Po tragedii w Szanghaju władze zaostrzają cenzurę
Pytania o przyczyny tragedii, do której doszło w noc sylwestrową w Szanghaju, wywołały zaostrzenie chińskiej cenzury. Na pół godziny przed północą w tłumie osób czekających na noworoczne iluminacje w szanghajskiej dzielnicy Bund wybuchła panika. 36 osób zginęło, a prawie 50 zostało rannych.
2015-01-03, 11:09
Posłuchaj
Według źródeł, na które powołuje się hongkoński dziennik "South China Morning Post", władze Szanghaju podjęły "bezprecedensowe i zdecydowane" działania dotyczące cenzurowania informacji o tragedii.
Dostępu do rodzin ofiar strzegą policjanci. Krewnym ofiar powiedziano, że na kontakty z mediami muszą mieć pozwolenie lokalnego biura propagandy.
Hongkońska gazeta, powołując się na anonimowe wypowiedzi przedstawiciela policji informuje, że w związku z tragedią stanowiska może stracić wielu wysokich rangą policjantów i urzędników. Szanghajska policja informowała, że kiedy doszło do wybuchu paniki, do opanowania sytuacji skierowano 500 funkcjonariuszy. Nie podano jednak, ilu znajdowało się na Bundzie w chwili tragedii.
Z relacji świadków wynika, że do tragedii doszło, kiedy z jednego z budynków na tłum posypały się fałszywe pieniądze - rozrzucano przypominające amerykańskie dolary noworoczne reklamy klubu. Część osób zebranych na placu Chen Yi prawdopodobnie pospieszyła w stronę spadających rzekomych banknotów, wywołując panikę. Wśród ofiar śmiertelnych jest aż 25 kobiet i dzieci, które zostały zadeptane przez tłum.
REKLAMA
To najtragiczniejszy tego typu incydent w Chinach od ponad dekady.
IAR/asop
REKLAMA