Ukraina: przepychanki na Majdanie
W Kijowie przy jednej z barykad doszło do niewielkich starć między przeciwnikami, a zwolennikami protestu. Część osób dostała pieniądze za udział w kontrmanifestacji.
2014-02-08, 14:59
Posłuchaj
Tradycyjnie w sobotę na plac przychodzą osoby, które twierdzą, że nie podobają im się antyrządowe manifestacje. Tym razem, pojawiło się kilkuset zwolenników władz, wśród nich emeryci i dresiarze. Wszyscy poruszali się w zorganizowanych grupach. Części zapłacono 150 hrywien, czyli 50 złotych.
Serhij, który - jak powiedział - mieszka w jednej z sypialnianych dzielnic Kijowa, przyznał w rozmowie z Polskim Radiem, że nie podobają mu się trwające od 21 listopada protesty, ponieważ w mieście panuje z tego powodu bałagan, nie można przejechać samochodem czy przejść. Jego zdaniem, manifestacje oznaczają też polityczną i ekonomiczną niestabilność.
Przybycie przeciwników zmobilizowało samoobronę Majdanu. Na barykadzie pojawiło się od razu około 200 osób z pałkami, w kaskach i z tarczami, które były gotowe do odparcia ewentualnego ataku. - Sami nie będziemy ich bić, bo oni przyszli bez broni, możemy z nimi porozmawiać, jak zechcą - powiedział Polskiemu Radiu Mychajło ze Lwowa.
Doszło do utarczek słownych oraz pojedynczych przepychanek.
REKLAMA
Trwa wojna propagandowa na barykadach
Demonstranci wyświetlają na telebimie skierowanym w stronę oddziałów Berkutu programy informacyjne popierające opozycję. Funkcjonariusze rewanżują się muzyką i rosyjskimi serialami o wojnie na Kaukazie. Transmisji z Soczi nikt na Majdanie nie ogląda.
Przy ulicy Hruszewskiego gdzie kilkanaście dni temu dochodziło do regularnych bitew z milicyjnych aut płynie głośna muzyka. Demonstranci nie pozostają dłużni. Na pasie ziemi niczyjej pomiędzy barykadami, a szpalerem funkcjonariuszy ustawili około stu krzyży, które mają symbolizować zabitych i zaginionych. Jest też wielki plakat, na którym napisano wielkimi literami, że tylko dwa kanały telewizyjne - dwudziesty czwarty i piąty - podają prawdziwe informacje.
Demonstranci twierdzą, że transmisji z Soczi nie będzie, bo oni nie mają czasu na rozrywkę, a milicjantom nie będą wyświetlać igrzysk, bo na to nie zasłużyli. Jeden z protestujących mówi, że wystarczy, że zwierzchnik Berkutu, prezydent Wiktor Janukowycz wyjechał do Soczi, by rozmawiać z prezydentem Rosji, zamiast negocjować z opozycją.
REKLAMA
Rosja wciąż wstrzymuje finansową pomoc dla Ukrainy
Prezydent Ukrainy spotkał się ze swoim rosyjskim odpowiednikiem przy okazji otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Wielu ekspertów oceniało, że głównym celem Janukowycza jest przekonanie Putina do zaakceptowania p.o. premiera Ukrainy Serhija Arbuzowa jako pełnowartościowego partnera do rozmów. Natomiast dla Rosji najważniejsze było uzyskanie potwierdzenia, że Kijów wywiąże się z grudniowych uzgodnień.
REKLAMA
Dzień po rozmowach Janukowycz - Putin, szef rosyjskiego resortu rozwoju gospodarczego Anton Siłuanow przypomniał, że Moskwa cały czas wstrzymuje pomoc finansową dla Ukrainy do czasu uregulowania przez Kijów należności za gaz.
Siłuanow zwrócił uwagę, że Ukraina nie płaci za gaz od prawie pół roku. Dług wobec Gazpromu sięga już prawie 3 miliardów dolarów. Oznacza to, że władze w Kijowie na razie nie mają co liczyć na drugą transzę kredytu, który łącznie opiewa na kwotę 15 miliardów dolarów.
- Chcielibyśmy aby obie strony dotrzymywały umów - cytuje wypowiedź rosyjskiego ministra agencja Interfax. Wcześniej prezydent Władimir Putin polecił swoim ministrom realizację umów zawartych z Ukrainą w grudniu ubiegłego roku. W trakcie tego spotkania premier Dmitrij Miedwiediew przekonywał, że Rosja musi zachowywać rozsądek, pomagając Ukrainie. Według Miedwiediewa, kredyt, którego udziela jego kraj, miał być przeznaczony na spłatę długów, a na razie Ukraina tego nie robi.
Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>
REKLAMA
IAR/PAP/iz
REKLAMA