"Jemen wali się na naszych oczach". Dyplomaci uciekają z kraju

Kolejne kraje zamknęły swoje ambasady w Jemenie i ewakuowały dyplomatów. W kraju pogłębia się chaos, coraz śmielej poczyna Al-Kaida.

2015-02-13, 21:25

"Jemen wali się na naszych oczach". Dyplomaci uciekają z kraju

Posłuchaj

Coraz większy chaos w Jemenie: relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Arabia Saudyjska jest pierwszym państwem Zatoki Perskiej, które zamknęło ambasadę w stolicy Jemenu Sanie. Placówki zamknęły też Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, a teraz także Niemcy i Włochy. Wszystko w obawie przed wybuchem wojny domowej na dużą skalę po tym, jak władzę w Jemenie przejęło opozycyjne, szyickie plemię Huti.

- Jemen wali się na naszych oczach. Nie możemy bezczynnie stać, ale musimy spełnić nasz międzynarodowy obowiązek i pomóc Jemenowi w powrocie do politycznej normalności - powiedział Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki Mun.

Z chaosu korzysta mająca w Jemenie swoje obozy szkoleniowe Al-Kaida. Bojownicy powiązanego z Al-Kaidą ugrupowania Ansar al-Szaria przełamali opór wojska i przejęli jedną z baz. Jak poinformowali przedstawiciele jemeńskich władz wojskowych, w walce zginęło co najmniej czterech żołnierzy i czterech napastników, a co najmniej 15 żołnierzy pojmano jako zakładników. Zaatakowana baza, w której kwateruje 19. brygada piechoty, znajduje się koło miasta Bajhan w prowincji Szabwa.

Ansar al-Szaria poinformowało na Twitterze, że po zdetonowaniu przez zamachowca samobójcę bomby przy wjeździe do bazy zdobyto trzy wieże strażnicze oraz czołg, a "około godziny ósmej rano mudżahedini uwięzili większość żołnierzy wewnątrz". Atak uzasadniono tym, że wojsko współpracuje z Huti. Regionalni przywódcy plemienni potwierdzili podane przez terrorystów informacje. Sunnickie grupy zbrojne, dokonują też coraz większej liczby ataków na oddziały Huti, które też zajęli dwie bazy wojskowe - w obawie by broń nie wpadła w ręce Al-Kaidy.

REKLAMA

Huti rozwiązali w ubiegłym tygodniu parlament Jemenu i zapowiedzieli utworzenie nowego rządu o charakterze przejściowym. Pod koniec stycznia zajęli pałac prezydencki w stolicy państwa Sanie i zamknęli prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego w areszcie domowym w jego rezydencji. W następstwie tych wydarzeń Hadi oraz premier Chalid Bahah podali się do dymisji.

Po przejęciu władzy przez szyickich rebeliantów działająca na terenie Jemenu Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) zapowiedziała ich unicestwienie, co podsyciło obawy przed wybuchem międzywyznaniowej wojny domowej na pełną skalę. Ruch Huti popierany jest przez Iran, ale rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie. Szyici są w Jemenie mniejszością, a większość sunnicka niemal codziennie organizuje protesty przeciwko Huti, oskarżając także Iran o wspieranie "zamachu stanu".

Przez ostatnie dziesięciolecie bazujące w Jemenie amerykańskie samoloty bezzałogowe dokonały licznych ataków na domniemanych bojowników i przywódców AQAP. Pentagon przyznał we wtorek, że sukces rebelii Huti wywrze wpływ na zdolność USA do prowadzenia operacji antyterrorystycznych. Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach obalonego w 2011 roku przez społeczną rewoltę prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.

IAR/PAP/fc

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej