Katastrofa samolotu pod Częstochową. Jest śledztwo prokuratury

Śledztwo ws. sobotniej katastrofy samolotu piper navajo pod Częstochową wszczęła w niedzielę częstochowska prokuratura. Główne kierunki postępowania dotyczą możliwości: awarii maszyny, błędu ludzkiego oraz nieprawidłowości przy organizacji lotu.

2014-07-06, 17:22

Katastrofa samolotu pod Częstochową. Jest śledztwo prokuratury

Posłuchaj

Prokurator Tomasz Ozimek: z wstępnych ustaleń wynika, że ładowność nie została przekroczona (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek, śledztwo zostało wszczęte "w kierunku przestępstwa sprowadzenia katastrofy w ruchu lotniczym".
Jeżeli następstwem takiej katastrofy jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, kodeks karny przewiduje wobec sprawcy karę od dwóch do dwunastu lat więzienia; w przypadku działania nieumyślnego - od pół roku do ośmiu lat więzienia.

- Trzy wstępnie przyjęte w tym postępowaniu wersje śledcze to: kwestia awarii sprzętu lotniczego, w szczególności silnika lub silników, błąd ludzki, a konkretnie błąd w pilotażu, a także ew. nieprawidłowości w organizacji tego lotu spadochronowego i w ogóle tego, szeroko rozumianego, kursu - wskazał prok. Ozimek.

W poniedziałek sekcje

- Sekcje zwłok ofiar katastrofy samolotu pod Częstochową rozpoczną się w poniedziałek rano - poinformowała prokuratura. Prokurator Tomasz Ozimek powiedział, że ciała wydobyto już z samolotu i przewieziono do prosektorium.

Ich stan nie pozwala na okazanie, identyfikacja będzie musiała nastąpić na podstawie materiału DNA.
Śledczy dodał, że na razie nie wykluczono żadnej wersji dotyczącej przyczyn katastrofy. Rozważana jest zarówno awaria sprzętu, jak i błąd pilota, czy wina osób, które zajmowały się ruchem lotniczym.
Tomasz Ozimek mówił też, że ze wstępnych ustaleń wynika, że maszyna nie była przeładowana, bo była zarejestrowana i przystosowana do przewozu 12 osób. Jednak samolot był zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych, nie wiadomo więc, czy mógł według prawa latać po Polsce.

REKLAMA

Przed południem w miejscu katastrofy rozpoczęły się szczegółowe oględziny z udziałem prokuratorów i członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL). Chodzi między innymi o dokładne przeanalizowanie zniszczeń i opaleń rozbitej maszyny. - Nie sądzę, by mogło się to zakończyć w niedzielę - być może w poniedziałek lub wtorek - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek.

Dopiero po zakończeniu szczegółowych oględzin zapadnie decyzja o usunięciu wraku z miejsca katastrofy. Do tego czasu miejsce to będzie zabezpieczane przez odpowiednie służby. Równolegle od soboty trwają już inne czynności, m.in. przesłuchania świadków, które prowadzą prokuratorzy lub - na ich zlecenie - policjanci.

W nocy z wraku wydobyto ciała ofiar.

W katastrofie, do której doszło w sobotę po południu w Topolowie pod Częstochową, zginęło 11 osób. Na pokładzie samolotu znajdowało się 11 skoczków spadochronowych i pilot.

REKLAMA

Jedynego uratowanego mężczyznę, który jest w stanie ciężkim, przewieziono do szpitala w Częstochowie.

Rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie Beata Marciniak powiedziała, że uratowany został 40-latek. Cały czas był przytomny, utrzymywał kontakt z personelem. Ma urazy m.in. złamanie ręki, złamanie żeber, uszkodzenie kręgosłupa na odcinku lędźwiowym, a także stłuczenie płuc. - Stan pacjenta rannego w wypadku lotniczym pod Częstochową poprawia się - poinformowała Beata Marciniak. 40-letni mężczyzna jest wydolny krążeniowo i oddechowo. - Po porannym obchodzie zapadła decyzja, że pacjent pozostanie na razie na oddziale intensywnej opieki medycznej - wymaga bowiem intensywnego monitorowania obrażeń - relacjonowała Marciniak. Z nieoficjalnych informacji źródeł zbliżonych do służb ratowniczych wynika, że uratowany mężczyzna prawdopodobnie jest m.in. skoczkiem spadochronowym i kaskaderem.

TVN24/x-news

REKLAMA

Samolot wystartował w sobotę ok. godz. 16. z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach, rozbił się ok. trzech kilometrów dalej, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Po katastrofie wrak palił się. W chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza samolotem znajdowały się trzy osoby, które zdołał wyciągnąć z wraku mieszkający w pobliżu b. strażak.
- Z tych trzech wyciągniętych osób jedna przeżyła - i to na pewno jest jego zasługa - akcentował rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik.

TVN24/x-news

Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Na miejsce udali się eksperci z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Zarówno strażacy jak i eksperci podkreślają, że to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego, do której doszło w Polsce od wielu lat. 13 listopada 2011 r. w lesie w dzielnicy Miasteczka Śląskiego - Żyglinie, kilka kilometrów od drogi startowej portu lotniczego Katowice w Pyrzowicach rozbił się samolot Cirrus SR22, zginęły wszystkie wówczas cztery osoby - dwie kobiety i dwóch mężczyzn.

REKLAMA

IAR, PAP, bk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej