Przedłużone śledztwo w sprawie korupcji w wymiarze sprawiedliwości

Dochodzenie dotyczy rzekomej korupcji w wymiarze sprawiedliwości i powoływania się na wpływy w Sądzie Najwyższym. Postępowanie umorzyła w 2012 roku prokuratura w Krakowie. Wznowił je i przekazał do Gdańska prokurator generalny.

2014-12-22, 15:21

Przedłużone śledztwo w sprawie korupcji w wymiarze sprawiedliwości
zdjęcie ilustracyjne. Foto: Glow Images/East News

Śledztwo zostało przedłużone do połowy 2015 roku. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. Zgodnie z przepisami zwróciła się ona niedawno do prokuratora generalnego z wnioskiem o przedłużenie śledztwa do 28 czerwca przyszłego roku. Jak poinformował w poniedziałek Maciej Kujawski z biura prasowego Prokuratury Generalnej, wniosek został uwzględniony.

Śledztwo ma charakter tajny i prokuratura nie udziela informacji o związanych z nim szczegółach. Rzecznik prasowy PA w Gdańsku Mariusz Marciniak wyjaśnił jedynie, że od momentu przejęcia postępowania śledczy nikomu nie przedstawili zarzutów popełnienia przestępstwa, nie umorzyli też żadnego z wątków badanych w sprawie.

Rzecznik poinformował, że w ostatnim czasie jedno z polskich mediów upubliczniło informacje niejawne ze śledztwa -treść rozmów i SMS-ów, jakie wymieniali między sobą sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Marciniak dodał, że gdańscy śledczy powiadomili o sprawie prokuratora generalnego. Kujawski powiedział w poniedziałek, że sprawa została przekazana do zbadania Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach.

Dochodzenie CBA

We wrześniu 2012 r. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła tajne śledztwo dotyczące domniemanej korupcji z lat 2008-2009 m.in. w wymiarze sprawiedliwości, którego podstawą były informacje zdobyte podczas działań operacyjnych CBA.

REKLAMA

Przyczyną umorzenia śledztwa było uznanie, że Biuro zgromadziło materiał operacyjny bez podstawy prawnej i wbrew przepisom o CBA, a ówczesny szef tej instytucji - Mariusz Kamiński wyłudził zgodę na stosowanie podsłuchu na podstawie faktów niezgodnych z rzeczywistością. W toku śledztwa według prokuratury "nie zgromadzono materiałów uzasadniających podnoszenie zarzutów popełnienia przestępstw korupcyjnych wobec sędziów Sądu Najwyższego".

W styczniu ubiegłym roku Prokuratura Generalna po analizie akt śledztwa uznała, że decyzja o umorzeniu postępowania była przedwczesna. Sprawa została podjęta na nowo i - na wniosek krakowskich śledczych decyzją Andrzeja Seremeta - przeniesiona do dalszego prowadzenia do Gdańska.

Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk wyjaśniał wówczas, że konieczna jest ponowna analiza m.in. przepisów prawnych dotyczących czynności operacyjno-rozpoznawczych prowadzonych przez CBA. - W ocenie PG istnieje możliwość odmiennej interpretacji tych przepisów, a mianowicie taka, która pozwoliłaby prokuratorom uznać za dowód wyniki niektórych czynności operacyjno-rozpoznawczych Biura - mówił.

Kamiński, dziś poseł PiS, zwrócił się do Seremeta o kontrolę zasadności umorzenia śledztwa. Obecny szef Biura Paweł Wojtunik apelował do prokuratora generalnego o jego podjęcie.

REKLAMA

Korupcja w wymiarze sprawiedliwości?

O rzekomej korupcji pisała "Gazeta Polska". W październiku 2012 r. w publikacji pt. "Seremet chroni kolegów przed prokuraturą" stwierdziła, że "jedną z kluczowych postaci tej afery jest sędzia SN (...), dobry znajomy prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta".

Gazeta podała nazwiska sędziów, którzy - według niej - byli przedmiotem operacji specjalnej CBA o kryptonimie "Alfa" oraz szczegóły sprawy. Z sędziami SN miał się kontaktować były sędzia NSA i były członek Krajowej Rady Sądownictwa.

Pisano, że jeden z sędziów SN miał pomóc rozpracowywanemu przez CBA pośrednikowi w napisaniu pisma procesowego do SN, które inny sędzia SN - po kontakcie z tym pośrednikiem - przyjął potem do rozpoznania przez SN.

Dementi sędziów

Po publikacji zainteresowani sędziowie SN złożyli oświadczenia zaprzeczające zarzutom opisanym w "GP". Prezes SN Stanisław Dąbrowski oraz szef i sędziowie Izby Cywilnej SN wyrazili wówczas "oburzenie oraz zdecydowany protest przeciwko bezpodstawnemu pomawianiu" sędziów SN o działania korupcyjne i zachowania niezgodne z etyką sędziowską.

REKLAMA

Dodali, że "zawarte w doniesieniach prasowych spekulacje, pełne sprzeczności i niedomówień, nieprawdziwe i niemające pokrycia w faktach, w sposób niedopuszczalny podważają autorytet sędziów i zaufanie do najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości w Polsce".

Prezes SN mówił, że taka pomoc sędziego, o której piszą media, byłaby "naganna i uzasadniałaby ściganie dyscyplinarne". Jednocześnie Dąbrowski dodawał, że "jak dotąd nie ma żadnych materiałów pozwalających rzucać cień podejrzenia na nieskazitelność charakteru któregokolwiek z sędziów SN".

Jak dodawał, sprawa wynikła z tego, że "pewien pan przegrał sprawę w SN i poszedł do CBA zawiadamiając, że dał łapówkę osobie lub osobom podającym się za pośredników w kontaktach z sędziami, a mimo to przegrał sprawę".

PAP/iz

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej