UEFA vs Szymon Marciniak. Podwójna moralność futbolowych elit poraża

Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" zwróciło uwagę na udział Szymona Marciniaka w konferencji "Everest", współorganizowanej przez jednego z liderów Konfederacji, Sławomira Mentzena. Sprawą zainteresowała się UEFA, która opublikowała sążniste oświadczenie, domagając się wyjaśnień od polskiego arbitra. Biorąc pod uwagę ostatnie lata działalności europejskiej federacji, trudno o bardziej jaskrawy przykład hipokryzji i bigoterii.

2023-06-02, 12:26

UEFA vs Szymon Marciniak. Podwójna moralność futbolowych elit poraża
Szymon Marciniak . Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Stowarzyszenie "NIGDY WIĘCEJ” opublikowało w sieci oświadczenie, w którym skrytykowało udział Szymona Marciniaka w imprezie organizowanej przez Mentzena. Sprawą zainteresowały się władze UEFA, zaniepokojone "antysemickimi ciągotami partii Mentzena". Sęk w tym, że w programie konferencji nie znalazły się dyskusje na tematy polityczne, a jedynie wystąpienia związanie z biznesem. UEFA podniosła jednak larum, stawiając się w roli piewców tolerancji i strażników wolności osobistej.

"UEFA jest świadoma zarzutów dotyczących Szymona Marciniaka i domaga się pilnych wyjaśnień. UEFA i cała społeczność piłkarska brzydzi się »wartościami« promowanymi przez wspomnianą grupę i traktuje te doniesienia bardzo poważnie" - czytamy w oświadczeniu federacji.

Jasne priorytety UEFA

UEFA rzeczywiście prowadzi działania na rzecz równości, akcje przeciwko rasizmowi czy wspierające dbałość o środowisko. Chwytające za serce kampanie społeczne pięknie prezentują się w telewizji i internecie, ale niestety stanowią jedynie fasadę, zakrywającą paskudne oblicze skorumpowanej federacji, która już nie raz udowodniła, że szczytne wartości są dla niej cenne tak długo, jak nie godzą w jej interesy.

Krótko po wybuchu wojny na Ukrainie UEFA zerwała współpracę z Gazpromem - jednym z jej głównych sponsorów, którego logo przez lata widniało na stadionach i w reklamach towarzyszących rozgrywkom Ligi Mistrzów. Rosyjski koncern energetyczny co roku zapewniał europejskiej federacji 40 mln euro przychodu - również po pierwszej agresji na Ukrainę w 2014 roku oraz innych konfliktach, m.in. w Gruzji czy Czeczenii.

REKLAMA

Ściśle związany z putinowskim aparatem państwowym Gazprom nie przeszkadzał dygnitarzom UEFA i FIFA. W Rosji rozegrano przecież mistrzostwa świata 2018, a kilka miesięcy po wybuchu wojny na Ukrainie w Petersburgu miał odbyć się finał Ligi Mistrzów. Warto podkreślić, że dyrektor generalny Gazpromu Aleksander Diukow nadal zasiada w zarządzie europejskiej federacji.

Ostatecznie Rosjanie zostali wyrzuceni poza struktury UEFA - wszystko z powodu oburzenia opinii publicznej barbarzyńską napaścią na Ukrainę. Gdyby wojna nie wzbudziła tak skrajnych emocji, Zenit i Spartak być może szykowałyby się do kolejnego sezonu w europejskich pucharach.

Petrodolary zagłuszają sumienie

Czy powyższe stwierdzenie nie jest aby przesadzone? Można byłoby tak stwierdzić, gdyby nie liczne przykłady innych państw notorycznie łamiących prawa człowieka, które od lat pozostają w znakomitej komitywie z UEFA. Europejska centrala regularnie przymyka oko na rozmaite machinacje finansowe pozostających w rękach Katarczyków Paris Saint-Germain czy będącego własnością emirackiego funduszu Manchesteru City. FIFA, a więc "siostrzana" wobec UEFA światowa federacja piłkarska, dodatkowo przyznała Katarowi mundial, mając w głębokim poważaniu los tamtejszych kobiet, mniejszości seksualnych czy robotników, budujących stadiony na turniej w urągających człowieczeństwu warunkach.

REKLAMA

Litanię zarzutów wobec UEFA można ciągnąć niemal w nieskończoność, ale aby była ona kompletna nie sposób nie wspomnieć o korupcji, toczącej europejską centralę od wielu lat. Tuż przed Euro 2020 z siedziby federacji wyprowadzono dwie osoby, które usłyszały zarzuty o defraudację znacznej sumy pieniędzy. 

Burza w szklance wody - na szczęście z happy endem

Wiele wskazywało na to, że Szymon Marciniak zostanie "złożony w ofierze" na ołtarzu rzekomej walki z rasizmem i ksenofobią. Sędzia, który swoim zachowaniem nigdy nie dał powodów, by przypuszczać, że kierują nim jakiekolwiek uprzedzenia, ale pojawił się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu i padł ofiarą wydarzeń, mógł zostać "przykładnie ukarany" przez UEFA. 

W europejskiej centrali na rzecz sędziego z Płocka lobbowali Zbigniew Boniek i minister sportu Kamil Bortniczuk. Ich wpływy i sympatia szefa arbitrów Pierluigiego Coliny z pewnością pomogły Polakowi zachować prawo sędziowania finału LM.

REKLAMA

Nie byliśmy jednak w tej kwestii optymistami - sprawa Marciniaka wyglądała bowiem na idealny przykład powierzchownej kampanii UEFA. Na szczęście, mimo początkowych doniesień o odsunięciu Polaka od finału LM, UEFA poszła po rozum do głowy i ugięła się pod presją argumentów. Nie bez znaczenia zapewne były również przeprosiny sędziego, który dla wyższego dobra posypał głowę popiołem, mimo że nie zrobił niczego złego.

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl

Czytaj też:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej