Barack Obama z tygodniową wizytą w Azji. Chce potwierdzić zaangażowanie USA

Prezydent Barack Obama rusza w tygodniową podróż do Azji, gdzie będzie uspokajać sojuszników, że USA wciąż przywiązują wielką wagę do regionu. Trzy lata po ogłoszeniu strategii "zwrotu ku Azji" wielu wątpi czy osłabionemu po wyborach Obamie uda się ją zrealizować.

2014-11-08, 07:01

Barack Obama z tygodniową wizytą w Azji. Chce potwierdzić zaangażowanie USA
Prezydent USA Barack Obama na spotkaniu swojego gabinetu . Foto: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Prezydent Barack Obama wylatuje w niedzielę do Pekinu, gdzie weźmie udział w poniedziałek corocznym szczycie Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Pekinie, po którym odbędzie wizytę państwową w Chinach i spotka się przywódcą tego kraju Xi Jinpingiem.
W środę Obama poleci do Birmy na szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), gdzie odbędzie się też szczyt USA-ASEAN. Po szczycie Obama spotka się z prezydentem Birmy Thein Seinem jak i liderką opozycji w tym kraju Aung San Suu Kyi. Następnie uda się do Brisbane w Australii, gdzie w sobotę odbędzie się szczyt G20. Jak zapowiedział Biały Dom, podczas wizyty w Australii Obama wygłosi przemówienie na temat przywódczej roli USA wobec Azji.
Sygnał ostrzegawczy dla Chin
Ogłoszony przez Obamę w styczniu 2012 roku "zwrot ku Azji" miał być sygnałem ostrzegawczym dla Chin, których roszczenia terytorialne na Pacyfiku i prowokacyjne posunięcia na Morzu Południowochińskim w ostatnich latach zaalarmowały kraje tego obszaru. Ale w regionie istnieją wątpliwości co do rzeczywistego zaangażowania rządu USA. Uwaga USA była ostatnio znacznie bardziej skupiona na takich wydarzeniach jak agresja Rosji na Ukrainie czy zagrożenie Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku.

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny >>>

WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
W opublikowanym w lipcu sondażu przeprowadzonym przez Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) wśród elit w 10 krajach azjatyckich, prawie 80 proc. stwierdziło, że wspiera amerykańską strategię "zwrotu ku Azji" i amerykańskie przywództwo w regionie. Ale jednocześnie ponad połowa uczestników sondażu uznała, że polityka ta nie jest w wystarczający sposób wspierana ani wdrażana.
Przegrana demokratów w Kongresie
Jak powiedział w środę ekspert CSIS Michael Green, "te obawy zostały dodatkowo wzmocnione wynikami wyborów" do Kongresu, w których Demokraci ponieśli we wtorek znaczącą porażkę. Są obawy, że przejęcie przez Republikanów kontroli nad Senatem utrudni administracji Obamy realizację priorytetów przez pozostałe do zakończenia kadencji prezydenta dwa lata.
- Jest wiele szans, by „zwrot” się powiódł, ale są też problemy, które prezydent musi rozwiązać podczas wizyty - powiedział Green. Wymienił wśród nich "retoryczne zamieszanie" wokół tego czym właściwie jest "zwrot ku Azji". Wskazał, że w różnych wypowiedziach przedstawiciele administracji ciągle zmieniają się priorytety i Obama powinien wykorzystać swe przemówienie w Australii, by jasno wyłożyć jaka jest jego strategia i jakie będą zobowiązania USA.
Bezpieczeństwo regionu
W przemówieniu wygłoszonym we wtorek w uniwersytecie Johns Hopkins sekretarz stanu John Kerry powiedział, że istotą +zwrotu ku Azji+ jest zrównoważony wzrost gospodarczy, rewolucja czystej energii oraz stabilność i bezpieczeństwo regionu. Czyniąc aluzję do Chin zapewnił, że celem strategii "nie jest nikomu zaszkodzić ani nakazywać komukolwiek, by szedł w jakimś kierunku". - To jest niewykluczające nikogo zaproszenie do wspólnego marszu w kierunku dobrobytu, godności i stabilności krajów - powiedział Kerry.
Zdaniem eksperta ds. Azji Południowo-wschodniej w CSIS Ernesta Bowera amerykańscy sojusznicy w Azji Południowej byli "zdezorientowani" anulowaniem planowanej na początku tygodnia wizyty sekretarza obrony Chucka Hagla w Wietnamie i Birmie. - To jest odczytywane jako wskazówka, że Biały Dom większy nacisk będzie kładł na gospodarcze aspekty strategii „zwrotu” - powiedział Bower.
Wolny handel
USA oraz ich sojusznicy w Azji liczą przede wszystkim na ukończenie negocjacji o wolnym handlu w ramach tzw. Partnerstwa Transpacyficznego (ang. Trans-Pacific Partnership - TPP). Ma to być umowa między 12 krajami rejonu Pacyfiku, w tym USA i Japonią, ale bez Chin. Biały Dom obiecywał, że umowę uda się sfinalizować do końca roku, ale jest to coraz mniej prawdopodobne ponieważ wciąż nie udało się rozwiązać m.in. sporu między USA a Japonią w sprawie dostępu do rynków, w tym samochodowych. "Poczyniliśmy wielki postęp, ale wciąż pozostaję różne kwestie. Nie oczekuję, żebyśmy coś ogłaszali podczas wizyty w Azji" - powiedział w czwartek rzecznik Białego Domu Josh Earnest.
pp/PAP

''

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej