Liga Mistrzów: gol na wagę półfinału i łzy. "Chicharito" niespodziewanym bohaterem Realu
Javier Hernandez znalazł się w Realu Madryt na zakręcie swojej kariery. Były piłkarz Manchesteru United w zespole "Królewskich" odgrywał marginalną rolę, przeważnie wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. Bramką w meczu z Atletico dał awans swojej drużynie do półfinału Ligi Mistrzów.
2015-04-23, 12:15
Posłuchaj
Jeszcze niedawno chyba nikt nie wymieniłby "Chicharito" jako tego, który może odegrać kluczową rolę w meczu z Atletico Madryt. Meksykański napastnik w ostatnich sezonach nie miał dobrej passy. Jedyny gol wygranego meczu z Atletico jest w stanie odmienić jego sytuację w Realu Madryt?
Żelazny rezerwowy
Po bardzo dobrym początku w Manchesterze United, gdy imponował strzelecką skutecznością, jego notowania spadały i w końcu praktycznie przestał wstawać z ławki rezerwowych. W sumie w barwach "Czerwonych Diabłów" rozegrał 154 mecze, strzelił w nich 59 bramek.
Nie są to imponujące statystyki, ale kiedy dostawał szansę od sir Alexa Fergusona, potrafił wykorzystać swoje atuty i zdobywać ważne bramki. To jednak było za mało na to, by zostać czołową postacią "Czerwonych Diabłów", zawodnik ten nie jest zresztą piłkarzem, którego gra porywałaby trybuny. To nie wirtuoz techniki, ale nie można mu odmówić intuicji, boiskowego sprytu i umiejętności znalezienia się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
>>>Liga Mistrzów: Juventus dołączył do elity. Może rzucić wyzwanie wielkiej trójce?<<<
REKLAMA
Wypożyczenie do Realu Madryt wielu przyjmowało jednak z niedowierzaniem. Rezerwowy napastnik Manchesteru United, który przeżywał trudne chwile w swojej karierze, trafił do zespołu "Królewskich" we wrześniu ubiegłego roku, po tragicznym sezonie "Czerwonych Diabłów". W tym samym momencie Real oddawał do Juventusu nadzieję kibiców, Alvaro Moratę, młodego i obiecującego napastnika, który przedarł się do drużyny z zespołów juniorskich.
Co prawda umowa zawiera klauzulę, która pozwoli klubowi ściągnąć go za taką samą kwotę, za jaką został sprzedany, jednak wielu kibiców było mocno zdziwionych tym ruchem.
Statystyki z tego sezonu podkreślają, jak niewielką rolę odgrywał w Realu w tym sezonie. W 27 meczach zdobył zaledwie 6 bramek, ale trudno dziwić się temu w sytuacji, w której wchodził do gry z ławki rezerwowych aż 18 razy. Nawet, gdy nie grali czołowi piłkarze "Królewskich", rzadko dostawał od Ancelottiego szansę.
W meczu z Atletico Madryt włoskiemu szkoleniowcowi skończyły się opcje, musiał więc skorzystać z Meksykanina i grającego jeszcze mniej Fabio Coentrao.
REKLAMA
Łzy, krytyka Henry'ego i tykający zegar
Czy wykorzystał swoją szansę? Gol na wagę półfinału Ligi Mistrzów to na pewno wielka sprawa. Tyle tylko, że w całym meczu napastnik zmarnował kilka innych sytuacji. Był aktywny, jednak na gola musiał czekać aż 88. minuty. Strzelił go, wykorzystując podanie Cristiano Ronaldo, które postawiło go przed pustą bramką. Takiej okazji zaprzepaścić nie mógł.
Ekspert Sky Sports Thierry Henry skrytykował jednak Hernandeza za sposób, w jaki cieszył się z gola.
- Według mnie, to był gol Cristiano Ronaldo. Po bramce Chicharito cieszył się sam, jakby wygrał mistrzostwo świata. Powinien się odwrócić i cieszyć się razem z Ronaldo. Miał w tym meczu kilka szans, ale je zmarnował. Ma za co dziękować Ronaldo i powinien odwdzięczyć się za wypracowanie gola - zauważył Francuz.
REKLAMA
>>>Liga Mistrzów: Real Madryt awansował po galaktycznej akcji<<<
Po tym, jak Meksykanin opuścił boisko, można było zobaczyć jego łzy na ławce rezerwowych Realu Madryt.
W Internecie pojawiło się dużo materiałów, które pokazują "Chicharito" jako zbawcę Realu. Gdyby nie udało mu się skierować piłki do pustej bramki, kibice prawdopodobnie patrzyliby na niego jak na największego wroga. Ten gol zdjął z jego barków duży ciężar, jednak raczej wątpliwe, by diametralnie odmienił sytuację w zespole "Królewskich".
Nie jest piłkarzem galaktycznym, to inna półka niż Cristiano Ronaldo, najlepszy we wczorajszym meczu James Rodriguez, Gareth Bale czy Karim Benzema. Trudno nie odnieść wrażenia, że po prostu nie pasuje do budowanego za wielkie pieniądze Realu, składającego się z gwiazd, które swoimi zagraniami potrafią porywać kibiców.
REKLAMA
- W ciągu dwóch ostatnich lat czuję frustrację. Trudno pogodzić się z sytuacją, w której tworzysz część drużyny, wspierasz ją i współpracujesz, a gdy nadchodzi moment prawdy, to twoje szanse są minimalne - mówił niedawno Meksykanin. Meczem z Atletico na pewno przypomniał o sobie kibicom, jednak do tego, by zostać pokochanym na Santiago Bernabeu, droga jest długa i trudna. A czas "Chicharito" do tego, by ją pokonać, upływa bardzo szybko.
ps, PolskieRadio.pl
REKLAMA