Beckham zaczynał od sprzątania szatni. Jak charakter dał Manchesterowi United potrójną koronę
Dokładnie 22 lata temu legendarny gol Ryana Giggsa dał początek złotej erze Manchesteru United. Erze "Dzieciaków Fergusona", które stały się godnymi następcami podopiecznych Matta Busby’ego.
2021-04-14, 21:30
United i Arsenal rządzą w Premiership
Sezon 1994/1995 w raczkującej wówczas Premier League zakończył się sensacją w postaci wygranej Blackburn Rovers. Zaskoczenie nie mniejsze niż 20 lat później sprawią Marcin Wasilewski i jego koledzy z Leicester. Tym większe zaś, że od powstania profesjonalnej Premiership – a więc od sezonu 1992/93 – przez dwanaście kolejnych tytuły dzieliły między siebie Arsenal Londyn i Manchester United. Z jednym, wskazanym wyżej wyjątkiem.
W Anglii musieli czekać aż do roku 2005, by pojawił się Jose Mourinho i wraz z Chelsea rozbił tę koalicję.
Powiązany Artykuł
Cristiano Ronaldo odejdzie z Juventusu? Możliwa wymiana z Paris Saint-Germain
Dzieciaki Fergusona
REKLAMA
Na sukcesie Blackburn skorzystała poniekąd Legia, która w kolejnym sezonie Ligi Mistrzów zgarnęła cztery punkty w starciach z Anglikami. Z Arsenalem lub United byłoby znacznie trudniej.
W Manchesterze zaś przyszedł czas na rewolucję. Zespół opuszczały największe gwiazdy: reprezentanci Anglii (Paul Ince), Walii (Mark Hughes) oraz Rosji (Andriej Kanczelskis). A mówiąc dokładniej – najlepszy strzelec, rozgrywający oraz asystent w zespole.
Na ich miejsce Ferguson mógł sprowadzić, kogo chciał – klubowy budżet pękał w szwach. Pamiętając wszakże o limicie obcokrajowców „Czerwone Diabły” stać było na każdego. Fergie postanowił postawić jednak na wychowanków klubowej akademii.
United nie sprowadzili przed nowym sezonem nikogo oprócz rezerwowych bramkarzy. Kadrę wzmocnili za to Nicky Butt, David Beckham, bracia Phil i Gary Neville, Paul Scholes oraz Ryan Wilson.
REKLAMA
Ryan już nie Wilson
- Kiedy zobaczyłem Ryana, pomyślałem, że jeśli panuje tu taki poziom to najwyższy czas, żebym wracał do domu odbijać piłkę o ścianę – wspomina swój pierwszy trening Gary Neville.
Ryan Wilson wkrótce w proteście przeciwko angielskiemu ojcu, który porzucił jego walijską matkę, przyjmie jej nazwisko – Giggs. Pod nim przejdzie do historii futbolu, choć jako reprezentant Albionu mógłby znacznie więcej. A i Anglia przez lata potrzebowała tak przebojowego gracza. Tym sposobem jednak niewierny ojciec młodego piłkarza przy okazji wpłynął na wyspiarski futbol.
Walia z Giggsem nigdy nie awansowała do finałów wielkiego turnieju, Anglia bez niego nie zdobyła medalu na Mistrzostwach Świata.
REKLAMA
David, mąż Victorii
Największą karierę z całej szóstki zrobił bez wątpienia David Beckham. Choć urodził się w Londynie, to od ojca przejął fanatyczną miłość do United. Jako nastolatek trenował w akademii „Red Devils” a po zajęciach sprzątał szatnię dorosłej drużyny.
- Lubiłem to robić, przecież to były ubrania zawodników Manchesteru United – wspominał po latach Beckham.
Powiązany Artykuł
Euro 2020: kadra Sousy zostanie zaszczepiona. Boniek: rozmawiałem z piłkarzami, wszyscy chcą
Wkrótce on i gromada kolegów z zespołu juniorskiego zainspiruje się przykładem Ryana Giggsa. Alex Ferguson wiedział, co robi, dając szansę młodemu Walijczykowi. Pozostałym nie trzeba było mówić, że skoro jeden już gra, wkrótce przyjdzie czas na nich.
REKLAMA
Zanim jednak David został wielkim piłkarzem, najpierw był bardziej znany jako mąż Victorii Adams – Posh Spice z bijącego rekordy popularności nie tylko na Wyspach girlsbandu Spice Girls.
