Katastrofa we francuskich Alpach: jeden z pilotów Airbusa A320 był poza kabiną? Oświadczenie Lufthansy
Niemiecka Lufthansa nie potwierdza doniesień o tym, że przed katastrofą Airbusa linii Germanwings jeden z pilotów wyszedł z kokpitu i nie mógł do niego wrócić. Wcześniej informował o tym amerykański dziennik "New York Times".
2015-03-26, 12:50
Posłuchaj
"New York Times" powołuje się na dowody z rejestratora rozmów w kabinie. - Mężczyzna puka lekko do drzwi i nie ma odpowiedzi - powiedział "NYT" śledczy, który zastrzega anonimowość. - Następnie silniej uderza w drzwi i dalej nie ma żadnej odpowiedzi. Odpowiedź nigdy nie nadchodzi - wskazuje. I dodaje, że "słychać, jak mężczyzna stara się wyważyć drzwi". "Nie wiemy jeszcze, dlaczego jeden z pilotów wyszedł" z kabiny, "ale pewne jest, że pod sam koniec lotu drugi pilot jest sam i nie otwiera drzwi" - mówi nowojorskiej gazecie śledczy.
KATASTROFA AIRBUSA WE FRANCJI - czytaj więcej >>>
Dziennik dodaje, że dane z rejestratora rozmów w kabinie jedynie "pogłębiają tajemnicę wokół katastrofy i nie wskazują na stan lub działanie pilota, który pozostał w kabinie".
Rzecznik Lufthansy, do której należy Germanwings, powiedział, że linia nie ma danych, które potwierdzałyby prasowe doniesienia. Jak dodał, firma nie zamierza uczestniczyć w spekulacjach na temat przyczyn katastrofy.
REKLAMA
Dane z czarnej skrzynki
Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy, udało się odzyskać część danych z jednej czarnej skrzynki. Urządzenie CVR, czyli Cockpit Voice Recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się kabinie.
Źródło: CNN Newsource/x-news
Trwa poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu (urządzenie FDR, Flight Data Recorder). W środę znaleziono jego obudowę, ale bez zawartości.
REKLAMA
Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła, że jest za wcześnie, by podawać przyczyny tragedii, w której zginęło 150 osób. Śledczy nie wiedzą m.in., dlaczego piloci nie reagowali na próby nawiązania z nimi kontaktu przez kontrolerów lotu.
Szef BEA zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Rozbił się o zbocze góry, gdy znajdował na wysokości 6 tys. stóp, czyli 1820 metrów - poinformował.
Źródło: CNN Newsource/x-news
REKLAMA
Airbus wystartował we wtorek przed godz. 10 z Barcelony i leciał do Düsseldorfu w Niemczech. Rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Nikt nie przeżył katastrofy. Większość ofiar stanowią Niemcy i Hiszpanie. W katastrofie zginęło niemowlę posiadające kilka obywatelstw, w tym polskie. MSZ poinformowało, że nie stwierdziło dotąd innych ofiar posiadających nasze obywatelstwo.
"Identyfikacja ofiar potrwa tygodniami"
Identyfikacja ofiar katastrofy samolotu Germanwings może potrwać kilka tygodni. Tak mówi francuski prokurator, który nadzoruje śledztwo w sprawie wypadku. Jak relacjonuje z Seyne Les Alpes specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, szczątki maszyny a także ciała ofiar są porozrzucane na bardzo dużym obszarze, dlatego ratownikom nie będzie łatwo do nich dotrzeć.
Źródło: CNN Newsource/x-news
REKLAMA
Prowadzący śledztwo prokurator Brice Robin przestrzega, że cała procedura może potrwać kilka miesięcy. - Identyfikacja ofiar jest niezbędna. Jesteśmy to także winni rodzinom. Ale nie da się tego zrobić w 5 minut. To może zabrać nawet kilka tygodni i wszyscy powinni mieć tego świadomość - mówił prokurator, obecny w Seyne Les Alpes.
To pierwsza katastrofa we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób. Była to też najbardziej tragiczna katastrofa lotnicza od 30 lat, gdy we Francji rozbił się samolot Inex Adria i zginęło 180 osób.
PAP/IAR/aj
REKLAMA