20 lat po masakrze, przez którą Bośnia cierpi do dziś. Srebrenica potrzebuje spokoju

20 lat po największej zbrodni wojennej od czasów II Wojny Światowej, do której doszło w bośniackiej Srebrenicy, pojednanie Serbów i Bośniaków wciąż jest odległe. W sobotę Europa oddaje cześć pamięci ponad 8 tysiącom zamordowanych w 1995 roku podczas wojny, która rozdarła Bałkany.

2015-07-11, 08:22

20 lat po masakrze, przez którą Bośnia cierpi do dziś. Srebrenica potrzebuje spokoju

Posłuchaj

Parlament Europejski oddał hołd ofiarom masakry w Srebrenicy - relacjonuje ze Strasburga Andrzej Geber (IAR)
+
Dodaj do playlisty

20 lat - tyle mija od czasu największego ludobójstwa, które miało miejsce po II Wojnie Światowej. Bośniacy domagają się nazywania właśnie tym słowem wydarzeń, do których doszło w Srebrenicy. Z kolei Serbowie starają się terminu "ludobójstwo" unikać. 

Może w drodze do pojednania ta kwestia powinna schodzić na dalszy plan, bo przecież nie może istnieć jedno "właściwe" słowo na zabicie ponad 8 tysięcy bezbronnych ludzi - mężczyzn, chłopców, ojców, synów, braci. Żadne określenia mogą oddać ogromu cierpienia i skali okrucieństwa zbrodni, która cały czas jak zadra tkwi w mieszkańcach Bośni i Hercegowiny.

Bierność największym grzechem

W przypadku masakry, do której doszło w Srebrenicy, 20 lat to tyle co nic. Ten czas nie wystarczył nawet do tego, by zidentyfikować wszystkie ofiary czy podać dokładną liczbę zabitych. W czwartek przez Sarajewo, stolicę Bośni i Hercegowiny, przejeżdżał transport wiozący kolejne 136 ciał zidentyfikowanych ofiar. Przed pałacem prezydenckim zgromadziły się tysiące ludzi, którzy chcieli oddać im hołd.

Uroczysty pogrzeb odbędzie się w sobotę w Srebrenicy, podczas obchodów 20. rocznicy zbrodni. Jak dotąd w jej miejscu zostało pochowanych 6241 osób, których tożsamość udało się ustalić. Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy zostaną zakończone prace, mające przynajmniej w części dać spokój rodzinom ofiar masakry dokonanej przez bośniackich Serbów. O ile w ogóle można mówić o tym, że bliscy zabitych w 1995 roku, do końca swoich będą w stanie zaznać spokoju.

REKLAMA

Historia wojen domowych pokazuje jasno, że szczególnych okrucieństw są w stanie dopuszczać się w nich wszystkie strony konfliktu. W przypadku wojny na Bałkanach potwierdził to Tadeusz Mazowiecki, który podczas konfliktu przez 3 lata był specjalnym sprawozdawcą ONZ ds. przestrzegania praw człowieka. Dokumentował  m.in. czystki etniczne, w które Europa początkowo nie chciała wierzyć.

Po wydarzeniach w Srebrenicy Mazowiecki zrezygnował ze swojej funkcji, w ostatnim raporcie pisząc, że wszystkie strony łamały prawa człowieka. Znalazły się w nim zeznania świadków, którym udało się przeżyć masakrę. Rezygnacja była gestem sprzeciwu wobec bezczynności sił ONZ w stosunku do dramatu, który rozgrywał się właściwie przed ich oczami.

"Jesteśmy też – każdy z nas – odpowiedzialni za to, jak toczy się świat. Wolność ludzka posiada jakby to ograniczenie, że człowiek nie może uwolnić się od wyboru. Jakie by nie było jego miejsce w świecie i w społeczeństwie, wybór jakiego dokonuje swoim postępowaniem, nie rozpływa się w nicości, ale bądź powiększa to, co budzi nadzieję, bądź też zasila to, co jest złem i rozpaczą.” – brzmi fragment artykułu programowego miesięcznika "Więź” z 1958 roku, którego twórcą był Tadeusz Mazowiecki.

Paramilitarny charakter walczących oddziałów, w których było miejsce nie tyle dla ludzi z kryminalną przeszłością, co przestępców celowo poddawanych amnestii po to, by siać terror wśród ludności cywilnej i wrogich wojsk – to po części odegrało rolę w masakrze w Srebrenicy.

REKLAMA

Ta wojna była szokująca przede wszystkim dlatego, że praktycznie z dnia na dzień zmieniła sąsiadów we wrogów. Ludzie, którzy znali się przez lata, nagle znaleźli się po dwóch stronach barykady. W momencie, w którym wszyscy się znają, kiedy zaczynało się zabijanie, świadkowie nie mogli ocaleć. Niestety, w tym, że mieszkańcy Bałkanów musieli przejść przez piekło na ziemi, swój udział miała także bierność Zachodu.

Bez jednego strzału

Podczas trwającej w latach 1992-95 wojny, do której doszło na skutek rozpadu Jugosławii, Srebrenica i obszar w jej okolicy był jedną z tak zwanych safety zones, stref bezpieczeństwa (choć dochodziło też do tego, że oddziały paramilitarne używały ich jako kryjówek).

Cywilów w tym miejscu miały strzec oddziały pokojowe ONZ - holenderscy żołnierze pod dowództwem pułkownika Thoma Karremansa, stacjonujący w sile 400 ludzi w oddalonej o 6 kilometrów miejscowości Potocari.
Bośniaccy Serbowie zdobywali kolejne wioski i miasta, zmuszając wojska bośniackie do wycofywania się. Mimo próśb Karremansa dowództwo nie zdecydowało się na powiększenie kontyngentu, a w obliczu zbliżającego się zagrożenia nie udzieliło też wsparcia lotniczego. Doprowadziło to do tego, że zarówno żołnierze, jak i cywile, którzy szukali schronienia w Potocari, znaleźli się się w okrążeniu. Nieliczne siły bośniackie nie mogły zatrzymać Serbów, dodatkowo kilkunastu Holendrów trafiło do niewoli.

11 lipca 1995 roku, po wkroczeniu napastników, Karremans był przesłuchiwany przez dowodzącego oddziałami bośniackich Serbów generała Ratko Mladicia, po wojnie jednego z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Agresywny serbski generał, zastraszony holenderski pułkownik, któremu został odebrany jakikolwiek wybór - taki obrazek ukazuje się oczom widza na nagraniu.

REKLAMA

Siły pokojowe zostały rozbrojone, podobnie jak wszyscy mężczyźni, którzy znajdowali się wtedy w Srebrenicy. To był warunek Mladicia, który gwarantował, że ci, którzy rzucą broń, będą żyć. Trudno uwierzyć, że Holendrzy mogli nie wiedzieć, jak skończy się to dla muzułmańskiej ludności. Poddali się bez jednego strzału.

Foto: PAP/EPA TOUSSAINT KLUITERS  Foto: PAP/EPA TOUSSAINT KLUITERS

Zachowały się nagrania, na których można zobaczyć, jak przed opuszczeniem strefy Karremans odbiera od Mladicia prezenty dla siebie i swojej żony, po czym razem z bośniackimi Serbami pije rakiję. Żołnierze tańczą w kółku, popijając piwo i śpiewając, niektórzy mają na głowach błękitne berety sił pokojowych. Na kolejnym obrazku Mladić macha do odjeżdżających Holendrów i salutuje im.

W 2002 roku raporty dotyczące Srebrenicy spowodowału dymisję rządu Wima Koka. W 2014 roku holenderski sąd uznał, że państwo ponosi cywilną odpowiedzialność za śmierć 300 muzułmańskich mężczyzn i chłopców, zabitych w Srebrenicy. Ta liczba to zaledwie niewielki procent ze wszystkich, którzy zostali zgładzeni.

REKLAMA

"Najpierw ewakuować kobiety i dzieci"

- Wiecie kim jestem? Nazywam się Ratko Mladić. Nie bójcie się, jesteście bezpieczni, nikt nie zrobi wam żadnej krzywdy. Najpierw trzeba ewakuować kobiety i dzieci. Pilnujcie, żeby żadne się nie zgubiło - mówił do Bośniaków przed zgromadzonymi w Potocari autobusami, którymi żołnierze wywozili ze Srebrenicy bośniackie kobiety i dzieci. W sumie było ich ponad 20 tysięcy. Wtedy mu dziękowały, nie wiedząc jeszcze jaki los czeka mężczyzn, którzy zostali w mieście – ich mężów, synów, ojców.

Po wyjeździe tych, którzy nie byli zdolni do walki, rozpoczął się trwający 4 dni masowy mord mężczyzn i chłopców. Zanim to się stało świadkowie donosili też o gwałtach i zbrodniach na cywilach, także dzieciach.

Mężczyźni w wieku od 12 do 77 lat byli rozstrzeliwani i grzebani w masowych grobach w Srebrenicy i sąsiednich miejscowościach. Część z tych, którzy zdołali uciec jeszcze przed wkroczeniem oddziałów do miasta, przedzierała się przez okoliczne lasy do Tuzli. Tam była kolejna strefa bezpieczeństwa ONZ. Na nich zaczęło się polowanie.

Początkowo liczba ofiar była szacowana na kilka tysięcy osób. Stopniowo, wraz z odkrywaniem kolejnych masowych grobów, relacjami świadków i tworzeniem list zaginionych, wzrosła do ponad 8 tysięcy. O masakrę oskarżano głównie Ratko Mladicia, Radovana Karadžicia (były prezydent Serbskiej Republiki BiH) i Radislava Krsticia. Ten ostatni, dowodzący żołnierzami podczas zbrodni, został skazany w 2001 roku przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii na 46 lat więzienia m.in. za ludobójstwo. Wyrok odsiaduje w Polsce, przeniesiono go po tym, jak trzech muzułmańskich więźniów próbowało zamordować go w angielskim więzieniu w ramach zemsty za to, czego się dopuścił.

REKLAMA

Obraz Radovana Karadžicia i Ratko Mladicia w Serbii wciąż jest dwojaki. Mimo zmian, jakie cały czas zachodzą w kraju, część ludzi dalej uznaje ich za patriotów, bohaterów i ofiary polityki wielkich mocarstw wobec Serbii. Inni są zdania, że jako zbrodniarze powinni ponieść konsekwencje tego, do czego dopuścili i w czym brali udział. Wiadomo jednak, że wina nie może skupić się tylko na nich, tak samo jak wojenne zbrodnie nie były wyłącznie udziałem Serbów.

Gdy Karadžić został schwytany (2008 rok), w Belgradzie nacjonaliści zorganizowali protest przeciwko wydaniu go trybunałowi w Hadze. Zebrało się ich około 15 tysięcy, śpiewających patriotyczne pieśni, trzymając portrety swojego bohatera w rękach. W procesach do dziś nie zapadły wyroki.

Kofi Annan, były Sekretarz Generalny ONZ, po dekadzie od wydarzeń w Srebrenicy przyznał, że Narody Zjednoczone nie zareagowały adekwatnie do sytuacji, a idea bezstronności nie sprawdziła się w przypadku konfliktu w Bośni. Zapewnił także, że bez względu na to, ile czasu zajmie odkrycie prawdy, ONZ zrobi wszystko, by powstała pełna i właściwa ocena zbrodni.

- Bez sprawiedliwości nie może być pojednania i pokoju dla rodzin ofiar - powiedział. Można jednak odnieść wrażenie, że poczucia sprawiedliwości nie odczuwa praktycznie nikt z tych, którzy ucierpieli.

REKLAMA

Srebrenica potrzebuje spokoju

W dniach poprzedzających obchody 20. Rocznicy zbrodni w Srebrenicy Parlament Europejski zaapelował do polityków Bośni i Hercegowiny o pogodzenie się z przeszłością, pojednanie i współpracę. Problem w tym, że masakrę w Srebrenicy wciąż traktuje się jako kartę, wykorzystywaną w politycznych rozgrywkach. Nie tylko w Bośni, ale także w Serbii.

- Nadszedł czas, aby pokazać, że Serbowie są gotowi do pojednania i do tego, aby pochylić głowę przed ofiarami innych narodów – powiedział premier Aleksandar Vucić, który ma reprezentować kraj na sobotnich uroczystościach w Srebrenicy. Dodał, że Serbia jest w stanie przyznać, iż jej obywatele popełnili przestępstwa godne potępienia i odpowiedzą za nie.

Powiązany Artykuł

Rosyjskie weto w sprawie rezolucji o Srebrenicy po raz kolejny sprawiło, że dyskusje rozgorzały na nowo, tak w Serbii, jak i w Bośni. Rosja, jedyny stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, nie wyraziła zgody na użycie w rezolucji określenia "zbrodnia ludobójstwa" względem wydarzeń w Srebrenicy.

To wszystko nie pomaga w tym niesamowicie trudnym pojednaniu, które wciąż wydaje się odległe. Srebrenica. 20 lat po zakończeniu wojny, żywym i martwym w Srebrenicy potrzeba spokoju, przede wszystkim od polityki – można przeczytać na stronie serbskiego radia i telewizji Radio-Televizija Srbije. 

REKLAMA

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl, IAR

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej