Marek Karewicz, fotograf muzyczny, wyda album ze wspomnieniami
2 kwietnia nakładem wydawnictwa SQN do sprzedaży trafi "Big Beat", zbiór barwnych opowieści o polskiej scenie lat 60. i 70. W prawie 200-stronicowej książce znajdzie się ponad 150 zdjęć.
2014-03-25, 14:42
W książce fotograf wspomina m.in. Czesława Niemena, Marka Grechutę, Katarzynę Sobczyk, Krzysztofa Klenczona, Tadeusza Nalepę, Adrianę Rusowicz oraz zespoły: SBB, Czerwone Gitary, Czerwono-Czarni, Breakout, Skaldów i Budkę Suflera.
Premiera wydawnictwa odbędzie się w związku z 55. rocznicą koncertu rock&rollowego w Polsce. 24 marca 1959 roku w gdańskim klubie Rudy Kot wystąpił zespół Rhythm and Blues z Bogusławem Wyrobkiem jako solistą.
Z odrobiną złośliwości
- Znając Marka z tego, że jest świetnym opowiadaczem namówiłem go tego, żeby powspominał tych wszystkich wspaniałych muzyków i powspominał czasy, które nie były lekkie dla tej muzyki. I tak w wyniku kilkunastu spotkań udało mi się to wszystko spisać, zredagować, potem do tego dobraliśmy fotografie - powiedział Marcin Jacobson, dziennikarz i działacz środowiskowy.
Jacobson zaznaczył, że fotograf bynajmniej nie darzył muzyków nabożnym szacunkiem. - To człowiek oddany sercem i duszą jazzowi traktujący muzyków bigbeatowych z dobrotliwym lekceważeniem. Stąd jest w tych wspomnieniach odrobina uszczypliwości - powiedział.
Sam Karewicz na samym początku wspomnień wyjaśnia, skąd wziął się pomysł wydania wspomnień: "Kilka lat temu paru kolegów przygotowało mój album fotograficzny This Is Jazz. Teraz postanowili wydać zbiór moich zdjęć i wspomnień o artystach big-beatowych. Mam wśród nich wielu przyjaciół, ale prawdę mówiąc, nigdy nie przepadałem za taką muzyką, nie bardzo więc wiem, jak się do tego zabrać. Dlatego najpierw opowiem, w jaki sposób zostałem jazz-fanem i fotografikiem, a potem powspominam sobie o bohaterach tego albumu i zobaczymy, co z tego wyjdzie".
Spotkanie z Wojtyłą
Jedną z najciekawszych dla Jacobsona historii Karewicza jest ta, kiedy w niecodziennych okolicznościach spotkał się w Krakowie z kardynałem Karolem Wojtyłą. Pewnej nocy fotograf wraz z grupą przyjaciół krążył po mieście w poszukiwaniu alkoholu. Jeden z kolegów zaproponował, by w tej sprawie udać się do kurii biskupiej i porozmawiać z księdzem Franciszkiem Macharskim, jego wykładowcą w seminarium. Po krótkiej rozmowie duchowny oświadczył, że w sprawie alkoholu mogą liczyć na pomoc księdza Karola. We wspomnieniach czytamy:
"- Panowie, ja i owszem, mam wódeczkę, ale nie wiem, czy taką pijecie. - My każdą wódkę pijemy - odpowiedzieliśmy chórem. - To dobrze - ucieszył się ksiądz Karol i kazał nam iść za sobą. Weszliśmy do malutkiego, zastawionego po sufit książkami, pokoju. Stało tam łóżko, proste biurko, krzesło, no i regały. Rozsiedliśmy się nie bez kłopotów, a ksiądz zza książek wyciągnął flaszkę. - To jest pejsachówka - oznajmił. - Piliście kiedyś coś takiego?".
Czytaj więcej w serwisie kulturalnym >>>
ks
REKLAMA
REKLAMA