Jak Chińczycy zamieniają propagandę w „przemysł kulturalny”

Chiny odchodzą powoli od tradycyjnej propagandy, której język, mimo zachodzących tu zmian społeczno-gospodarczych wciąż brzmi „drętwo” i dominuje w nim irytujący mentorski ton. W powstający "przemysł kulturalny" pompują miliardy dolarów, powstaje dziesiątki chińskich Holywood.

2013-12-15, 12:06

Jak Chińczycy zamieniają propagandę w „przemysł kulturalny”
ADAM KALIŃSKI NA PLANIE JEDNEGO Z FILMÓW O HISTORII CHIN. Foto: Adam Kaliński

Inna sprawa, że zwłaszcza młodsze pokolenie Chińczyków wyrosłe już w dobie Internetu (wprawdzie tutaj cenzurowanego) i tak ma dostęp do wielu - w tym - zagranicznych źródeł informacji. Władzy chodzi, więc o stworzenie przeciwwagi dla informacji docierających do Chin np. z Zachodu.

Kultura nadal w służbie mas

Treści i wartości, na których zależy chińskim propagandystom próbuje się, więc przemycić za pomocą kultury masowej oraz rozrywki.

Branżę tę określa się tu mianem „przemysłu kulturalnego”.

Władza zachęca – róbcie biznes na kulturze

Ma on za zadanie godzić zadania propagandowe i rozrywkowe z czysto komercyjnymi - czyli zarabianiem jak największych pieniędzy.

REKLAMA

Już teraz generuje ona w Chinach ponad 180 mld dolarów zysku rocznie.

Jednak władze uważają, że to za mało, dlatego największe banki - znajdujące się de facto pod rządową kontrolą - jak również biznes prywatny „zachęcani” są do wspierania swymi pieniędzmi produkcji filmowych, na których władzy szczególnie zależy.

2,5 mld dol. na 120 rocznicę urodzin Mao Tse-tunga

Ostatni hit to kreskówka dla dzieci o młodzieńczych latach Mao Tse-tunga, którego obecna ekipa rządząca bardzo hołubi a na grudniowe obchody 120. rocznicy jego urodzin wyasygnowała 2,5 mld dol., co wzbudziło oburzenie wielu chińskich internautów.

Dziesiątki miliardów dolarów na chińskie Holywood

(CDB) Chiński Bank Rozwoju zainwestuje w sektor kultury w najbliższych 4 latach około 30 mld dol. Bank of China pożyczył 3 mld dol. na rozwój „chińskiego Hollywood”, które powstaje w prowincji Zhejiang.

REKLAMA

Światową prasę obiegła niedawno informacja, że jeden z najbogatszych Chińczyków Wang Jianlin zbuduje w nadmorskim Qingdao ogromny kompleks kilkudziesięciu studiów filmowych z całym zapleczem. Inwestycja pochłonie ponad 8 mld dolarów (w tym roku na jej inaugurację przybyła hollywoodzka śmietanka złożona z gwiazd światowego kina).

Wang Jianlin to właściciel Dalian Wanda - firmy budującej i zawiadującej kompleksami handlowo-biurowo-hotelowymi, które można spotkać w większych miastach Chin.

Galerie Wanda Plaza posiadają centra rozrywki - w tym multipleksy i sale kinowe 3D Imax, gdzie w pierwszej kolejności wyświetlane są chińskie i światowe przeboje filmowe.

Przed rokiem Wanda przejęła za 2,6 mld dol. jednego z największych właścicieli kin w Stanach Zjednoczonych firmę AMC.

REKLAMA

Chińczykom bardzo imponuje rozmach, z jakim działa amerykańska branża filmowa i cały tamtejszy przemysł rozrywkowy. Dostrzegli również wpływ, jaki wywiera ona na światową kulturę masową, stanowiąc element amerykańskiej, tzw. „soft Power”. Dlatego próbują - czasem trochę na siłę - przenosić na swój grunt tamtejsze rozwiązania biznesowe pompując w rozrywkę wielkie pieniądze.

Powstaje setki seriali i oper mydlanych

W Chinach kręci się rocznie setki filmów seriali i tzw. „oper mydlanych”, angażując do nich także zagranicznych aktorów i statystów.

Są to głównie obrazy czysto rozrywkowe, ale i historyczne, które jednak z prawdziwą historią Chin niewiele mają wspólnego.

Często są to wyłącznie produkcje na lokalny rynek, które finansują prowincjonalne albo miejskie rządy i biznes. Filmy te „zasilają” np. ramówki telewizji regionalnych. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z wielkości tutejszego lokalnego audytorium, gdyż w Chinach miasta liczą sobie po kilkanaście a nawet kilkadziesiąt mln mieszkańców - np. Szanghaj, Pekin ponad 20 mln, Chongqing około 34 mln).

REKLAMA

Parki filmowe, czyli dziesiątki chińskich Holywood

Osobiście mogłem zobaczyć, jak wyglądają i zorganizowane są niektóre chińskie parki filmowe. W okolicach samego Pekinu działa ich kilka - np. w Beiputuo.

Składają się one z wielu ogromnych hal zdjęciowych z całym zapleczem (montażowniami, rekwizytorniami, charakteryzatorniami, magazynami, itp.). Kręci się w nich zdjęcia do filmów, albo tylko wybrane sceny.

W tych filmowych parkach działają także hotele z luksusowymi apartamentami dla gwiazd, by nie musiały dojeżdżać codziennie na plan, restauracje, sklepy oraz cała pozostała infrastruktura, która obsługuje ekipy filmowe, nie tylko chińskie. Ze względu na niższe koszty kręcą tu, bowiem zdjęcia filmowcy z całego świata, zwłaszcza z Azji.

Bilet do kina kosztuje tyle co w Polsce

Dodam, że bilet do kina kosztuje w Chinach tyle, co w Polsce, zaś przeciętny Chińczyk wydaje na rozrywkę 900 juanów rocznie, - czyli, po przeliczeniu około 450 zł. Ponieważ chińskie społeczeństwo staje się coraz zamożniejsze, więc i wydatki te rosną w szybkim tempie.

REKLAMA

Jednak w tutejszą - nie mówiąc już o światowej - branżę filmową i rozrywkową bardzo uderza piractwo oraz swobodne traktowanie w Chinach praw autorskich.

Najnowszy hit filmowy można bez trudu ściągnąć sobie z lokalnego Internetu, albo kupić na DVD za równowartość 2 polskich złotych, w jednym z licznych i działających tu praktycznie jawnie sklepów z pirackimi kopiami.

Adam Kaliński z Pekinu

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej