Włochy - Polscy alpiniści o akcji ratunkowej w masywie Mont Blanc
Przed kilkoma dniami w masywie Mont Blanc uratowano pięciu wspinaczy, w tym trzech Polaków. Marcin Księżak, Tomasz Klimczak i Marcin Wernik opisali przebieg i przyczyny akcji ratunkowej we włoskich Alpach.
2013-12-17, 14:34
W piątek,13 grudnia w artykule Włochy: szczęśliwy finał akcji ratowników górskich - pisaliśmy o finale wspinaczki polskich alpinistów we włoskich Alpach. Polscy alpiniści: Marcin Księżak, Tomasz Klimczak i Marcin Wernik w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji opisali jak przebiegała akcja we włoskich Alpach.
Nasze dokonanie
Samo przejście północnej ściany Grandes Jorasses dokonane przez nasz zespół odbyło się w 2 dni 11-12 grudnia drogą przez Filar Croza z wariantem słoweńskim na starcie. Jest to poważne przejście trudnej drogi na dużej ścianie alpejskiej - Grandes Jorasses wchodzącej w skład tzw. Trylogii Alpejskiej czyli największych i najtrudniejszych północnych ścian alpejskich: Eigeru, Matterhornu oraz właśnie Grandes Jorasses. Polskie przejścia na ścianie Grandes Jorasses są rzadkie - w warunkach astronomicznej zimy ostatnie najprawdopodobniej miało miejsce 20 lat temu. Zespół, który dokonał tegorocznego przejścia składał się z doświadczonych alpinistów mających na koncie wiele trudnych przejść w górach całego świata.
Powody i przebieg akcji ratunkowej
W nocy z 12 na 13 grudnia stanęliśmy na szczycie Filara Croza na Grandes Jorasses i rozpoczęliśmy drogę w dół, na stronę włoską w kierunku schroniska Boccalatte. Początkowo droga zejściowa prowadzi zjazdami linowymi, wyprowadzającymi na lodowiec Grandes Jorasses. Po osiągnięciu szczeliny brzeżnej lodowca przeczekaliśmy do świtu, aby dobrze rozpoznać właściwą drogę zejściową przez lodowiec. Z powodu inwersji temperatury, która nastąpiła tego dnia na tej wysokości, warunki na lodowcu były trudne i niebezpieczne (rozmiękły śnieg), mimo to kontynuowaliśmy zejście (dwukrotnie jeden z nas wpadł nogami do szczeliny). Na wysokości ok. 3 600 m spotkaliśmy doświadczony zespół niemiecki, w skład którego wchodził przewodnik górski, który poprzedniego dnia pokonał trudną drogę Colton-MacIntyre także na północnej ścianie Grandes Jorasses. Z informacji otrzymanych od zespołu dowiedzieliśmy się, że standardowa droga zejściowa jest nie do przejścia z powodu szczelin i seraków na lodowcu. Niemcy przez kilka godzin w nocy próbowali znaleźć bezpieczną drogę zejścia (m.in. jeden z nich wpadł do szczeliny lodowca) i w końcu stwierdzili, że warunki i sytuacja są na tyle niebezpieczne, że konieczne jest wezwanie śmigłowca ratunkowego.
Zarówno przewodnik z zespołu niemieckiego, jak i jeden z członków naszego zespołu znali drogę zejściową z poprzednich przejść letnich. Analizując sytuację po otrzymaniu informacji od Niemców, zadzwoniliśmy do pogotowia górskiego w Chamonix (PGHM) z pytaniem, czy jakieś zespoły schodziły w tym sezonie z Grandes Jorasses i którędy w tych warunkach kontynuować bezpieczne zejście.
Dyżurny ratownik nie potrafił nam udzielić takich informacji i zaproponował przysłanie śmigłowca. Po przekazaniu informacji, iż zespół niemiecki oczekuje na śmigłowiec służb włoskich ustaliliśmy, iż ratownik skontaktuje się z Włochami i ustali przebieg akcji. Skończyło się na tym, iż obydwa zespoły: nasz i niemiecki zostały podjęte przez helikopter ratowników włoskich. Potwierdzenie wydarzeń dotyczących jednego z lepszych przejść alpejskich ostatnich lat znajduje się także w krótkiej notce, którą zespół niemiecki zamieścił o swoim przejściu: na stronie www.ohm-chamonix.com/info.
Marcin Księżak, Tomasz Klimczak i Marcin Wernik
REKLAMA
(ah)
REKLAMA
REKLAMA