Wybory parlamentarne w Turcji. Zwycięstwo, które okazało się przegraną
Zwycięstwo tureckiej partii rządzącej w wyborach parlamentarnych jest jednocześnie jej porażką - uważają eksperci. Zgodnie z wynikami niedzielnych wyborów partia AKP prezydenta Recepa Erdogana będzie ponownie najsilniejszym ugrupowaniem w parlamencie, ale w przeciwieństwie do ostatnich 13 lat - będzie musiała rządzić w koalicji.
2015-06-08, 21:43
Posłuchaj
Eksperci o wyborach w Turcji. Relacja Przemysława Pawełka (IAR)
Dodaj do playlisty
Jak wynika z danych uzyskanych po przeliczeniu ponad 80 procent głosów Partia Sprawiedliwości i Rozwoju uzyskała 41-procentowe poparcie, opozycyjna Republikańska Partia Ludowa uzyskała 25 procent, nacjonalistyczna MHP - 16 procent a sojusz Kurdów i partii lewicowych 11 procent głosów.
- Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, czyli zwycięzca wyborów w Turcji, utraciła zdolność koalicyjną - uważa Adam Balcer z Kolegium Europy Wschodniej. Powołanie rządu może się okazać bardzo trudne, bo zwycięstwo nie jest na tyle duże, aby rządzić bez koalicjanta.
- Mamy do czynienia z poważną zmianą na tureckiej scenie politycznej - ocenia Balcer. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, ze względu na swoją konfrontacyjną politykę straciła zdolność koalicyjną i będzie jej niezmiernie trudno znaleźć partnera. - Jeszcze przed wyborami wymieniano jako ich potencjalnych sojuszników partię Kurdów, ale po sukcesie jaki odnieśli wiedzą oni, że jeśli chcą zwiększać swoje poparcie to taka koalicja im się nie opłaci - dodaje ekspert.
RUPTLY/x-news
Balcer dopuszcza zarówno możliwość utworzenia mniejszościowego rządu Partii Sprawiedliwości i Rozwoju przy poparciu Kurdów, jak i sojuszu mniejszych partii. Ekspert wątpi jednak w szeroki sojusz wszystkich mniejszych ugrupowań przeciwko AKP, choć i takiego rozwiązania nie wyklucza. Możliwe jest również, że nie uda się utworzyć rządu i Turcję czekają wkrótce kolejne wybory, ale co paradoksalne - Turcja potrzebuje obecnie tej niestabilności - uważa ekspert. W jego ocenie ostatnie lata to stagnacja, skręcanie państwa w stronę autorytaryzmu i upodabnianie się prezydenta do Władimira Putina. - Ostatnie wybory udowodniły, że Turcja nie jest Rosją - podsumowuje Balcer.
"Systemu prezydenckiego nie będzie"
W opinii Konrada Zasztowta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych nie mamy do czynienia ze zburzeniem dotychczasowego porządku, ale da się zaobserwować wyraźny zwrot na scenie politycznej. - Rządząca od 2002 roku Partia Sprawiedliwości i Rozwoju wygrała te wybory, ale jednocześnie to zwycięstwo jest porażką, ponieważ prezydent Erdogan planował zmienić system państwa na prezydencki, do czego potrzebna mu była w parlamencie zdecydowana większość - mówi ekspert. - Wygląda na to, że partii prezydenta nie uda się wprowadzić planowanych zmian, a do sprawnego rządzenia krajem potrzebny też będzie koalicjant - dodaje.
REKLAMA
Konrad Zasztowt spodziewa się jednego z dwóch wariantów - Partia Sprawiedliwości i Rozwoju porozumie się z narodowcami, którzy uzyskali w wyborach trzecią pozycję, albo z partią kurdyjską. Zasztowt nie przewiduje, by mniejsze partie stworzyły rząd jako wspólny blok, odsuwający od władzy najsilniejsze ugrupowanie.
Komisja Europejska liczy na zacieśnienie relacji z Turcją
Rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Maja Kocijanczicz powiedziała, że Bruksela czeka na szybkie utworzenie nowego parlamentu i rządu w Turcji, by podjąć bliską współpracę z Ankarą. - Wierzymy, że najbliższy czas daje możliwości dalszego wzmocnienia relacji unijno-tureckich oraz rozszerzenia współpracy - powiedziała Kocijanczicz.
Odnosząc się bezpośrednio to kwestii negocjacji akcesyjnych, rzeczniczka powiedziała, że unijne wymagania w tym zakresie są znane i teraz „do nowego tureckiego rządu będzie należeć, by dokonać postępów w tym procesie”. W ostatnim raporcie na temat postępów w procesie akcesyjnym, Komisja wyraziła zaniepokojenie m.in.próbami ingerencji politycznej w wymiar sprawiedliwości w Turcji czy ograniczaniem wolności wypowiedzi - w tym przez blokowanie dostępu do portali społecznościowych. Bruksela wielokrotnie naciskała na Ankarę, by wprowadziła prodemokratyczne reformy. Negocjacje akcesyjne rozpoczęły się w 2005 roku, od tego czasu udało się otworzyć mniej niż połowę rozdziałów, zamknięto zaledwie jeden.
Parlament bardziej kobiecy
Najwyższa dotąd liczba kobiet znajdzie się w nowym parlamencie Turcji. W 550-osobowej izbie będzie 96 posłanek. Dotąd było ich 79. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju wprowadzi do parlamentu 41 kobiet - szacuje w poniedziałek AFP.
Główna partia opozycyjna, Partia Ludowo-Republikańska (CHP), która zajmie 132 miejsca w parlamencie, będzie miała 20 posłanek. Wśród 80 deputowanych Nacjonalistycznej Partii Działania (MHP) będą cztery kobiety. Również 80 mandatów zdobyła w wyborach prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) i 31 z nich przypadnie kobietom.
HDP w wyborach startowała po raz pierwszy samodzielnie i przekroczyła 10-procentowy próg wyborczy. Jedną z jej deputowanych będzie Dilek Ocalan, siostrzenica przywódcy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) Abdullaha Ocalana, odbywającego wyrok dożywotniego więzienia.
AFP przypomina, że w obecnym rządzie Turcji zasiadała tylko jedna kobieta (minister ds. rodziny i polityki społecznej Aysenur Islam). Organizacje kobiece oceniają, że pod rządami konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) sytuacja kobiet w Turcji pogorszyła się. Jak przypomina AFP, tzw. zabójstwa honorowe w Turcji corocznie przynoszą ofiary śmiertelne wśród kobiet.
IAR, PAP, bk
REKLAMA
REKLAMA