Jak zima stulecia w sylwestra sparaliżowała Polskę
- Miasta opustoszałe i zmarznięte, mróz i śnieg unieruchomiły większość pojazdów. W tysiącach domów zimne kaloryfery, brak ciepłej wody – mówił reporter na antenie Polskiego Radia w styczniu 1979 roku.
2024-12-31, 05:45
31 grudnia 1978 roku w noc sylwestrową rozpoczęła się zima stulecia. Opady śniegu były tak intensywne, że na kilka tygodni sparaliżowały cały kraj.
Posłuchaj
Ponad 3-metrowe zaspy
- Gwałtowne śnieżyce, zamiecie i ostry mróz. Zima przypuściła atak na północy, od Suwałk, Gdańska i Szczecina, przesuwając się w głąb kraju – mówił reporter Polskiego Radia.
"Centralny Zarząd Dróg Publicznych oraz Ministerstwo Komunikacji wystosowały apel do kierowców i podróżnych, aby ci którzy nie muszą nie ruszali w drogę. Tak trudnej sytuacji nie notowano od dawna, zasypaniu uległo ponad 18 tysięcy kilometrów dróg. Na północy kraju zaspy dochodziły do 3,5 metra" – pisano w Trybunie Ludu (2 stycznia 1979).
REKLAMA

Poza częścią północno-wschodniej Polski, gdzie temperatura spadła do minus 30 stopni, ta zima nie była aż tak bardzo mroźna, ale była przede wszystkim śnieżna. - Pamiętam zdjęcia wsi zasypanych kompletnie, odciętych od świata. Gdzieś tam w jakimś dołku, wiatr wiał równo i przysypał całą wieś. Człowiek wychodził z domu i nie widział nawet nieba – opowiadał Magdalenie Skawińskiej świadek tamtych wydarzeń.
Zimne kaloryfery, brak ciepłej wody
W kraju brakowało surowców energetycznych. "Elektrownie na południu kraju, kosztem ograniczeń energii m.in. dla zakładów pracy Śląska i Zagłębia oraz odbiorców komunalnych, mocą ponad 1 tysiąca megawatów wspomagają inne regiony, w których energetyka przeżywa trudności, m.in. na skutek zatrzymywania się zamarzniętych taśmociągów niosących węgiel do kotłów".
W większości miast nie działała komunikacja miejska. Przemieszczanie pomiędzy miejscowościami było bardzo utrudnione. Autobusy jeździły w wykopanych w śniegu tunelach. Odwołano około 800 pociągów lokalnych i podmiejskich. Mróz powodował, że pękały szyny, a zwrotnice zamarzały.
Całe społeczeństwo walczy z zimą
Jak wspomina jeden z warszawiaków: - Specjalnie dużej paniki nie siano. Uderzano w takie podniosłe struny - "My tu razem musimy sobie pomóc". Takie tony samopomocy, sprężania się, żeby te trudności pokonać.
REKLAMA
"W czynie społecznym setki tysięcy ludzi usuwało śnieg z ulic, dróg i szlaków kolejowych. W odpowiedzi na apel Stołecznej Rady Narodowej o odśnieżanie i porządkowanie miast i wsi województwa mazowieckiego w ciągu dwóch dni do pracy stanęło 800 tysięcy osób" – brzmiało sprawozdanie z wydarzeń umieszczone w Trybunie Ludu (3 lutego 1979). W odśnieżaniu torów i dróg uczestniczyli również żołnierze, czasem używano nawet czołgów.
Do Polaków kierowano następujące komunikaty: "Ze względu na panujący mróz i kłopoty transportowe, dały się we znaki opóźnienia i nierytmiczność w dostawie niektórych artykułów. Handel stara się przezwyciężyć trudności i zapewnić normalne zaopatrzenie. Muszą w tej sprawie pomóc sami klienci. Handel liczy na ich zrozumienie".
Tragedia w Rotundzie
- W godzinach popołudniowych Polska Agencja Prasowa nadała tragiczną depeszę, w Rotundzie gmachu PKO w Warszawie nastąpił silny wybuch, są zabici i ranni – relacjonował 15 lutego 1979 reporter Polskiego Radia. W wyniku wybuchu gazu ziemnego zginęło 49 osób, a 135 zostało rannych. Do tragedii przyczyniły się warunki pogodowe. Pokrywająca budynek gruba warstwa śniegu uniemożliwiła wydostanie się gazu ziemnego na powierzchnię, a niska temperatura spowodowała, że substancja zapachowa, która miała ostrzegać o ulatnianiu się gazu, uległa skropleniu.

Skutki zimy stulecia
Trudności utrzymywały się dwa miesiące. 1 marca 1979 roku Trybuna Ludu publikowała: "Minęły dwa trudne miesiące bieżącego roku, ograniczenia energetyczne i kłopoty transportowe sprawiły, że wiele zakładów nie pracowało rytmicznie. Sprawa szybkiego odrobienia zaległości jest w tej chwili zadaniem pierwszoplanowym".
REKLAMA
Jak twierdzą niektórzy, zima ta była pierwszym ostrzeżeniem dla ówczesnego reżimu, ciosem w plecy, którego nikt się nie spodziewał. - Wszystko zaczęło się walić, rozsypywać, jak domino. To niewątpliwie ruszyło systemem, dlatego że nie dość, że zaopatrzenie było coraz gorsze, to jeszcze taka niespodziewana historia jak zima, która niby jest każdego roku, ale ta była szczególna - wspominał jeden z warszawiaków.
mk/im
REKLAMA