Niespokojnie w Atenach. Rośnie napięcie przed referendum o przyszłości Grecji w Europie

Minister obrony Grecji deklaruje, że w sytuacji niepokojów armia może zaprowadzić porządek wewnętrzny. Rozzłoszczeni ludzie mogą wyjść na ulice już w poniedziałek - tylko do tego dnia greckie banki mają zapewnioną płynność. Na razie tysiące Greków demonstrują, prezentując swoje stanowisko przed niedzielnym referendum.

2015-07-03, 21:40

Niespokojnie w Atenach. Rośnie napięcie przed referendum o przyszłości Grecji w Europie

Posłuchaj

Rośnie polityczne napięcie w Atenach. Korespondencja Tomasza Majki z Aten (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Tysiące Greków demonstrowały w Atenach przeciwko polityce oszczędnościowej i za twardą postawą lewicowego rządu wobec wierzycieli. W tym samym czasie w pobliżu odbywała się równie wielka demonstracja zwolenników porozumienia z kredytodawcami. Jak szacują agencje, tych pierwszych jest około 25 tysięcy, o kilka tysięcy więcej niż konkurentów.

Rozpoczynające się wiece próbowali zakłócić anarchiści, policja musiała użyć gazu łzawiącego i granatów hukowych. W stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie. Zadymiarzy udało się szybko uspokoić. Policja obawia się jednak, że może dojść do starć pomiędzy rozemocjonowanymi manifestantami.

Konfrontacja anarchistów z policją w Atenach Konfrontacja anarchistów z policją w Atenach

REKLAMA

Czytaj dalej
cipras maly.jpg
Grecki rząd okłamuje obywateli?

Zwolennicy nieugiętej postawy wobec kredytodawców, tzw. opcja "nie", demonstrowali przed gmachem parlamentu. "Koniec z oszczędzaniem" - wołali. Zwolennicy porozumienia z wierzycielami, opcja "tak", zebrali się kilkaset metrów dalej, w pobliżu dawnego stadionu olimpijskiego, skandując "pozostajemy w Europie". Żądali, by Cipras porozumiał się z wierzycielami, aby Grecja mogła pozostać w strefie euro.

Polityczne emocje dodatkowo podgrzał minister obrony Panos Kammenos, który zadeklarował, że armia w sytuacji niepokojów wewnętrznych zagwarantuje stabilizację państwa. - Narodowe siły zbrojne gwarantują stabilność wewnętrzną, obronę narodowej suwerenności i narodowej integralności terytorialnej, i stabilność w relacjach z sojusznikami kraju - powiedział Kammenos.

Słowa te zostały odebrane, jako groźna wyprowadzenia wojska na ulice. Szef socjalistycznej partii Pasok Fofi Genimmatas zaznaczył, że minister używa "języka niebezpiecznego dla demokracji". - To otwarta groźba przeciwko prawom wolności narodu greckiego, a także każdego obywatela z osobna - mówił. Także burmistrz Aten George Kaminis dopytywał, jaki konkretnie komunikat chciał przekazać minister obrony. Polityczni przeciwnicy porównali zapowiedź Kammenosa do reżimu w sowieckim stylu.

REKLAMA

(Aleksis Cipras, premier Grecji)

źródło: CNN Newsource/x-news

REKLAMA

Premier Cipras w wystąpieniu telewizyjnym ponownie apelował o głosowanie na "nie", wzywając, by nie ulegać "szantażowi i ultimatom". Zapewniał jednocześnie, że nie jest głosowaniem nad pozostaniem Grecji w strefie euro. Zapowiadał kontynuowanie negocjacji z wierzycielami.

Intensywna kampania z obu stron nie może dziwić. Piątek to ostatni dzień kampanii przed referendum, a sondaże wskazują na wynik bliski remisu i liczyć się może każdy głos. W pierwszym opublikowanym sondażu prowadzą przeciwnicy planu naprawczego. Głosujący na "nie" mają pół procent przewagi. Za przyjęciem programu pomocowego Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego jest 42,5 procent ankietowanych. Za jego odrzuceniem 43 procent. 9 procent badanych jest niezdecydowanych.

W dwóch kolejnych przewagę mają zwolennicy reform. W jednym "za" chce głosować 41,7 procent, przeciwko 41,1 procent, przy około 10 procentach niezdecydowanych. W kolejnym sondażu "za" chce głosować 44,1 procent, przeciwko 43,7 procent, a niezdecydowanych jest około 6 procent.

O losach referendum w piątek decydowała jeszcze Rada Państwa, czyli najwyższy sąd administracyjny Grecji. Oddaliła ona wniosek dwóch greckich obywateli o odrzucenie projektu referendum. Wnioskodawcom nie udało się przekonać sędziów, że pytanie postawione w referendum łamie konstytucję. We wniosku napisano, że nie można pytać obywateli o sprawy związane z finansami publicznymi. Sąd nie podzielił tej argumentacji.

REKLAMA

(Minister finansów Grecji Janis Warufakis)

źródło: CNN Newsource/x-news

REKLAMA

Pod znakiem zapytania stoi przyszłość greckiego sektora bankowego. Banki w Grecji - nieczynne od weekendu - mają zapewnioną płynność do poniedziałku, w postaci rezerwy rzędu 1 mld euro. Potem wszystko zależy od Europejskiego Banku Centralnego (EBC) - przyznał szef greckiego stowarzyszenia banków Luka Katseli.

Od poniedziałku w Grecji obowiązuje kontrola przepływu kapitałów, a banki są nieczynne i wypłacają jedynie emerytury. Według oficjalnych zapowiedzi rządu mają one być zamknięte tylko do niedzielnego referendum w sprawie przyjęcia przez Grecję warunków, na jakich wierzyciele skłonni są udzielić Atenom dalszej pomocy finansowej.

Jednak od wielu miesięcy grecki sektor bankowy zachowuje płynność tylko dzięki kroplówce finansowej z Europejskiego Banku Centralnego (EBC), czyli awaryjnym kredytom zwanym ELA (emergency liquidity assistance).

Europejski Bank Centralny zamroził jednak finansowanie ratunkowe dla greckich banków, gdy Ateny zdecydowały się rozpisać referendum i de facto zerwały negocjacje z kredytodawcami.

REKLAMA

Niemniej w czwartek premier Grecji Aleksis Cipras powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że kontrola przepływów kapitałowych potrwa krótko i banki nie pozostaną długo zamknięte, gdyż liczy on na zawarcie porozumienia z wierzycielami w ciągu 48 godzin po referendum. Również minister finansów Grecji Janis Warufakis zapewniał w czwartek dziennikarzy, że banki będą wkrótce otwarte. Zapytany o to, kiedy to nastąpi, odparł, że we wtorek.

W piątek wiceprezes EBC Vitor Constancio dał do zrozumienia, że Europejski Bank Centralny może odmrozić fundusze dla banków, jeśli Grecy zagłosują za przyjęciem porozumienia z wierzycielami na ich warunkach. - Jeśli przeważy odpowiedź "nie", to trudniej będzie nam zawrzeć porozumienie (...) i odbije się to na naszych analizach i decyzjach - dodał Constancio.

Decyzja o zakazie transferu kapitału za granicę, zamknięciu banków i ograniczeniu wypłat z bankomatów do 60 euro dziennie na osobę została podjęta przez grecki rząd po załamaniu się negocjacji w sprawie pakietu pomocowego dla Aten. Kontrola przepływu kapitałów jest reakcją władz na masowe wycofywanie przez Greków depozytów z banków krajowych.

Ustawienie limitu wypłat na poziomie 60 euro jest zdaniem ekspertów dowodem na to, że kondycja greckich banków jest fatalna.

REKLAMA

(Kolejki przed bankami w Atenach)

źródło: RUPTLY/x-news

REKLAMA

W niedzielę Grecy w referendum zdecydują, czy zgadzają się na porozumienie z międzynarodowymi kredytodawcami. Tymczasem szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem stwierdził, że niezależnie od wyników głosowania Grecję czekają trudne czasy i nie uda się jej uniknąć poważnych problemów finansowych.

30 czerwca wygasła ostatnia transza unijnej pomocy dla Grecji, przez co kraj ten stał się niewypłacalny. Rozmowy na temat nowego pakietu pomocowego zakończyły się fiaskiem. W obawie przed perturbacjami greckie władze zamknęły banki i wprowadziły kontrolę kapitału. Przedstawiciele Unii Europejskiej zapowiadają, że do referendum nie będzie żadnych negocjacji z Grecją w sprawie nowego porozumienia.

IAR/PAP/fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej