Szefowa Secret Service podała się do dymisji
Szefowa amerykańskiej Secret Service Julia Pierson podała się do dymisji po niedawnych incydentach.
2014-10-01, 23:59
Posłuchaj
We wtorek Julia Pierson wzięła na siebie pełną odpowiedzialność za niedawne wtargnięcie do Białego Domu uzbrojonego w nóż intruza i obiecywała, że taki incydent już nigdy się nie powtórzy.
- Tymczasowym dyrektorem Secret Service został weteran tej służby Joseph Clancy - poinformował minister bezpieczeństwa kraju Jeh Johnson.
Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział, że prezydent Barack Obama uznał, iż w Secret Service potrzebne jest nowe kierownictwo. Dodał, że Obama zatelefonował do dotychczasowej szefowej Secret Service Julii Pierson, by wyrazić jej wdzięczność za długie lata służby.
Wpadka za wpadką
Secret Service, służba odpowiedzialna za bezpieczeństwo prezydenta USA, zaliczyła niedawno poważną wpadkę. Podczas wizyty Baracka Obamy w Atlancie do windy wsiadł z nim uzbrojony mężczyzna, w przeszłości trzykrotnie karany za napaść - napisał "Washington Post".
REKLAMA
Incydent w Atlancie to kolejna kompromitacja Secret Service pokazująca, że stosowane przez nią procedury zawodzą lub nie są przestrzegane. 19 września inny mężczyzna dostał się do wnętrza Białego Domu. Później okazało się, że miał przy sobie nóż z 9-centymetrowym ostrzem, a w jego samochodzie znaleziono 800 sztuk amunicji. Nikogo z rodziny prezydenckiej nie było wówczas w Białym Domu.
W środę na jaw wyszła kolejna wpadka agentów Secret Service. Podczas związanej z epidemią eboli wizyty Baracka Obamy w Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom Zakaźnym w Atlancie, w połowie września, do windy wsiadł z nim uzbrojony mężczyzna, w przeszłości trzykrotnie karany za napaść. Mężczyzna, który okazał się zatrudnionym przez prywatną firmę ochroniarzem, wsiadł do windy wraz z Obamą i agentami Secret Service. Wzbudził podejrzenia, gdy mimo napominań agentów, cały czas nagrywał prezydenta kamerą w swoim telefonie komórkowym.
Earnest przyznał, że Biały Dom dowiedział się o incydencie w windzie dopiero we wtorek po południu, czyli na krótko przed tym, jak informacje te podały media.
Na tym nie koniec wpadek kontrowersji, które postawiły pod znakiem zapytania skuteczność procedur bezpieczeństwa stosowanych przez Secret Service. "Washington Post" ujawnił podczas weekendu, że gdy w 2011 roku w kierunku Białego Domu padły strzały, zostały one zignorowane i wzięte za hałas samochodu, mimo że kilku agentów Secret Service informowało zwierzchników o tym, że słyszało strzały. Dopiero cztery dni później odkryto, że jedna z kul uszkodziła szybę w oknie. Jak przyznał rzecznik Obamy, wiadomość ta bardzo zaniepokoiła państwo Obamów, gdyż w Białym Domu przebywała w momencie strzałów jedna z córek prezydenta.
Okazało się, że ogień otworzył 21-letni mężczyzna, w którego samochodzie, zaparkowanym tuż przy Białym Domu, policja już w dniu incydentu znalazła karabin automatyczny AK-47. Ale nikt nie połączył tego z faktem słyszanych wcześniej strzałów i mężczyzna nie został aresztowany. Ujęto go dopiero po kilku dniach w Pensylwanii.
We wtorek Pierson odpowiadała w Kongresie na pytania parlamentarzystów związane z tymi potknięciami, ale wypadła nieprzekonywująco i nie zyskała ich zaufania. - Jak na miłość boską do tego mogło dojść?(...). To, że intruzowi udało się frontowymi drzwiami wejść do Białego Domu, jest nie do przyjęcia - mówił szef komisji ds. nadzoru i reformy rządu w Izbie Reprezentantów, Republikanin Darrell Issa. Jego zdaniem, incydent podważył zaufanie Amerykanów do zdolności Secret Service ochrony prezydenta USA.
REKLAMA