Terroryści z Boko Haram
Wciąż nie udało się odnaleźć nigeryjskich uczennic porwanych przez organizację Boko Haram. Terroryści, w zamian za uwolnienie dziewcząt, żądają wypuszczenia z więzień swoich bojowników.
2014-05-16, 19:59
Posłuchaj
Nigeryjskie władze odmówiły wymiany jeńców i organizują akcję poszukiwawczą. W uwolnieniu dziewczynek mają pomóc izraelscy komandosi i amerykańscy negocjatorzy. Wsparcie zaoferowała również Wielka Brytania i Francja. Jak dotychczas, miejsca przetrzymywania uczennic nie udało się ustalić.
Terroryści rosną w siłę
Boko Haram to radykalna organizacja islamistyczna, która dąży do wprowadzenia w Nigerii prawa szariatu. Swoje zbrojne działania prowadzi od 2009 roku. Choć władze deklarują walkę z terrorystami, to Boko Haram rośnie w siłę i staje się coraz bardziej brutalna. Takie radykalne grupy terrorystyczne w ostatnich latach zyskują na sile również w innych afrykańskich krajach.
– Tutaj takie rzeczy dzieją się codziennie. Grupy islamistyczne zaczynają się rozszerzać. Dziś w Kenii mówi się o zamachu w centrum Nairobi, w którym zginęły cztery osoby. Niestety, to jest tutaj codziennością – powiedziała Julia Prus, korespondentka PAP w Afryce.
We wrześniu zeszłego roku inna organizacja terrorystyczna, Al-Szabab, zaatakowała centrum handlowe w Nairobi. Działania obu tych grup są wywołane pobudkami politycznymi.
REKLAMA
– Boko Haram i Al-Shabab to ofiary nieudanej, niezakończonej transformacji postkolonialnej tych społeczeństw. To dowody na to, że politycy w Afryce Zachodniej nie potrafią znaleźć rozwiązań, które pozwoliłyby na wykształcenie społeczeństwa obywatelskiego. Tam zawsze będą biedni i bogaci – podkreślał w PR24 Błażej Popławski, afrykanista.
Wzięcie zakładników to błąd
Wbrew pozorom, porwanie niemal 300 uczennic to desperacki krok, który wcale nie oznacza, że Boko Haram rośnie w siłę. Takie działanie może jedynie osłabić organizację, która straci poparcie ludności.
– Ostatnie wydarzenia i porwanie dziewcząt nie świadczą wcale o potencjale tej organizacji, ale o kryzysie, który przechodzi. Porwanie prawie 300 dziewcząt odcina tę organizację od poparcia lokalnego. W tym momencie nie będą mieli żadnego zaplecza instytucjonalnego, już nikt im nie pomoże – stwierdził Błażej Popławski.
PR24/Anna Mikołajewska
REKLAMA
REKLAMA