Wkrótce to Beckham stał się ikoną mody i szeroko pojętej popkultury. A jak wiadomo chociażby z legendarnej polskiej komedii „Chłopaki nie płaczą” Spice Girls się rozpadło. Dla fanów Victoria stała się żoną piłkarza.
Miłość do United mieli w genach
Popularność „Becksa” pozwoliła odetchnąć innym, którzy mniej jej potrzebowali. Wśród nich zdecydowanie znajdowali się bracia Phil i Gary Neville oraz Paul Scholes.
REKLAMA
Angielskiego rudzielca pamiętamy głównie z meczu na Wembley w 1999 roku, gdy strzelił nam hat-tricka, przy jednej z bramek pomagając sobie ręką. Miał wtedy swoje pięć minut w prasie i z trudem przychodziło mu unikanie wywiadów.
Oni wszyscy – najbardziej utalentowany Giggs, zakochany w United Beckham, oddany w 100% piłce Scholes, wielcy profesjonaliści – bracia Neville i największy twardziel – Nicky Butt mieli od dziecka zaszczepioną miłość do klubu. Trenowali razem od 12. roku życia.
- Z wymarzonym emblematem na koszulce zawsze graliśmy tylko o zwycięstwo – wspominał po latach Gary Neville.
Zanim całą szóstkę do kadry pierwszego zespołu włączył szkocki menedżer, wygrali razem Puchar Anglii juniorów. Ferguson wcale nie ryzykował tak wiele, on znał ich od dawna.
REKLAMA
„Z dzieciakami nic nie wygrasz”
Jakby mało było kłopotów kadrowych, po pożegnaniu gwiazd dziewięciomiesięczną dyskwalifikację odbywał wciąż inny lider – Eric Cantona. Francuz zasłużył sobie na nią pamiętnym kopnięciem kibica w styczniu 1995 roku podczas meczu z Crystal Palace. W czasie zawieszenia klub przedłużył z nim kontrakt.
Na inaugurację nowego sezonu w składzie na Aston Villę od pierwszej minuty zagrało pięciu wychowanków akademii, zabrakło tylko Giggsa. Po 30 minutach było 0:3. Honor uratował rezerwowy David Beckham. Wynik 1:3 i katastrofa.
W pomeczowym studio były szkocki piłkarz Alan Hansen grzmiał:
REKLAMA
- Z dzieciakami nic nie wygrasz!
Do tych słów odniósł się kilkanaście lat później, mówiąc, że choć wtedy się skompromitował, to właśnie one z piłkarza zrobiły z niego dziennikarza. Rzeczywiście, nie tylko przez fanów United jest do dziś pamiętany z tej wypowiedzi bardziej niż boiskowych dokonań.
Powiązany Artykuł
Euro 2020: TERMINARZ - kiedy mecze reprezentacji Polski?
Pokonali falę
„Dzieciaki” miały wkrótce pokazać Szkotowi jak bardzo się mylił. I to mimo tzw. „fali” panującej w szatni United.
REKLAMA
Młodzi gracze byli nieustannie obiektami ataków starszych kolegów. Paula Scholesa ze względu na małe gabaryty pakowano do torby treningowej, a raz zamknięty w suszarce dostał ataku astmy.
- Dobrze, że przez to przeszliśmy, bo potem mogliśmy sami to zwalczyć. I zwalczyliśmy – wspomina David Beckham.
- Dwudziestolatek bez jaj nie miał wówczas szans w szatni United – mówił Nicky Butt.
Cała szóstka z pewnością je miała. Sezon zakończyli dubletem – mistrzostwem i pucharem Anglii. Giggs, Scholes i Beckham do triumfu dorzucili razem prawie 30 ligowych goli.
REKLAMA
Prasa rozpisywała się o „Dzieciakach Fergusona” a analogie z „Dzieciakami Busb’yego” nasuwały się same.
Dziejowa sprawiedliwość
Zwłaszcza że legendarny menedżer wciąż był blisko zespołu. Nad Old Trafford ciągle unosi się też duch katastrofy z 1958 roku. Wówczas samolot z wracającymi z pucharowego meczu z Crveną Zvezdą Belgrad piłkarzami United rozbił się na lotnisku w Monachium. Zginęły 23 osoby, w tym ośmiu zawodników „Czerwonych Diabłów”.
Dziesięć lat później legendarne „dzieciaki Busby'ego” zdobyły pierwszy w historii klubu Puchar Mistrzów. Po kolejnych 30 latach pojawiła się szansa, by nowa generacja piłkarzy wychowanych w klubowej akademii powtórzyła ten sukces. Wielu kibiców z czerwonej części Manchesteru pamiętało katastrofę i taki sukces po latach traktowało jako swego rodzaju dziejową sprawiedliwość.
REKLAMA
Złotousty „Gazza”
Sukces rodził się więc w niemal mistycznej atmosferze. Old Trafford było domem dla wszystkich pracowników klubu – od magazynierów po piłkarzy. Gdy na Mundialu w 1998 roku David Beckham po kopnięciu Simeone wyleciał z boiska, w szatni nikt się do niego nie odezwał. Oprócz braci Neville. Alex Ferguson zaś powiedział:
- Nie przejmuj się, jesteś graczem Manchesteru United. Po wszystkim możesz na nas liczyć.
Nieco inaczej magię Old Trafford wspomina Paul Gascoigne.
REKLAMA
Słynący z zamiłowania do używek i skandali były reprezentant Anglii miał pod koniec lat 80. trafić do trenowanych już przez Fergusona „Red Devils”. Z transferu wykręcił się w ostatniej chwili, czym zraził do siebie Szkota. Potem żałował:
- Wiedziałem, że już tam nie trafię. Z Sir Alexem można zadrzeć tylko raz.
Powiązany Artykuł
Patryk Klimala trafi do MLS? Media: napastnik odejdzie z Celtiku
Po latach w swojej autobiografii Ferguson napisał, że gdyby zawodnik trafił ostatecznie pod jego skrzydła, ten utrzymałby go w ryzach.
Złotousty „Gazza” miał o tym inne zdanie:
REKLAMA
- Rio Ferdinand uciekał przed testami antydopingowymi, Cantona odcisnął kibicowi korki na szyi, Rooney zdradzał w aucie, Giggs z bratową a on mówi, że byłoby inaczej?
Nikt nie miał jednak wątpliwości, że w szalejącej na punkcie futbolu Anglii Manchester United był jak rodzina. Wtedy zjednoczona w jednym celu.
Wielcy rywale
Żaden angielski zespół nie zdobył wcześniej potrójnej korony – mistrzostwa i pucharu Anglii oraz Pucharu Mistrzów.
REKLAMA
Pierwszy krok do tego został postawiony 24 stycznia 1999 roku na Old Trafford. Po bramce Michaela Owena Liverpool prowadził w ćwierćfinale FA Cup od niemal samego początku. United w samej końcówce strzelili dwa gole. Ta umiejętność już wkrótce ma się im ponownie przydać.
Najpierw jednak nadszedł pamiętny półfinał.
Rywalizacja Manchesteru United z Arsenalem zdominowała angielskie boiska na przełomie wieków. Jej symbolem byli kapitanowie – Roy Keane i Patrick Vieira. Wielcy piłkarze i rywale. Nie miało znaczenia czy lubili się osobiście – ich niechęć była wręcz symboliczna i taka musiała pozostać.
Poza boiskiem wielcy rywale darzyli się ogromnym szacunkiem, często dzieląc ze sobą reprezentacyjne szatnie.
REKLAMA
Giggs unosił się nad ziemią
14 kwietnia 1999 roku na Villa Park w Birmingham rozgrywano półfinał Pucharu Anglii. Manchester prowadził 1:0 po trafieniu Beckhama. Wyrównał Dennis Bergkamp i on też w doliczonym czasie gry stanął przed szansą na rozstrzygnięcie zawodów. Jego rzut karny obronił Peter Schmeichel, po czym odepchnął z wściekłością dziękującego mu sprawcę zamieszania – faulującego przed chwilą Phila Nevilla.
To był charakter rodem z Old Trafford. Duński bramkarz z polskimi korzeniami – na drugie imię ma Bolesław – doświadczy tego charakteru kilka lat później. Gdy jako gracz lokalnego rywala Manchesteru City powrócił na Old Trafford w tunelu prowadzącym na boisko jego wieloletni przyjaciel Gary Neville nie podał mu ręki. Dla niego niebieskie barwy zamiast czerwonych oznaczały zdradę.
Dogrywka była popisem Ryana Giggsa. W 109 minucie przejął piłkę na własnej połowie i mijając całą defensywę rywali, zakończył akcję potężnym strzałem dopiero w polu karnym.
REKLAMA
- Kiedy ja biegnę, ziemia aż dudni. Ryan unosił się nad ziemią – wspominał Phil Neville
- To była pod każdym względem najwspanialsza bramka, jaką widziałem – zachwycał się Paul Scholes
Chwilę po golu nastąpiła celebracja, której autor wstydzi się do dzisiaj:
- Straciłem głowę, puściły hamulce, zdjąłem koszulkę i zacząłem nią machać – mówił strzelec.
REKLAMA
Kibice wbiegli na boisko, wyściskali Walijczyka. Radości nie było końca, a to dopiero półfinał.
Potrójna korona w jedenaście dni
Najważniejszy okres w historii klubu miał nastąpić między 16 a 26 maja 1999 roku. Trzy mecze, jedenaście dni, trzy trofea w stawce.
Najpierw w ostatniej kolejce ligowej wygrana 2:1 z Tottenhamem gwarantująca Mistrzostwo Anglii. Gole strzelali Beckham i Andy Cole.
REKLAMA
Sześć dni później na Wembley 2:0 z Newcastle w finale Pucharu Anglii. Łupem bramkowym podzielili się Teddy Sheringham i Scholes. Dla tego drugiego było to pożegnanie z sezonem – za półfinałową żółtą kartkę z Juventusem opuści finał Pucharu Mistrzów.
Najbardziej pamiętny epizod tej kampanii rozegrał się 26 maja na Camp Nou w Barcelonie. United osłabieni nie tylko brakiem Scholesa, ale też kontuzjowanego Roya Keane’a dali się od początku zdominować Bayernowi Monachium. Szósta minuta, gol Mario Baslera, potem bez liku okazji dla Niemców, słupek, poprzeczka...
Szczęście jednak sprzyjało „Czerwonym Diabłom”, jakby czuwał nad nimi jakiś duch. Była już 90. minuta, gdy United wywalczyli rzut rożny. W pole karne pobiegł nawet Peter Schmeichel. Beckham dośrodkował, Giggs przypadkowo zgrał piłkę do Sheringhama a ten wyrównał.
Kibice zachwycali się charakterem i grą do końca. Część poszła zrobić sobie herbatę na dogrywkę. Tylko podopieczni Fergusona wiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Wywalczyli kolejny rzut rożny. Znów wrzutka „Becksa”, zagranie Sherighama i gol Solskjaera.
REKLAMA
Potrójna korona – coś, co wydawało się niemożliwe nie tylko na początku sezonu, ale nawet dwie minuty wcześniej, stało się faktem.
- Tego wieczora uczestniczyliśmy w historycznym wydarzeniu, bo cała historia klubu zbiegła się w tej chwili. Tamta tragedia wyzwoliła w nas wszystkich ogromną determinację, by odbudować legendę Manchesteru United – wspomina Gary Neville.
- Mam żonę i dzieci, ale to była najpiękniejsza chwila w moim życiu – dodaje jego brat Phil.
Takich emocji dostarcza tylko sport.
REKLAMA
Dzieciaki Solskjaera?
Historia o tym, jak sześciu chłopaków znających się od dwunastego roku życia sięga po potrójną koronę i oddaje hołd tragicznie zmarłym legendom klubu, już się nie powtórzy. Znając ją łatwiej jednak zrozumieć, dlaczego z osobą obecnego norweskiego szkoleniowca, który był przecież uczestnikiem tamtych wydarzeń, wiązane są tak ogromne nadzieje. Kibice na Old Trafford chcieliby, żeby Marcus Rashford, Mason Greenwood i koledzy poszli śladami słynnych poprzedników.
Kolejną okazję na potwierdzenie tych aspiracji, "Czerwone Diabły" będą mieć już w czwartek (15.04), gdy w rewanżowym ćwierćfinale Ligi Europy zmierzy się z Granadą. Pierwszy mecz piłkarze Solskjaera wygrali 2:0.
MK
REKLAMA
- Bundesliga: Hansi Flick chce odejść z Bayernu Monachium? Niemiec ma dość sytuacji w klubie
- Serie A: "wyjątkowy" Szczęsny i "hipnotyzujący" Drągowski. Polscy golkiperzy chwaleni w Italii
- Serie A: Piotr Zieliński z asystą. Faworyci nie rozczarowali
REKLAMA