Francuskie śmigłowce dla polskiej armii. Szef MON zapewnia: każdy oferent musi zapewnić miejsca pracy w Polsce
- Przetargi pod śmigłowce nie były pod nikogo "skrojone" - zapewnia wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Jak dodał, "przy budowie systemu obrony powietrznej braliśmy pod uwagę kryterium polityczne, w przypadku śmigłowców wybieramy najlepszy".
2015-04-22, 12:42
To największe przetargi dla polskiej armii ostatnich lat. Zakup śmigłowców został przyspieszony ze względu na kryzys na wschodzie Ukrainy.
W ramach kontraktu Airbus Helicopters ma dotyczyć 34 śmigłowców w wersjach specjalistycznych: osiem do zwalczania okrętów podwodnych, osiem dla wojsk specjalnych, pięć ewakuacji medycznej i 13 bojowych operacji poszukiwawczo-ratowniczych - oraz 16 maszyn w odmianie transportowej. Wartość zamówienia to około 13 mld zł.
W sumie MON kupi 50 maszyn. Umowa w tej sprawie ma być podpisana jeszcze jesienią tego roku. Konsorcjum ma dostarczyć maszyny w ciągu dwóch lat. Wcześniej śmigłowce przejdą w Polsce testy.
"Smutna wiadomość dla polskiego przemysłu"
Część ekspertów a także polityków krytykuje decyzję rządu. Twierdzą, że należało wybrać ofertę jednej z firm, która kooperuje z polskimi zakładami. - Dla mnie to jest niezrozumiałe, jak rząd może prowadzić taką politykę, wykluczającą de facto polskie produkty i polskie firmy, a promującą firmy zagraniczne, które nie mają w Polsce żadnych interesów - oświadczył kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda.
REKLAMA
Także szef PZL Świdnik Krzysztof Krystowski uważa, że decyzja rządu jest decyzją smutną dla polskiego przemysłu obronnego. - Będziemy analizowali przyczyny takiej decyzji, będziemy się wnikliwie im przyglądać. Istnieją plotki czy przesłanki, że ta decyzja ma jakieś podstawy natury formalnej, w związku z czym jest to obszar do analiz prawnych - powiedział Krzysztof Krystowski.
Rząd odrzucił dwa inne śmigłowce - Black Hawk amerykańskiej korporacji Sikorsky i jej polskiego zakładu PZL Mielec (dla zastosowań morskich proponowana jest wersja Seahawk) oraz AW149 proponowany przez PZL Świdnik i jego właściciela - grupę AgustaWestland.
Szef MON: musi być offset
Szef MON Tomasz Siemoniak zapewniał w RMF FM, że "wymogiem stawianym każdemu oferentowi, także temu, który przyszedł do następnego etapu, jest tzw. offset, czyli inwestycje w Polsce do kwoty takiej, jaką polski podatnik zapłaci". - Jeśli więc chodzi o przyrost miejsc pracy związanych z wyborem tej czy innej oferty jest to porównywalne - mówił.
Dopytywany, jakie inwestycje wybrana firma w Polsce będzie realizować, skoro śmigłowiec jest produkowany poza granicami kraju, odpowiedział, że oferentowi stawiane są "określone warunki dotyczące składania, serwisowania, inwestycji w polski przemysł i polską naukę". - Teraz jest czas na to, by te szczegóły doprecyzować - dodał. Powiedział, że wszystkie trzy oferty spełniały wymogi pod względem offsetowym i wszystkie trzy "stanowią o przyroście miejsc pracy i przypływie technologii do Polski".
Siemoniak odrzuca też sugestie, że przetarg tak był ustawiony, by mogło wygrać francuskie konsorcjum.
Airbus Helicopters nie ma w Polsce zakładów związanych z produkcją śmigłowców, do grupy Airbus należą natomiast zakłady na warszawskim Okęciu. W razie wygranej w przetargu Airbus zapowiadał uruchomienie linii produkcyjnej w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi.
- Uruchomienie produkcji francuskich helikopterów dla polskiej armii w łódzkich zakładach lotniczych oznaczałoby nie tylko tysiące nowych miejsc pracy w samych zakładach, jak i w firmach podwykonawczych, ale także transfer do Łodzi najnowocześniejszych technologii - oświadczyła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.
REKLAMA
Patrioty w Polsce. USA zadowolone>>>
PAP/asop
REKLAMA