Dokument "Baila, Vini" klapą. Netflix i Vinicius zbierają krytykę, będą pozwy
Najnowszy dokument Netflixa, "Baila, Vini”, miał być triumfalnym portretem Viníciusa Juniora, gwiazdy Realu Madryt. Zamiast oczekiwanych efektów, produkcja wywołała kontrowersje, oskarżenia o manipulację i groźby pozwów sądowych.
2025-05-20, 13:22
Vinicius Jr. w ogniu krytyki
Od premiery dokumentu minęło zaledwie kilka dni, ale wystarczyło to, by o Viniciusie było jeszcze głośniej niż zazwyczaj. Niestety, gwiazdorowi i ludziom z jego otoczenia prawdopodobnie nie chodziło o takie reakcje.
Dokument właściwie od razu spotkał się z falą krytyki. Na portalu FilmAffinity otrzymał ocenę 1,5 na 10, co czyni go jednym z najgorzej ocenianych filmów na platformie. Nie inaczej jest na innych popularnych stronach jak Rotten Tomatoes czy IMDb.
Recenzenci są właściwie jednomyślni, zarzucając produkcji jednostronność i brak obiektywizmu. Żeby uświadomić sobie skalę tego, jakiego rodzaju dokumentem jest to dzieło, wystarczy kilka minut czytania komentarzy - hiszpańska prasa określiła film jako "publireportaż” i "próbę wybielania wizerunku VinIciusa”, który głównie służy budowaniu pozytywnego wizerunku piłkarza. Problem w tym, że wszystkie te zabiegi są zrobione tak topornie, że właściwe intencje przejrzał chyba każdy.
REKLAMA
Mamy więc scenki z życia piłkarza, pochlebne wypowiedzi od osób ze świata piłki, kolegów z drużyny, dziennikarzy, celebrytów, przyjaciół. Przez wszystko przebija się obraz piłkarza i człowieka, który jest absolutnie skoncentrowany na sobie, egoistyczny i często stawiający się w roli ofiary w przypadku kontrowersyjnych sytuacji. Nie ma tu zbyt wielu momentów, które wykraczają poza najbardziej sztampowe przedstawienie sportowca.
Posypią się pozwy?
"Baila, Vini” jest hołdem dla talentu Viníciusa Juniora, bezrefleksyjnym i niewiele wnoszącym - zamiast ciekawego portretu dołożył swoją cegiełkę do podziałów i kontrowersji wokół piłkarza, który raczej nie należy do lubianych zawodników.
"Nie płacą mi za bycie miłym, płacą mi za strzelanie goli" - mówi w filmie Vinicius. I w zestawieniu ze scenkami, które pokazują twórcy filmu, nie zostawia to najlepszego wrażenia, a jednocześnie mówi bardzo wiele - bo w końcu gwiazda Realu jest graczem wybitnym.
Dodatkowo dokument może przynieść Netflixowi szereg konsekwencji bardziej konkretnych niż niezadowolenie widzów. Chodzi o scenę z meczu Valencia CF - Real Madryt z 21 maja 2023 roku. W filmie pokazano, jak kibice Valencii rzekomo skandują „¡Mono, mono!” (małpa) w kierunku Viníciusa. Valencia stanowczo zaprzecza, twierdząc, że tłum krzyczał „¡Tonto, tonto!” (głupku). Klub domaga się natychmiastowej korekty i grozi pozwem sądowym.
REKLAMA
Valencia nie jest jedynym podmiotem krytykującym dokument. Hiszpański związek zawodowy policjantów JUPOL wyraził oburzenie z powodu przedstawienia funkcjonariuszy w filmie i zapowiedział możliwość podjęcia kroków prawnych.
Kto jest zadowolony z tego dokumentu? Można domyślać się, że oddani sympatycy Viniciusa dostali dokładnie to, czego chcieli - jednak tutaj są oni w mniejszeości.
- Jan Tomaszewski w szpitalu. "Ból był nie do wytrzymania"
- Ważą się losy Wojciecha Szczęsnego. Sądny dzień coraz bliżej
- Roland Garros 2025. Tak Iga Świątek ćwiczy refleks
- Marc Gual przeniesie się do MLS? Legia może zarobić miliony
Źródło: PolskieRadio24.pl/ps
REKLAMA