wydaje mi się, że tam już konie nie będą się zabijać, jak to było wcześniej - wyraził nadzieję Sawka.
Inicjatorami Wielkiej Pardubickiej byli: hrabia Maximilian Ugarte, książę Emil Fuerstenberg i hrabia Oktawian Kinsky. Wytyczyli unikatową trasę, pełną trudnych przeszkód. Najważniejszą był „skok przy trybunie”. Po śmierci członka jockey clubu księcia Egona Thurn-Taxisa przeszkodę przemianowano na Rów Taxisa. Tak powstała gonitwa Wielka Pardubicka. Druga po liverpoolskiej w Europie i pierwsza na kontynencie.
/PAP/redah/wmkor
REKLAMA
REKLAMA