Okręty NATO na Morzu Czarnym. "Zachód gra na nerwach Moskwie"
Rosyjskie media z uwagą śledzą pojawienie się wczoraj trzech nowych okrętów NATO na Morzu Czarnym. Informują, że obecnie jest tam już sześć okrętów Sojuszu - z USA, Kanady, Niemiec, Turcji, Włoch i Rumunii - które mają wziąć udział w manewrach.
2015-03-05, 07:56
Posłuchaj
Rządowa "Rossijskaja Gazieta” pisze, że NATO-wskie manewry nabierają szczególnego charakteru ze względu na wydarzenia na Ukrainie i zainteresowanie dowództwa Sojuszu zwiększającym się zgrupowaniem rosyjskich okrętów na Krymie.
Zrozumiałe, że w Brukseli i Waszyngtonie najwyraźniej chcą pograć na nerwach Moskwie. A jednocześnie przy pomocy współczesnych technologii okrętowych sprawdzić, na ile twardy jest nowy system obrony i bezpieczeństwa Krymu - czytamy w rosyjskiej gazecie. Autor publikacji pisze, że w ciągu ostatniego roku-półtora znacząco wzrosła aktywność NATO na Morzu Czarnym.
KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
IAR, to
REKLAMA
Jest spokojniej
– Jest znacznie spokojniej niż do niedawna – przyznaje jednak Ołeksandr z 37 batalionu Zbrojnych Sił Ukrainy. Dzięki temu żołnierze mogą umacniać swoje pozycje i okopy, stawiają blindaże.
Kilkadziesiąt metrów dalej jeden z żołnierzy rąbie drzewo, a drugi robi jakiś prowizoryczny stół. – Dzisiaj będziemy przyrządzać wieprzowinę – śmieje się ten drugi.
Wysunięty bastion
W okolicach miejscowości Szyrokyne, leżącej między Mariupolem a kontrolowanym przez separatystów Nowoazowskiem, znajdują się najbardziej wysunięte pozycje ukraińskich sił.
Po tym jak Ukraińcy stracili miasto Debalcewe, tuż po podpisaniu lutowego porozumienia rozejmowego w Mińsku, powszechnie uznano, że następnym celem separatystów będzie Mariupol, port nad Morzem Azowskim, w którym do początku konfliktu w Donbasie żyło ponad 450 tysięcy osób. Powróciły pytania o to, czy miasto jest dostatecznie bezpieczne, czy ukraińskie siły są w stanie je ochronić i czy separatyści jednak postanowili przebić się aż do Krymu.
REKLAMA
Gdy trwały walki w okolicach Debalcewe, nasilił się ostrzał miejscowości w pobliżu Mariupola. Do najcięższych walk dochodziło między innymi w pobliżu miejscowości Szyrokyne. Zgodnie ze słowami Czałyja, nic jednak nie wskazuje na to, żeby Mariupol był w niebezpieczeństwie. Separatyści nie zgromadzili dotąd dostatecznych sił, aby móc próbować atakować Mariupol lub go okrążyć.
Obserwatorzy wyjeżdżają, zaczyna się ostrzał
Mimo to, z Szyrokyne wyjechali już niemal wszyscy, bo nie da się normalnie żyć w takich warunkach. – Znajdujemy się w jednym z najgorętszych punktów w strefie konfliktu – mówi zwiadowca „Wostok” z 37 batalionu. – Wczoraj nasze pozycje ostrzelali z automatycznego granatnika. Dzisiaj, gdy przyjechali obserwatorzy OBWE, separatyści zaczęli przestrzegać zawieszenia broni – dodaje.
W okolicy jednak są snajperzy, dlatego "Wostok" prosi, aby uważać. Gdy rozmawiamy, na wszelki wypadek chowamy się za samochód.
Niedaleko od nas przejeżdżają dwa pojazdy OBWE. Wygląda, że wracają do Mariupola. Przedstawiciele organizacji monitorują, czy zawieszenie broni jest przestrzegane. Na Ukrainie cieszą się jednak złą opinią. – Oho, lepiej się stąd zabierajmy, bo zaraz będzie ostrzał – żartuje jeden z dziennikarzy. Nawiązuje do tego, że często niedługo po tym, gdy obserwatorzy odjeżdżają z pozycji, rozpoczyna się ostrzał.
REKLAMA
Minęła niecała godzina, gdy OBWE opuściła linię frontu i pociski zaczęły spadać na ukraińskie pozycje.
Tekst i zdjęcia: Paweł Pieniążek, współpracownik PolskieRadio.pl/JU
Najczęściej czytane
Powiedzieli w Polskim Radiu
Bartłomiej Sienkiewicz: Rosja wysyła broń na Ukrainę, Zachód o tym debatuje
Były szef MSW i dyrektor Instytutu Obywatelskiego powiedział w Radiowej Jedynce, że Rosja w sprawie broni prowadzi politykę faktów dokonanych, a Zachód tylko na ten temat rozmawia.
Rodzice sześciolatków - mają wybór, czy nie?
Posłowie znów zajmują się pytaniem: czy rodzice powinni mieć wybór przy posyłaniu sześcioletnich dzieci do szkół? Do Sejmu wrócił obywatelski projekt ustawy w tej sprawie. Podpisało się pod nim ok. 300 tys. osób.
REKLAMA
Analityk: program Mieszkanie dla Młodych mało prorodzinny
Mechanizm działania programu "Mieszkanie dla Młodych" jest skomplikowany i nietrafiony - ocenił w Jedynce Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości z Lion's Bank.
Bądź z nami w kontakcie:
REKLAMA