Rosyjskie embargo: co zrobić z nadmiarem owoców i warzyw?
W tym tygodniu należy się spodziewać ogłoszenia listy produktów i wielkości rekompensat za straty rolników ponoszone w wyniku rosyjskiego embarga. Jednak w pierwszym rzędzie lista będzie dotyczyła tylko szybko psujących się warzyw, takich jak: ogórki, rośliny kapustne, papryka, pomidory, a także pieczarki.
2014-08-18, 09:53
Posłuchaj
Takie wnioski płyną z ubiegłotygodniowych rozmów ministra Marka Sawickiego z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Ciolosem .
Wszystko wskazuje na to, że producenci jabłek poczekają na pomoc dłużej, dlatego z niepokojem patrzą na dojrzewające na drzewach owoce i zastanawiają się czy można je będzie odpowiednio zagospodarować.
#jedzjabłka
Zdaniem Sylwestra Kisielińskiego prezesa Grupy Producentów o nazwie ,,Jabłko Siedleckie”, szansą na rozwiązanie problemu jest przede wszystkim zwiększenie spożycia jabłek przez Polaków. – Dzisiaj Polacy konsumują około 15 kg jabłek rocznie na jednego mieszkańca. Kilkanaście lat temu spozycie było na poziomie 30 kg – przypomina gość. - Gdybyśmy jedli jabłka i pilibyśmy sok tłoczony na zimno, możnaby było trochę tych owoców z rynku zdjąć. My mamy taką propozycję, by szkoły zwiększyły zamówienie soków jabłkowych naturalnych, ewentualnie samych jabłek – dodaje.
W poszukiwaniu nowych rynków
Prezes grupy „Jabłko Siedleckie” z rezerwą mówi o szansach na znalezienie nowych rynków zbytu. - Na rynkach światowych polskie jabłko ma już swoje miejsce. Więc jeśli byśmy wchodzili na nowe rynki komuś będziemy zabierali tam miejsce. To może rozregulować całą równowagę – uważa prezes.
REKLAMA
Biodegradacja, czyli utylizacja
Od kilku dni mówi się o biodegradacji. - Nie znamy jeszcze szczegółów, odpowiednie zarządzenia są jeszcze opracowywane – wyjaśnia Sylwester Kisieliński. - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Agencja Rynku Rolnego opracowują instrukcje biodegradacji, dotyczy to głównie warzyw – wyjaśnia rozmówca.
Przetwórcy grają nie fair
W ocenie Sylwestra Kisielińskiego trudną sytuację sadowników wykorzystują przetwórcy. Jego zdaniem oferowane ceny jabłek tak zwanych przemysłowych nie pokrywają kosztów uprawy i zbioru.
Problemy rolników odczują także wszystkie branże współpracujące z sadownikami m.in. sektor transportowy.
Andrzej Ilczuk, abo
REKLAMA
REKLAMA