El. Euro 2024: sensowne roszady Probierza. Nazwiska to jednak za mało, by wygrać z Czechami
Powołaniami na listopadowe mecze reprezentacji Polski Michał Probierz dał jasny sygnał: w kadrze zagrają ci, którzy są aktualnie w najlepszej formie i pasują do koncepcji trenera. Niestety personalia mogą okazać się sprawą drugorzędną, bowiem w ostatnich miesiącach w reprezentacji zawodzili i debiutanci, i stare wygi.
2023-11-10, 16:20
W kadrze Biało-Czerwonych w porównaniu do październikowego zgrupowania (nie biorąc pod uwagę roszad spowodowanych późniejszymi kontuzjami) doszło do siedmiu zmian: wśród bramkarzy Marcin Bułka zastąpił Bartłomieja Drągowskiego, w linii obrony Paweł Bochniewicz, Jan Bednarek i Bartłomiej Wdowik "wskoczyli" w miejsce Bartosza Bereszyńskiego, Mateusza Puchacza i Sebastiana Walukiewicza, w pomocy Adrian Benedyczak i Nicola Zalewski "wypchnęli" z kadry Filipa Marchwińskiego oraz Jakuba Kamińskiego, zaś w ataku Arkadiusz Milik stracił miejsce na rzecz kontuzjowanego ostatnio Roberta Lewandowskiego.
Vox populi, vox Probierz
Biorąc pod uwagę liczbę, można uznać to za swego rodzaju rewolucję. W rzeczywistości jednak trzon reprezentacji, z małymi wyjątkami, pozostał nietknięty. Najwięcej kontrowersji wywołała absencja Arkadiusza Milika, ale czy nie tego właśnie domagali się kibice? Napastnik Juventusu nie gra regularnie w klubie, za to regularnie zawodzi w kadrze, natomiast Buksa i Świderski w ostatnich miesiącach byli jednymi z niewielu, do których można mieć większe pretensje o postwę Biało-Czerwonych.
Nie brakowało również narzekań na powołanie Bartłomieja Drągowskiego wobec kapitalnej formy Kamila Grabary i Marcina Bułki. Pojawiały się nawet zarzuty, że golkiper Spezii jest w reprezentacji... po znajomości, ponieważ jego menadżer ma konotacje rodzinne z prezesem Cezarym Kuleszą. Tak czy inaczej wydaje się, że najlepszy w ostatnich tygodniach golkiper Ligue 1 prezentuje znacznie wyższy poziom niż bramkarz z SerieB i Probierz poniekąd "naprawił swój błąd" z października. To jednak nadal sprawa drugorzędna, bo i tak między słupkami stanie Szczęsny.
Większych pretensji nie sposób mieć również o brak Bereszyńskiego i Puchacza, którzy niedawno powrócili po wyleczeniu urazów. Z kolei Walukiewicz nadal odczuwa skutki kontuzji i pozostaje poza grą. Z reprezentacyjnego "czyśćca" powrócił Jan Bednarek, który regularnie gra w Southmpton i mimo wielu wpadek w reprezentacji wydaje się logicznym wyborem.
REKLAMA
Upragnionego powołania po dwóch latach doczekał się także Bochniewicz, którego sztab Probierza regularnie obserwował na meczach Eredivisie. Zapewne, gdyby był zdrowy, na jego miejscu znalazłby się Paweł Dawidowicz, ale ponownie zatrzymały go problemy zdrowotne. Kibiców Ekstraklasy z pewnością cieszy obecność Wdowika, będącego jedną z czołowych postaci świetnie spisującej się Jagiellonii.
Młodość... za młodość
Odrobinę boli za to brak Jakuba Kamińskiego i Filipa Marchwińskiego. Młodzi gracze ze stajni "Kolejorza" mają być przyszłością polskiej piłki, ale ich obecna forma sugeruje, że jest to przyszłość dosyć odległa. "Kamyk" na dobre stracił miejsce w składzie Wolfsburga, a gdy już pojawia się na boisku, brak mu pewności siebie i zadziorności, którą dotąd prezentował. Również pomocnk Lecha znacznie obniżył loty i po udanym początku sezonu mocno spuścił z tonu.
W przeciwnym kierunku powędrowały akcje Nicoli Zalewskiego, który po serii słabych meczów i oskarżeniach o udział w aferze bukmacherskiej odrodził się jak feniks z popiołów. Wahadłowy Romy wprawdzie nie jest pierwszym wyborem Jose Mourinho, jeednak regularnie pojawia się na boisku i jest przydatny zespołowi, o czym świadczy choćby niedawna asysta w meczu przeciwko Lecce.
Z kolei Benedyczak dobrze spisuje się na zapleczu Serie A, gdzie w 12 występach strzelił sześć goli. Reprezentacji Polski z pewnością brakuje bramkostrzelnych graczy, dlatego, choćby po wejściu z ławki rezerwowych, 22-latek może okazać się przydatny kadrze.
REKLAMA
Nazwiska nazwiskami...
Niestety reprezentacja Polski nauczyła kibiców w ostatnich miesiącach, że personalia pozostają sprawą drugorzędną - w meczach kadry zawodzili bowiem debiutanci, starzy wyjadacze, piłkarze regularnie grający w klubie, siedzący na ławce rezerwowych, występujący w Ekstraklasie i w ligach zagranicznych. Podstawą zatem wydaje się zatem nie skład czy formacja, ale postawa zawodników.
W pierwszym meczu Czesi udowodnili, że potrafią przycisnąć i bezlitośnie wykorzystać błędy Biało-Czerwonych. Nasi rywale również mają jednak swoje problemy, a posada trenera Jaroslava Silhavego wisi na włosku. Wynik starcia na Stadionie Narodowym pozostaje więc sporą zagadką. Jeśli Biało-Czerwoni ponownie "spalą się" podobnie jak w pierwszych minutach spotkania w Pradze, na powołaniach ponownie najwięcej zyskają ci, którzy znaleźli się poza kadrą.
- Liga Europy: sędzia przeszkodził Rakowowi? Ta decyzja przesądziła o losach meczu
- Liga Konferencji: Legia w komfortowej sytuacji. "Do awansu wystarczy nam remis"
- Liga Konferencji: co za bramka reprezentanta Polski. Jakub Piotrowski uderzył nie do obrony
Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl
REKLAMA