Siostra Krzysztofa Olewnika: mam już dość, poddaję się
Sąd Okręgowy w Płocku uniewinnił dwóch policjantów, którzy w latach 2001-04 pracowali przy sprawie porwania Krzysztofa Olewnika.
2013-12-10, 22:35
Posłuchaj
Sąd uznał m.in., iż nie ulega wątpliwości, że gospodarzem postępowania w sprawie uprowadzenia Olewnika był prokuratur i to na nim spoczywała odpowiedzialność za dynamikę i kierunek śledztwa. Według sądu obowiązkiem prokuratora było czuwanie nad prawidłowym przebiegiem postępowania. Wyrok płockiego Sądu Okręgowego nie jest jednak prawomocny. Ojciec Krzysztofa Olewnika, Włodzimierz, w rozmowie z IAR nie był zadowolony z wyroku. - To że taki wyrok zapadł nie mieści mi się w głowie - zaznaczył. Do wyroku odniosła się także Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa. - Dzisiaj odebrałam to tak, że to rodzina popełniła błędy. Mam już dość i się poddaję. Mam już kompletnie dość - powiedziała dziennikarzom po wyroku wyraźnie poruszona Olewnik-Cieplińska.
Remigiusz M. to szef grupy operacyjno-dochodzeniowej z mazowieckiej komendy policji w Radomiu, która od października 2001 r. do sierpnia 2004 r. badała sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. Maciej L. to funkcjonariusz policji z Płocka, który pracował w tej samej grupie.
W grudniu 2012 r. gdańska Prokuratura Apelacyjna oskarżyła ich m.in. o zaniedbania, w tym o to, że w lipcu 2003 r. w Warszawie nienależycie zabezpieczyli miejsce przekazania okupu porywaczom Krzysztofa Olewnika. Obu funkcjonariuszom śledczy zarzucili, że przedwcześnie i bezzasadnie odstąpili od obserwacji miejsca przekazania okupu, a później nie przeprowadzili natychmiastowych jego oględzin, co mogło doprowadzić do utraty śladów kryminalistycznych.
Podczas procesu, który toczył się od maja, Remigiusz M. i Maciej L. nie przyznali się do winy. Zarzuty, które postawiła im gdańska prokuratura apelacyjna, zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3 i przedawniają się w sierpniu 2014 r.
REKLAMA
Porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika - czytaj więcej >>>
Do porwania Krzysztofa Olewnika, syna mazowieckiego biznesmena, doszło w październiku 2001 r. w podpłockim Drobinie. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. Policjanci ani razu nie sprawdzili z jakiego numeru dzwoniono. Rodzina porwanego zatrudniła też prywatnych detektywów, m.in.Krzysztofa Rutkowskiego.
W śledztwie, zwłaszcza na jego początkowym etapie popełniono szereg błędów. Zachodziło podejrzenie o celowe utrudnianie postępowania przez organy ścigania. Chociaż sprawcy zostali osądzeni, wciąż nie znamy ostatecznej wersji wydarzeń. Trójka porywaczy, już w więziennych celach popełniła samobójstwa.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
PAP/IAR/aj
REKLAMA