Powrót do "zimnej wojny"?

Agresywna polityka Rosji w stosunku do Ukrainy i reakcje państw demokratycznych na posunięcia Moskwy zaczynają znów przypominać rywalizację dwóch wrogich bloków z czasów „zimnej wojny”.

2014-03-29, 14:03

Powrót do "zimnej wojny"?

Retoryka walki

Od przełomu lat 80. i 90. ubiegłego stulecia, kiedy w Europie nastąpił upadek komunizmu i Związku Radzieckiego, a więc i kres sowieckiej dominacji w Europie Środkowej oraz Wschodniej, w relacjach postkomunistycznej Rosji z Zachodem frazeologię konfrontacji  zaczął wypierać język współpracy i partnerstwa.

Teraz, po aneksji ukraińskiego Krymu przez Rosję, w stosunkach Wschód-Zachód znów pojawiły się słowa i wyrażenia, takie jak: potępienie agresji czy sankcje, które - zdawało się – odejdą na zawsze do lamusa, zastąpione przez leksykę wzajemnych korzyści.

Tymczasem, od kiedy Władimir Putin zdecydował się na przejęcie Krymu, dotychczasowe okrągłe, dyplomatyczne frazy, z każdym dniem są coraz bardziej wypierane przez język walki. Retoryka wojenna zdaje się o wiele trafniej opisywać zarówno działania Rosji na Ukrainie, jak i reakcje władz w Kijowie oraz państw zachodnich na posunięcia Kremla.

W języku rosyjskiej dyplomacji, nawet jeśli nie stosuje ona wprost militarnej narrracji, stale nasila się dyktat. Moskwa znów występuje w roli tego, kto wie lepiej, co jest dobre dla innych państw i narodów, jakby nie miały one prawa do samostanowienia. I tak np. w sobotę rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zapewnił wprawdzie, że rosyjskie wojska nie przekroczą granicy ukraińskiej (już to zrobiły!), ale zaraz  dodał, że  nowa konstytucja Ukrainy powinna jednoznacznie określić jej status jako państwa neutralnego - co wykluczałoby jego ewentualną przynależność do NATO. Szef rosyjskiego resortu spraw zagranicznych podkreślił też, że nie widzi dla Ukrainy innej drogi niż federalizacja.

REKLAMA

Geopolityczna rozgrywka

Co więcej, w działaniach obu stron odgrzewanego konfliktu, widać powrót do geopolitycznej rozgrywki o strefy wpływów. Przy czym, szybko okazało się, że obejmuje ona już nie tylko Krym, czy nawet Ukrainę, ale cały obszar byłego ZSRR – nie wykluczając tych państw, które stały się członkami zachodnich sojuszy: NATO i Unii Europejskiej, np. Estonię czy Łotwę.

- Jeśli Putin nie zostanie powstrzymany, to zechce odzyskać nawet kraje bałtyckie i Finlandię - ostrzega ekonomista Andriej Illiarionow, przez 6 lat najbliższy współpracownik i doradca obecnego prezydenta Rosji. W wywiadzie dla sztokholmskiej gazety "Svenska Dagbladet" ekspert przypomina, że sześć lat temu rządzona przez Putina Rosja zbrojnie opanowała części Gruzji. I pozostała bezkarna. - Dlatego mamy teraz Krym, a celem Putina jest osadzenie w Kijowie rosyjskiej marionetki. W dalszej perspektywie są republiki bałtyckie i nawet Finlandia, która należała do Rosji w latach 1809-1917 – twierdzi Illarionow. Jego zdaniem,  na Kremlu nie są przygotowywane konkretne plany agresji.  - Jest to raczej stan wyczekiwania na dogodną sytuacje, by nadal odtwarzać imperium carów i Stalina. Dlatego nie można być pewnym, że Krym był ostatnim łupem Putina. Obroną przed dalszą agresją jest budowanie ogólnoeuropejskiego systemu bezpieczeństwa - uważa dawny pomagier prezydenta Rosji, a obecnie analityk amerykańskiego think-tanku Cato Institute.

Władimir Putin już dawno stwierdził, że rozpad ZSRR uznaje za „największą tragedię XX wieku”. Dotychczas sądzono na ogół, że to tylko wyraz nostalgii. Lecz dziś, gdy Moskwa sięga, jak po swoje, po terytoria należące do Ukrainy - najważniejszej niegdyś (zaraz po rosyjskiej) sowieckiej republiki, nie ma wątpliwości, że włodarze Kremla zrobią wszystko, by odbudować upadłe imperium. Rzecz jasna, już nie w przebrzmiałym ideologicznym kostiumie komunizmu, a jedynie na dawnym obszarze.

Przykładów nie brak w różnych częściach dawnego ZSRR. Prezydent Rosji zwrócił w piątek uwagę prezydenta USA Baracka Obamy na "faktyczną zewnętrzną blokadę Naddniestrza" – jak poinformowała w sobotę służba prasowa Kremla, relacjonując rozmowę telefoniczną przywódców dwóch krajów. Zdaniem Putina, „blokada” utrudnia życie mieszkańcom regionu, przeszkadza ruchowi osobowemu, normalnemu handlowi i działalności gospodarczej.
Naddniestrze, to autonomiczny, rosyjskojęzyczny region Mołdawii, który wskutek interwencji rosyjskich wojsk desantowych w 1992 roku praktycznie oderwał się od reszty kraju i jest kontrolowany przez Rosję. Mołdawia, która w czerwcu zamierza podpisać umowę o stowarzyszeniu z Unia Europejską, obawia się, że Putin, zaanektowawszy Krym, może teraz zechcieć przyłączyć Republikę Naddniestrzańską do Federacji Rosyjskiej.

REKLAMA

(źródło: US CBS/x-news)

Barack Obama: Nie wysyła się żołnierzy do innego kraju, tylko dlatego, że jest się większym i silniejszym

REKLAMA

Wojskowi stratedzy wskazują, że Putin tylko czeka na zajęcie wschodniej części Ukrainy z Donieckiem - by poprzez to terytorium uzyskać dostęp do Naddniestrza… .

 

Szachownica Putina

Można się spierać, jak wielka jest już skala obecnej konfrontacji między Rosja a Zachodem, ale jedno nie ulega kwestii: tak czy siak jest ona najsilniejsza od czasów „zimnej wojny”.

Inicjatywę na europejskiej szachownicy przejął obecnie Putin, który zmienia reguły dotychczasowej gry. O ile bowiem w konfrontacji gospodarczo-politycznej Rosja byłaby karłem nawet w porównaniu z samą Unią Europejską, nie licząc Stanów Zjednoczonych, o tyle na polu wojskowym jej pozycja jest dużo bardziej znacząca. Nawet jeżeli prezydent USA określa wschodniego rywala jako jedynie „regionalne mocarstwo”.

REKLAMA

Na polu militarnym przywódca Rosji, który sprawuje władzę w sposób autorytarny, ma jeszcze jedną przewagę nad Zachodem – wie, że może bezkarnie lekceważyć prawo międzynarodowe, gwałcić suwerenność i integralność terytorialną sąsiedniego państwa. Mało tego, na wewnętrznej scenie politycznej Putin zdaje się zyskiwać dzięki swojej awanturniczej polityce – jego notowania w sondażach wzrosły po aneksji Krymu, co może go dodatkowo popychać do dalszych tego rodzaju działań.

REKLAMA

Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego: Putin to przejściowy fenomen, a nie przyszłość Rosji

(źródło: TVN)

REKLAMA

Ideologia i propaganda

Zimna  wojna” komunizmu z wolnym Zachodem miała wymiar ideologiczny, a obecnie go nie ma – twierdzi część komentatorów. Czy na pewno? Ekipa z Kremla ma przecież wyraźny zestaw poglądów, które w jej pojęciu wyrażają interesy nie tylko tego środowiska, ale i całego państwa, a może nawet wszystkich sierot po ZSRR. Gdy Angela Merkel w dwa dni po zajęciu przez Rosjan Krymu rozmawiała telefonicznie z Putinem, stwierdzała później, że "stracił on kontakt z rzeczywistością".  - Pomyłka" - twierdzi Illiarionow - to Merkel nie ma kontaktu z rzeczywistością, w której żyje Putin.

Do retoryki imperialnej rosyjski prezydent dorzuca kartę nacjonalistyczną. W stosunku do Ukrainy szermuje hasłami obrony - rzekomo naruszanych - praw ludności rosyjskiej. Czy zawaha się z użyciem tej samej broni wobec innych państw? Wystarczy rzut oka na dane statystyczne, by przekonać się, że na Łotwie czy w Estonii etniczni Rosjanie stanowią większy odsetek ogółu ludności niż na Ukrainie.

Jeszcze bardziej niepokoić powinna zachodnich polityków analiza zawartości rosyjskich mediów – nie ma dnia, żeby nie eksploatowały one tematyki rosyjskiej mniejszości w różnych krajach postradzieckich. Tym intensywniej, im więcej mówią na ten temat przedstawiciele władz. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow zapewnił w sobotę, że jego kraj nie ma zamiaru przekroczyć granicy z Ukrainą, lecz będzie "bronić praw rosyjskojęzycznych mieszkańców tego kraju”.

I to kolejny element zimnowojennej układanki. Media rosyjskie zawsze dalekie były od dziennikarskich standardów, jakie panują w krajach demokratycznych. Jednak to, co dzieje się obecnie, można już śmiało uznać za zmasowaną propagandę  - na wzór znany aż za dobrze z czasów komunistycznego imperium.

REKLAMA

Zachód zwiera szyki

Na Zachodzie coraz więcej jest głosów wskazujących, że trzeba reagować także w sferze militarnej.Już to się zresztą dzieje – wprawdzie nie ma mowy o kontrinterwencji NATO na Krymie, ale Sojusz szybko zaczął umacniać własną wschodnią flankę poprzez wysyłanie samolotów F-16 i systemów AWACS do Polski, Rumunii i na Litwę. Sojusznicze systemy rozpoznania uważnie monitorują sytuację za naszą wschodnią granicą – stąd m.in. informacje na temat koncentracji wojsk rosyjskich nad granicą z Ukrainą – co wytykał Putinowi Obama w czasie piątkowej rozmowy przez telefon. Powraca też odłożony wcześniej na bok temat obecności elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. NATO ma także na serio zabrać się za plany operacyjne, które zapewniłyby skuteczną obronę nowych państw członkowskich, w tym Polski, na wypadek zagrożenia ze strony Rosji. .

Wcześniej te plany były zaniedbywane, bo ważniejsze w kwaterze głównej NATO w Brukseli wydawało się budowanie kolejnych środków zaufania w relacjach z Rosją, którą traktowano jak partnera.Sięgając po ukraiński Krym Władimir Putin praktycznie przekreślił jednak tę formułę stosunków – woli być rywalem, choć jeszcze nie wrogiem, Zachodu.

W efekcie – klimat "zimnej wojny " przenosi się  na konkretne działania w sferze militarnej. Jaki będzie następny krok?

Juliusz Urbanowicz

B. Obama: Nie wysyła się żołnierzy do innego kraju, tylko dlatego, że jest się większym i silniejszym

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej