Tajwan ma swój Majdan

Na wyspie narastają obawy przed gospodarczą dominacją Chin.

2014-04-07, 18:21

Tajwan ma swój Majdan
TAJWAŃSKI MAŁY BIZNES OBAWIA SIĘ KONKURENCJI ZE STRONY KONTYNENTALNYCH CHIN. (ZDJĘCIE) NOCNY RYNEK W TAIPEI. Foto: fot. Adam Kaliński

Dotąd, uważano, że głównym beneficjentem szybko rozwijającej się współpracy gospodarczej Tajwanu z kontynentalnymi Chinami jest, zwłaszcza, młode pokolenie mieszkańców wyspy, dla którego doświadczenia historyczne ich dziadków i rodziców traciły na znaczeniu.

Również wydawało się, iż korzyści dla Tajwanu z coraz lepszych relacji ekonomicznych z Kontynentem przeważą nad obawami, że, jak tak dalej pójdzie, to Tajwan zostanie wykupiony przez Chiny, bo, dotąd, to Tajwan zdecydowanie więcej inwestował na Kontynencie, aniżeli odwrotnie.

Tajwan otwiera się coraz bardziej na chiński kapitał

Tymczasem ostatnią umowę handlową, otwierającą szeroko tajwański sektor usług na chiński kapitał trzeba na wyspie wprowadzać pod osłoną armatek wodnych i sił policyjnych. Dlaczego tak się dzieje?

Chińskie media kolejny etap zacieśniania relacji gospodarczych z Wyspą określały jako początek nowego rozdziału w relacjach kontynentalnych Chin z Tajwanem. Choć - formalnie - władze obu stron wzajemnie się nie uznają, to kontakty były w ostatnich latach coraz intensywniejsze. Podpisano już ok. 30 porozumień - od uznawania wzajemnie dokumentów, po handel i finanse).

REKLAMA

Sieć interesów i powiązań gęstniała z każdym rokiem i nie przeszkadzał w tym nawet brak formalnych kontaktów międzyrządowych zastąpionych kontaktami nieformalnymi, którym towarzyszyły różne „łamańce” i gra pozorów.

Nieoficjalne instytucje, poprzez które obie strony współpracują, to tajwańska Fundacja Wymiany w Cieśninie Tajwańskiej i kontynentalne Stowarzyszenie Relacji między Brzegami Cieśniny Tajwańskiej.

Codziennie między Tajwanem a kontynentalnymi Chinami lata ponad 300 (!) jumbo jetów, zarówno z biznesmenami, jak i zwykłymi turystami na pokładzie.

Ostatnia umowa handlowa dotycząca usług w takich branżach jak - właśnie - turystyka oraz rozrywka, kultura, gastronomia, transport, medycyna, bankowość, ubezpieczenia, działalność wydawnicza a nawet fryzjerstwo, otworzyła na Tajwanie 64 sektory na kapitał z Chin. Umowa wywołała jednak na wyspie bardzo ostre protesty po ogłoszeniu przez prezydenta Tajwanu Ma Ying jeou, iż jej nie wycofa z parlamentu i będzie ona ratyfikowana.

REKLAMA

Majdan to na Tajwanie Ruch Słonecznikowy

Najbardziej aktywnymi uczestnikami sprzeciwu są studenci, którzy zajęli, najpierw, tajwański parlament a potem wdarli się do budynku rządu rozpoczynając jego okupację. Pojawiły się nawet opinie, że mamy do czynienia z „tajwańskim Majdanem”, choć ów ruch protestu - tutaj nazywa się „słonecznikowym”.

Do studentów zaczęli dołączać m.in. lekarze, prawnicy oraz przedstawiciele innych grup zawodowych. Studenci argumentują, że nowa umowa sprawi, iż im samym trudniej będzie znaleźć pracę, gdy tajwański rynek „zaleją” ich rodacy z Kontynentu.

Obawy małego tajwańskiego biznesu

Opozycyjna Demokratyczna Partia Postępu poparła protest argumentując, że nowa umowa zniszczy tajwański mały biznes. Dodać trzeba, że porozumienie handlowe otwiera, nie tylko tajwańskie usługi na biznes z Chin, ale także przed firmami tajwańskimi stanie otworem 80 kategorii usług w kontynentalnych Chinach - dlatego trudno mówić, iż skorzysta na tym - wyłącznie - jedna strona.

Tajwan to przede wszystkim niewielkie biznesy rodzinne

Na Tajwanie, jednak dominuje mały rodzinny biznes. Nie spotkamy tutaj, np. wielkich sieci handlowych, mega galerii z hipermarketami, itp. Niewielkie tutejsze firmy obawiają się nieuczciwej konkurencji, bo uważają, że firmy z Chin je zdominują i „wykończą”, dzięki taniej sile roboczej, ukrytym subsydiom i innym nieuczciwym praktykom. Trzeba też dodać, iż kultura biznesowa na Kontynencie, to kompletnie coś innego, niż na Tajwanie.

REKLAMA

Nierówna konkurencja z Kontynentu

Część tajwańskich przedsiębiorców argumentuje ponadto, że wiele firm z Chin uchodzących za prywatne w rzeczywistości należy do partyjnych bonzów z KPCh i, np. ich dostęp do kapitału czy tanich kredytów jest nieograniczony.

Chińskie media uznały, że tajwańska demokracja szwankuje a w wykonaniu protestujących „radykałów”, jak ich kreślono, jest farsą. Nie napomknęły, jednak o tym, iż podobny opór w Chinach byłby - raczej - nie do pomyślenia.

Na Tajwanie prasa związana z rządzącą tam obecnie partią narodową, Kuomintangiem (KMT), uważa, że studenci dają się wykorzystywać opozycji chcącej poprawić swe notowania i grającej na nastrojach części tutejszej klasy średniej, która obawia się ekonomicznej ekspansji rodaków z drugiej strony Cieśniny.

Mimo to, obawy, że wielkie Chiny - traktujące Tajwan, za swą zbuntowaną prowincję - chcę go „podbić” ekonomicznie oraz skala towarzyszących temu w Taipei protestów, są dla wszystkich sporym zaskoczeniem.

REKLAMA

Adam Kaliński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej