Liga Mistrzów: angielscy eksperci znaleźli winnego klęski. Wszystko przez... terminarz

Zaledwie po raz w drugi od 1996 roku w ćwierćfinałach piłkarskiej Ligi Mistrzów zabraknie zespołu angielskiego. Miejscowi eksperci winią władze Premier League za zbyt napięty terminarz, ale również same kluby za wyścig za pieniędzmi kosztem budowy tożsamości drużyn.

2015-03-19, 18:46

Liga Mistrzów: angielscy eksperci znaleźli winnego klęski. Wszystko przez... terminarz

Posłuchaj

Brytyjskie media po klęsce tamtejszych drużyn (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Liga Mistrzów: FC Barcelona i Juventus zameldowały się w ćwierćfinale

Jeszcze przed rewanżowym meczem z Barceloną brytyjskie media, przeczuwając porażkę i odpadnięcie Manchesteru City, przyzwyczajały kibiców do myśli o braku angielskich klubów w najważniejszej części pucharowego sezonu. Wszelkie statystyki działały bowiem na niekorzyść przedstawicieli Premier League.

Po ostatnim gwizdku w meczu Barcelony z Manchesterem City (1:0) w komentarzach angielskich mediów dominowały pochwały pod adresem... bramkarza Joe Harta, który obronił 10 z 11 strzałów gospodarzy.

Pierwszy z krytyką postawy angielskich klubów pospieszył Gary Lineker, który winą za niepowodzenia klubów na europejskiej arenie (w 1/8 finału Ligi Europejskiej rywalizuje tylko Everton) obarczył napięty terminarz ekstraklasy.

- To kryzysowy moment dla Premier League. Jeśli nie wprowadzamy przerwy zimowej, to przynajmniej zmniejszmy liczbę meczów w okresie świąteczno-noworocznym i zlikwidujmy powtórki spotkań w Pucharze Anglii - powiedział Lineker.

REKLAMA

Legenda angielskiej piłki nie jest w tej opinii osamotniona. O wprowadzenie zimowej przerwy w rozgrywkach ligowych apelowali zarówno Alex Ferguson, Arsene Wenger, jak i Jose Mourinho. Do tej grupy dołączył również menedżer Manchesteru City Manuel Pellegrini, który przed środowym meczem powiedział: docieramy do kluczowego momentu sezonu nie będąc w optymalnej formie ze względu na brak przerwy w rozgrywkach, którą mają inne europejskie ligi. Dajemy w ten sposób przewagę konkurentom. Zdaję sobie sprawę z pewnych tradycji, których nie da się zmienić, jak choćby mecze ligowe w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, ale nie można wymagać od klubów rozegrania dziewięciu meczów w grudniu i tyle samo w styczniu.

Do tego dochodzą jeszcze krajowe puchary, które dla niektórych klubów stanowią często jedyną szansę na wywalczenie jakiegokolwiek trofeum w sezonie.

Dziennik "Daily Mail" porównuje natężenie meczów Arsenalu i Monaco. Francuska drużyna, która wyeliminowała "Kanonierów" w 1/8 finału LM, od 20 grudnia do 4 stycznia odpoczywała. W tym samym okresie drużyna Wojciecha Szczęsnego rozegrała aż pięć spotkań.

REKLAMA

Poprzednio ćwierćfinały LM bez ekip z Anglii miały miejsce dwa lata temu. Według ekspertów, ta częstotliwość może rzeczywiście niepokoić, tym bardziej, że wcześniej podobny przypadek to sezon 1995/96.

Fair Play uderza w Premier League?

Zdaniem Dana Roana, eksperta BBC, przyczyn, oprócz większej częstotliwości meczów w Premier League, można szukać we wprowadzeniu reguł finansowego fair play, które bardziej dotknęły kluby w Anglii niż w Hiszpanii czy Niemczech.

- Jedna rzecz jest pewna - nowa umowa telewizyjna warta pięć miliardów funtów pozwoli naszej lidze pozostać konkurencyjną pod względem rywalizacji o największe piłkarskie talenty - uważa Roan.

Według części komentatorów, najbardziej prawdopodobną przyczyną odpadnięcia wszystkich angielskich klubów już na tym etapie rozgrywek jest fakt, iż były po prostu słabsze od konkurentów.

REKLAMA

- Kto odpowiada za rekrutację piłkarzy w Manchesterze City? Jakimi kryteriami kieruje się, by stworzyć drużynę godną miana faworyta Ligi Mistrzów? - pyta retorycznie Chris Waddle, były reprezentacyjny piłkarz, a obecnie komentator w BBC Radio 5.

Jego zdaniem Manchester City był w tym roku po prostu zbyt słaby na Ligę Mistrzów.

- Ta drużyna jest bardziej utalentowana fizycznie niż technicznie, a na Ligę Mistrzów trzeba czegoś więcej niż tylko siły - ocenił Waddle.

REKLAMA

W podobnym kierunku, choć nieco głębiej, przyczyn szuka Joe Cooper na łamach "Huffington Post". Jego zdaniem brytyjskim klubom brakuje innowacyjności.

- Zamiast tworzyć, skupiają się na importowaniu. Dopóki Anglia nie zacznie generować talentów na skalę europejską zamiast jedynie ściągać je z zagranicy, nie może być mowy o sukcesach pucharowych - wyrokował.

Podał przykłady Barcelony z czasów Josepa Guardioli i Bayernu Monachium z ery Juppa Heynckesa jako drużyn zbudowanych wokół własnych wychowanków, które potrafiły dotrzeć na szczyt europejskiego futbolu. Dodał, iż ostatnim angielskim klubem zbudowanym w tym duchu był Manchester United w latach 90. poprzedniego stulecia.

Jak ocenił, napływ ogromnych pieniędzy do Premier League spowodował, że drużyny klubowe są "produkowane zamiast być budowane od podstaw i pielęgnowane", a a kluby zamiast wychowywać i szkolić młodzież wolą iść prostszą drogą i ponosić ryzyko kosztownych porażek w postaci transferów za dziesiątki milionów funtów.

REKLAMA

Według niego nowa umowa telewizyjna, o której wspominał też Roan, zamiast szansy może okazać się kolejnym gwoździem do trumny angielskiego futbolu na arenie europejskiej.

Foto Olimpik/x-news

bor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej