Niemiecka prasa: skazanie starca-esesmana ma sens

Niemiecka prasa pozytywnie ocenia skazanie 94-letniego esesmana, strażnika z Auschwitz. - Była cicha amnestia dla sprawców zza biurka, dla tych, którzy byli jednym z wielu tysięcy trybów maszyny zabijania – piszą niemieccy dziennikarze.

2015-07-16, 12:17

Niemiecka prasa: skazanie starca-esesmana ma sens

Posłuchaj

Niemieckie media o procesie strażnika z Auschwitz. Relacja Wojciecha Szymańskiego z Berlina (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Czy skazanie starca na karę więzienia ma sens? - pyta "Süddeutsche Zeitung" w komentarzu poświęconym wyrokowi na byłego strażnika w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. - Tak, ponieważ zasady moralne nie ulegają przedawnieniu - odpowiada komentator

94-letni Oskar Gröning, nazywany księgowym Auschwitz, został w środę skazany na cztery lata więzienia. Komentatorzy przypominają, że przez całe dziesięciolecia w Niemczech chroniono ludzi takich jak Gröning.

Oskar Gröning okazał skruchę >>>

Komentator "Süddeutsche Zeitung" zwraca uwagę, że wcześniej, do skazania byłych obozowych esesmanów, konieczne było udowodnienie im konkretnego przypadku morderstwa. Jak czytamy, obowiązywała cicha amnestia dla tak zwanych sprawców zza biurka. Środowy wyrok pokazuje jednak, że kto służył w aparacie zagłady, nie może utrzymywać, że nie miał z zagładą do czynienia, bo osobiście nikogo nie zamordował. Autor tekstu dodaje, że ciąganie starców po sądach ma sens. Moralne pryncypia nie ulegają bowiem przedawnieniu i nigdy nie jest za późno, aby dojść do tego wniosku.

REKLAMA

”Odpowiedzialność za czyny”

Autor komentarza zamieszczonego w czwartkowym wydaniu "Süddeutsche Zeitung" pisze, że były esesman został skazany, ponieważ "sprawował funkcję w machinie, której jedynym celem było zabijanie". W "systemie mordowania" uczestniczyły "dziesiątki tysięcy, a nawet setki tysięcy ludzi" - począwszy od kwatery Hitlera poprzez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, aż po urzędników w administracji cywilnej, którzy "pieczołowicie rejestrowali żydowskich mieszkańców okupowanych miast, zdając sobie sprawę, że sporządzane przez nich listy stanowią podstawę do ich deportacji". Jak podkreśla dziennik, głównym przesłaniem wyroku jest konstatacja, że "ludzie ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny". "Kto służy w aparacie, którego celem jest unicestwianie (ludzi), ten nie może twierdzić, że nie ma z unicestwieniem nic wspólnego, tylko dlatego, że osobiście nikogo nie zatłukł i nie zastrzelił" - tłumaczy autor komentarza.

"SZ" zwraca uwagę, że po wojnie interpretowano niestety inaczej przepisy prawa karnego wobec winnych Holokaustu. Niemieckie sądy musiały udowodnić oskarżonym strażnikom i innym uczestnikom procesu zagłady popełnienie konkretnego morderstwa, co w wielu przypadkach nie było możliwe. Niemiecki wymiar sprawiedliwości zawiódł nie tyle z powodu niechętnej postawy sędziów, choć wielu z nich faktycznie nie sprawdziło się. "Głównym problemem była postawa ustawodawcy, a wraz z nim powojennego społeczeństwa z jego niezdolnością do empatii i do stawienia czoła własnej winie" - czytamy w "SZ".

Nie doszło jednak do ostatecznej grubej kreski, gdyż w 1979 roku Bundestag nie uchwalił przedawnienia wojennych morderstw.

II WOJNA ŚWIATOWA: SERWIS SPECJALNY PORTALU POLSKIERADIO.PL >>>

Wyrok w Lüneburgu


Sąd w Lüneburgu skazał w środę 94-letniego Oskara Gröninga, byłego strażnika z niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, na karę czterech lat pozbawienia wolności. Sędziowie uznali go winnym pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 300 tys. osób.

Komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że wyrok czterech lat więzienia jest symboliczny, liczy się sam fakt przeprowadzeniu procesu. Powinien on być powodem do refleksji dla wszystkich, którzy umożliwiali istnienie obozów.

PAP/IAR/agkm

REKLAMA

(Proces byłego strażnika z Auschwitz; źr. DE RTL TV/x-news)

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej