Koronawirusowy kryzys w futbolu trwa już ponad rok - pierwsze obostrzenia na rozgrywki piłkarskie nałożono w marcu ub. roku. W zdecydowanej większości krajów obecność kibiców na stadionach jest wciąż zabroniona, ale ostatnie mecze eliminacji Mistrzostw Świata w Katarze stanowią światełko w tunelu, prowadzącym do piłkarskiej "normalności".
Najbardziej "komfortowa" sytuacja jest w Izraelu, gdzie zaszczepiono już ponad połowę obywateli. Dzięki temu mecze z Danią i Szkocją mogło obejrzeć na żywo po pięć tysięcy osób.
Podobna liczba kibiców zasiadła na Amsterdam Arenie, gdzie zmierzyli się Holendrzy z Łotyszami. Aby wejść na trybuny, trzeba było okazać negatywny wynik testu na koronawirusa.
Najwięcej fanów mogliśmy oglądać na ostatnich meczach Armenii i Gruzji. W Erewaniu zajęto nieco ponad 14 tys. miejsc, natomiast w Tbilisi 30 proc. pojemności stadionu, czyli 16 tys.
Wysoka jak na okres pandemii frekwencja zapowiadana jest przez federację turecką. Na Stadionie Olimpijskim im. Atatürka w Stambule ma pojawić się 11,5 tys. osób. Po dwóch kapitalnych zwycięstwach reprezentacji Turcji (4:2 z Holandią i 3:0 z Norwegią), zainteresowanie biletami z pewnością będzie ogromne.
Czytaj także:
bg