Barack Obama kontra Państwo Islamskie: zwycięstwo czy przegrana?
Wiele krajów dołącza do koalicji ze Stanami Zjednoczonymi w walce przeciwko Państwu Islamskiemu. Prezydent Barack Obama przyznaje, że USA przespało zagrożenie czyhające ze strony ISIS i zapowiada zniszczenie tej terrorystycznej organizacji walczącej o kalifat.
2014-09-29, 21:53
Posłuchaj
Amerykańskie wojska kontynuują ataki lotnicze na pozycje bojowników islamskich w Syrii i Iraku. Barack Obama w swoim przemówieniu stwierdził, ze zdemontuje tę siatkę śmierci. Przyznał on jednak także, że Stany Zjednoczone przespały zagrożenie ze strony dżihadystów.
– Obama nie chce sprawić wrażenia, że zagrożenie ze strony dżihadystów jest małe. Musi on utrzymywać amerykańską i światową opinię publiczną w przekonaniu, że Państwo Islamskie jest niezwykle niebezpieczne – powiedziała w Polskim Radiu 24 dr Patrycja Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
REKLAMA
Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie, potwierdził, że słowa prezydenta USA to nie żadna strategia i medialna zagrywka, tylko wyraz prawdziwego przekonania. Obama poczuwa się do odpowiedzialności i przyznał się do błędu przeoczenia.
– Amerykańskie służby specjalne niedoszacowały możliwości armii irackiej. Tak samo nie mieli prawdziwego obrazu opozycji syryjskiej – skomentował dr Geogre Yacoub z Katedry Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
REKLAMA
Prodemokratyczna demonstracja w Hongkongu
Dziesiątki tysięcy młodych ludzi protestowało dzisiaj w Hongkongu przeciwko temu, by w wyborach na szefa lokalnej administracji w 2017 roku kandydatów wybierały Chiny. Wybory w 2017 roku miały być pierwszym powszechnym głosowaniem, jednak nie posiadają one wszystkich znamion wolnej demokracji.
– Chiny zaproponowały Hongkongowi przeprowadzenie wolnych wyborów, pod warunkiem, że 3 kandydaci będą nominowani właśnie przez nich. Nie jest to do końca pełna demokracja, a raczej półdemokrajca – wyjaśniał Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja.
REKLAMA
Postępujący chaos w Jemenie
Rebelianci z grupy Huti wciąż okupują stolicę Jemenu i żądają zmiany władzy. Wymusili już na rządzie zmianę premiera. Prezydent kraju twierdzi, że kraj jest na krawędzi wojny domowej. Tadeusz Strojwąs, były ambasador RP w Jemenie, komentował sytuację w tym kraju.
Zapraszamy do wysłuchania audycji „Atlas polityczny” Adriana Bąka!
REKLAMA
PR24/Dominika Dziurosz-Serafinowicz
REKLAMA