Nie żyje Tadeusz Konwicki. "Umiał przywoływać duchy przeszłości, świata, który przeminął"
- Tadeusz Konwicki był dla mojego pokolenia pisarzy wielkim magiem prozy, takim wcieleniem Guślarza z "Dziadów" Mickiewicza, jednym z ostatnich polskich pisarzy o tak wielkim autorytecie - powiedział o zmarłym autorze "Małej apokalipsy" i "Kalendarza i klepsydry" pisarz Paweł Huelle.
2015-01-08, 11:17
Posłuchaj
- Tadeusz Konwicki był powszechnie uznawanym wielkim mistrzem. Kochaliśmy jego książki. Był wielkim magiem prozy, człowiekiem, który tworzył z niesłychanym wyczuciem realności, ale zawsze był w jego twórczości jakiś element magiczny. Był alchemikiem prozy - mówił pisarz Paweł Huelle.
- On był taką postacią jak Guślarz z „Dziadów” Mickiewicza, umiał przywoływać duchy przeszłości, świata, który przeminął. Był człowiekiem niesłychanie mądrym i uczciwym wobec siebie. Jak Jacek Trznadel napisał „Hańbę domową” - zbiór wywiadów z polskimi pisarzami, którzy w młodości przeżyli zaangażowanie w komunizm, to Konwicki powiedział takie mocne zdanie - że miał wtedy 17 lat, wyszedł z partyzantki po przegranej wojnie, jego dowódcy albo zginęli, albo byli w Londynie, a on chciał żyć, był młody. To jest bardzo prawdziwe. Nie bredził o ukąszeniu heglowskim, o zaczarowaniu ideologią, powiedział prawdę - powiedział Huelle.
Wywiad z Tadeuszem Konwickim w radiowej Dwójce >>>
REKLAMA
Tadeusz Konwicki w serwisie Radia Wolności >>>
Autor "Weisera Dawidka" z całej twórczości Konwickiego najbardziej lubi mało dziś pamiętaną powieść "Dziura w niebie" o dzieciństwie i młodości. - Jego pokolenie pisarzy odchodzi, był jednym z ostatnich polskich pisarzy o takim formacie i autorytecie. Teraz pisarze mają zupełnie inną pozycję niż jeszcze 20 lat temu, nie mają takiego znaczenia, rzadko są dla czytelników autorytetem - mówił Huelle.
Absurd z realizmem
- Kiedy umarł Gustaw Holoubek napisałem, że coś się skończyło, zamknęło w historii teatru. Coś takiego dzieje się teraz w literaturze, wraz z odejściem Tadeusza Konwickiego. Był dla mnie kimś szalenie bliskim i ważnym, wychowywałem się na jego książkach – powiedział pisarz Janusz Głowacki.
Przypomniał, że Konwicki mieszkał w malutkim mieszkaniu, tuż obok Nowego Światu. - Kiedy się wychodziło na balkon, widać było Pałac Kultury, któremu wystawił przerażający pomnik w powieści „Wniebowstąpienie”. Łączył absurd z realizmem, szyderstwo z sentymentalizmem. Ostatnio był bardzo samotny - na szczęście przyjechała jego córka, która się nim zajmowała, ale zawsze koło niego było pełno duchów. Duchy z przeszłości, z jego Wileńszczyzny, z jego akowskiej partyzantki, gdy był młodym chłopcem - wspominał.
REKLAMA
TVN24/x-news
Jak ocenił, "Mała Apokalipsa" Konwickiego była niezwykłą książką. - Ta wędrówka przez straszną i śmieszną Warszawę. To była książka wydana w podziemiu, w drugim obiegu, cenzura by nigdy tego nie puściła. Znów było to pomieszanie tragizmu z groteską, kiedy do pisarza-samotnika przychodzą opozycjoniści i sugerują, by podpalił się na znak protestu przeciw przyłączaniu Polski, jako kolejnej republiki, do Związku Radzieckiego. Ta powieść to droga przez absurdalną, straszną, a jednocześnie prawdziwą, Warszawę, w stronę Komitetu Centralnego Partii, przed którym miał się podpalić - opowiadał.
Dowcipny partner
- Dla aktorów i na planie filmowym był wspaniałym, dowcipnym partnerem, ale dokładnie czuło się, że jest się elementem jego kompozycji, jego obrazu - powiedział Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich.
REKLAMA
Jak mówił, Tadeusz Konwicki cenił niezależność, suwerenność w sądach, w rozmowach u partnerów. - Właściwie obligował do odpowiedzialności za swój wizerunek nas, młodszych. Jako pisarz fascynował mnie, wzruszał. W moim domu są wszystkie jego książki. Podobno pisał te książki nie wiadomo kiedy, jak wiemy ze wspomnień Andrzeja Łapickiego - wspominał Łukaszewicz.
- To była osoba, która decydowała o kształcie, ambicjach i aspiracjach polskiej kinematografii przez kilkadziesiąt lat. Jako kierownik literacki - gdy rodziło się artystyczne kino w odpowiedzi, w opozycji do tego, co się działo przed wojną - on wychował i był partnerem takich twórców jak Jerzy Kawalerowicz, Andrzej Wajda czy Kazimierz Kutz. Naznaczył swoim partnerstwem całe to pokolenie. Ta kinematografia mówiła do nas, rozmawiała z nami. A mówiła to, co dramaturg i mózg tej całej sprawy - Konwicki - chciał - dodał.
Ciekaw opinii innych
- W jego wypowiedziach było bardzo wiele dowcipu, był pogodny. I zawsze był ciekaw czyjejś opinii, więc te rozmowy były prawdziwe - wspomina aktorka Joanna Szczepkowska, która współpracowała z Konwickim przy takich filmach jak "Dolina Issy" czy "Kronika wypadków miłosnych".
REKLAMA
FILM: Tadeusz Konwicki podczas ceremonii rozdania Nagród Ministra Kultury w 2010 roku.
- Tadeusz Konwicki był - i w życiu, i w pracy - uosobieniem spokoju. Nigdy nie widziałam, żeby się zdenerwował. Był cichy i sam z siebie, ponieważ miał w sobie bardzo dużo ładunku poezji i artyzmu, stwarzał znakomity klimat do pracy, nie potrzebując wielu słów. Jako reżyser był na drugim planie, a to rzadkość - wspominała.
Jak mówiła, książki Konwickiego, takie jak "Wniebowstąpienie", "Mała apokalipsa" czy "Sennik współczesny", były to dzieła, które ona i jej przyjaciele "dosłownie wyrywali sobie z rąk."
REKLAMA
- Wtedy o książkach mówiło się wszędzie. Konwicki mocno przeżywał tę zmianę cywilizacyjną i bardzo przeżywał odejście swoich przyjaciół, bo częścią jego życia były spotkania codzienne z kręgiem znajomych, z których on został sam. Odchodził w poczuciu osamotnienia i jako pisarz, w związku z tym, że książka nie ma takiego znaczenia, i jako człowiek - dodała.
Człowiek nie do zastąpienia
- Zawsze byłem ciekaw opinii, sądu Tadeusza Konwickiego; odszedł bardzo dla mnie bliski i czuły człowiek - tak o śmierci wybitnego pisarza i reżysera powiedział krytyk i historyk filmu, prof. UJ Tadeusz Lubelski.
- To człowiek zupełnie nie do zastąpienia. Jako pisarz i filmowiec równocześnie był dla mnie młodzieńczą fascynacją - powiedział Lubelski, który w 1979 r. obronił na Uniwersytecie Śląskim pracę doktorską pt. "Poetyka powieści i filmów Tadeusza Konwickiego".
Ocenił, że niepowtarzalność Konwickiego brała się z połączenia kilku rzeczy. - Jego cech osobistych, genów, uzdolnień i z tego, że we wczesnej młodości niesłychanie zaryzykował, bo w latach 1944-1945 walczył w partyzantce antyradzieckiej. Równocześnie pochodził z Wileńszczyzny, był tym krewnym Mickiewicza, jakimś nosicielem legendy. To wszystko razem z niesłychaną sprawnością językową było obecne w jego twórczości - podkreślił.
REKLAMA
W tle był los Polski
- To pisarz w dawnym stylu, dziś już nie ma takich autorów. Był pisarzem z historią, z życiorysem i wojennymi traumami. Wpisany w rzeczywistość powojenną opisywał ją w sposób bardzo szczery i literacko nowatorski - powiedział publicysta i krytyk filmowy Zbigniew Pietrasik.
Jak podkreślił, był to autor "polskiego tematu", bo w swoich książkach - podobnie jak w filmie Andrzej Wajda - zawsze poruszał problemy Polski i Polaków, pisał o ich uwikłaniach, nieszczęściach. - Jego pisarstwo było podszyte zazwyczaj jakimś wielkim przeżyciem, czymś tragicznym, a w tle był los Polski - zaznaczył Pietrasik.
Choć Konwicki był prozaikiem, to w jego twórczości była poezja - ocenił. - Miał znakomity, wyjątkowy styl - budował długie, pięknie zdania. A przy tym był człowiekiem niezwykle skromnym, nie z czasów dzisiejszych, gdy w modzie jest mówienie o książce, zanim jeszcze jest wydana - dodał.
Magia z wileńskiej ziemi
- Był jednym z pierwszych pracowników „Czytelnika”, a później wszystkie jego książki w latach 50., 60. i 70. były tu wydawane. I jest jeszcze cała kilkudziesięcioletnia historia słynnego stolika w „Czytelniku”. Ostatnimi miesiącami już Konwickiego przy nim nie było, ale wcześniej był jego codziennym bywalcem – powiedział prezes zarządu Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik" Marek Żakowski.
Według niego Konwicki kiedyś kształtował pokolenia. "W latach 70. ukazywały się jego kultowe książki, jak „Kalendarz i klepsydra”, „Nowy Świat i okolice”; dla mnie wiele znaczyły. A później książki Konwickiego wydawane były częściowo w drugim obiegu, np. "Mała Apokalipsa". Był wychowawcą kilku pokoleń „Czytelnika”, dla każdego w innym okresie, w inny sposób. Można żałować, że od kilkunastu lat zamilkł jako twórca - powiedział.
REKLAMA
Jak podkreślił, Konwickiego każdy czyta indywidualnie, ale wyznacznikiem jego twórczości jest tajemniczość. - Pewnego rodzaju magia, która, górnolotnie mówiąc, bierze się z wileńskiej ziemi. Coś w niej musi być. W jego dokonaniach filmowych, jak choćby w "Lawie", też jest pewna dawka romantyzmu, tajemniczości - powiedział Żakowski.
Film, jako osobisty esej
- Wprawdzie dorobek filmowy Konwickiego jest dosyć skromny, bo w ciągu trzydziestu lat zrealizował tylko sześć długometrażowych filmów, a ostatni z nich w 1989 r., ale jakościowo jest to reżyser absolutnie pierwszoplanowy w polskim kinie - powiedział dr hab. Krzysztof Kornacki - filmoznawca z Uniwersytetu Gdańskiego.
Jego zdaniem tak, jak Konwicki był eksperymentatorem w dziedzinie literatury i był znany z tego, że przesuwał jej granice daleko poza realizm, tak też i w kinie większość jego obrazów to filmy quasi eksperymentalne. - Posuwały one język kina dalej niż filmy szeregu znanych i licencjonowanych reżyserów. Dosyć powiedzieć o jego filmie „Salto” z 1965 r., czy o filmie „Jak daleko stąd, jak blisko” - to jest szczególny przypadek filmu onirycznego i jednocześnie osobistego eseju - podkreślił.
Konwicki, jako literat, był jednym z najbardziej odważnych i nonkonformistycznych reżyserów filmowych, "może dlatego, że nie stała za nim edukacja filmowa, która kształtuje reżyserów do swoistej poprawności".
REKLAMA
- On był bardzo odważny w swoim kinie, a jednocześnie też niezwykle osobisty, podobnie, jak w literaturze. Zawsze obracał się wokół tematów, które miały swoje źródło w jego biografii, w tej mitologicznej Dolinie Issy. Dla mnie był jednym z najwybitniejszych i najważniejszych twórców filmowych i trochę szkoda było, że po 1989 r. odłożył kamerę, bo na pewno był jeszcze w stanie wiele dać temu poprawnemu dosyć po 1989 r. kinu polskiemu - powiedział filmoznawca.
Komentator współczesnej świadomości
Według prof. Andrzeja Zawady z Uniwersytetu Wrocławskiego autor "Małej Apokalipsy" był jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. - Był bardzo ważnym twórcą dla kilku pokoleń Polaków. Pamiętam, jak ludzie czekali na kolejne jego książki, co nieczęsto zdarzało się w twórczości innych pisarzy - mówił literaturoznawca.
Jego zdaniem Konwicki był dla Polaków "wielkim komentatorem współczesnej świadomości", a jego literatura był bardzo ważna społecznie. - Nie był przy tym pisarzem, którego twórczość można określić w romantycznym duchu jako sumienie narodu - mówił profesor.
Zawada ubolewa nad tym, że twórczość Konwickiego jest coraz mniej znana młodemu pokoleniu. - Gdy jednak pokazuję studentom tę literaturę i zaczynamy ją analizować, to oni odnajdują w niej wiele aktualnych i atrakcyjnych elementów - mówił.
REKLAMA
Zdaniem profesora twórczość Konwickiego, pomimo tego że nie ma masowego odbiorcy i nigdy nie będzie miała, ma trwały charakter. - Ta literatura zostanie zapamiętana - podkreślił.
pp/PAP/IAR
REKLAMA