Znany biznesmen współpracownikiem ABW, CBA i CBŚ?
- Nie było gry między służbami specjalnymi w sprawie Marka Falenty, wszystkie procedury zostały zachowane - podkreślił minister-koordynator służb specjalnych Marek Biernacki.
2015-07-16, 22:42
Posłuchaj
Jak podała w czwartek "Gazeta Wyborcza", podejrzany o zlecanie nielegalnych podsłuchów w restauracjach Marek Falenta był współpracownikiem trzech służb specjalnych: ABW, CBA i policyjnego CBŚ (obecnie CBŚP), które nawzajem o tym nie wiedziały.
Marek Biernacki powiedział, że zespół kontrolny powołany w ABW wyjaśniał sprawę zainteresowania tej służby Falentą, a efekty działania zespołu przedstawiał posłom sejmowej komisji szef Agencji Dariusz Łuczak. - Natomiast sprawa kontaktów Falenty z CBA jest wyjaśniana w prokuraturze - oświadczył.
Koordynator służb specjalnych nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy Falenta był informatorem ABW, CBA i policyjnego CBŚ. - Ale wiadomo, że te służby interesowały się panem Falentą, każda z nich z innych powodów - poinformował.
Afera podsłuchowa - czytaj więcej>>>
"Najważniejsze, by procedury były przestrzegane"
Premier Ewa Kopacz proszona o komentarz do doniesień "GW", zaznaczyła, że wypowiedział się już Biernacki, któremu trudno zarzucić brak doświadczenia, bo tworzył służby, pracował jako minister sprawiedliwości.
- Można nam zarzucać, że może nie ma zbyt wielkiej koordynacji służb (...), ale nie wiem, co byłoby gorsze, czy nie byłoby gorsze, gdyby rządzący rzeczywiście sterowali tymi służbami, albo, nie daj Boże, wykorzystywali te służby w walce politycznej - stwierdziła.
Dodała, że został przygotowany projekt ustawy, który precyzuje koordynację i pracę służb, jednak utknął w Sejmie. Oceniła, że w świetle afery "która w tej chwili jest orężem w walce wyborczej, powinniśmy jednak rzeczywiście z tym projektem ustawy popracować i dopracować go na tyle, aby nie wykorzystywać służb w walce politycznej".
Marek Falenta ze statusem "dialoganta"
Według "GW", po wybuchu afery podsłuchowej szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Dariusz Łuczak powołał specjalny zespół, który analizował relacje Falenty z wrocławską delegaturą Agencji, a wyniki pracy zespołu świadczą o tym, że Agencja rozpracowywała Falentę w latach 2003-2011 w związku z jego spółką Electus.
W 2011 roku Falenta ze statusu "figuranta" uzyskał status "dialoganta", czyli osobowego źródła informacji. Prowadzący sprawy Falenty kpt. Bogusław T. odszedł w 2012 roku na emeryturę i znalazł pracę u Falenty.
W 2013 roku w "dialog" włączyła się delegatura ABW z Katowic. Jej dwóch oficerów interesował import węgla z Rosji, którym zajmował się Falenta, a co rząd uznawał za groźne dla polskiego górnictwa. Według zespołu informacje Falenty nie miały wartości i na ich podstawie nie wszczęto żadnego śledztwa. Mimo to "dialog" był kontynuowany - pisze "GW".
"GW" podała, że kontrolerzy z ABW stwierdzili, iż relacje z Falentą łamały przepisy o pracy ze źródłami oraz że zawiódł nadzór, który powinien był przerwać bezowocną współpracę. Za pomocą wykrywacza kłamstw stwierdzili, że nie wiedzieli oni, iż informacje Falenty pochodzą m.in. z nielegalnych podsłuchów.
Łuczak zwolnił szefa delegatury we Wrocławiu i kilku jej naczelników. Sam też chciał odejść, ale jego dymisja nie została przyjęta - utrzymuje "GW".
Został prywatnym detektywem Falenty
Zdaniem dziennika bardziej powściągliwe było Centralne Biuro Antykorupcyjne, z którym Falenta też współpracował. On i emerytowany kpt. Bogusław T. przekazywali agentom z Wrocławia informacje z nagrań.
CBA nie zwolniło jednak swoich agentów z tajemnicy służbowej, by mogli opowiedzieć prokuraturze o tych kontaktach. Pracę straciło kilka osób z wrocławskiego Biura - podała "GW".
Według gazety, najmniej wiadomo o relacjach Falenty z CBŚ. Miał go rozpracowywać i potem prowadzić Krzysztof S. z delegatury w Lublinie. Odszedł on na emeryturę i jest prywatnym detektywem pracującym dla Falenty.
"Żadna służba nie informuje o współpracownikach"
Rzecznik ABW płk Maciej Karczyński przyznał, że szef Agencji "polecił przeprowadzić wewnętrzną kontrolę mającą na celu wyjaśnienie kontaktów funkcjonariuszy z Markiem F. i ich charakteru". Jej wyniki po zakończeniu przekazano prowadzącym postępowanie. Oznajmił, że ABW od samego początku ściśle współpracuje z prokuraturą.
- Żadna służba specjalna na świecie nie informuje o tym, czy ktoś był lub nie był jej współpracownikiem. Potwierdzenie lub zaprzeczenie tego byłoby złamaniem podstawowych zasad - powiedział z kolei rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Akt oskrżenia wobec Falenty we wrześniu?
W czwartek Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga podała, że możliwe jest sporządzenie we wrześniu aktu oskarżenia wobec m.in. Marka Falenty w sprawie nielegalnie nagranych rozmów osób publicznych w stołecznych restauracjach.
Śledztwo w sprawie podsłuchiwania od lipca 2013 roku do czerwca 2014 roku w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych jest przedłużone do 17 września.
Jeszcze w ubiegłym roku zarzuty postawiono biznesmenowi Falencie, który miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji Łukaszowi N. i Konradowi L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
Z ustaleń śledztwa wynika, że nagranych zostało ponad 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. W śledztwie dotychczas przesłuchano 240 świadków, dokonano 35 przeszukań i przeprowadzono trzy eksperymenty procesowe. Uzyskano także 19 opinii kryminalistycznych.
"GW" podała, że w akcie oskarżenia zapewne utrzyma się hipoteza, że nagrania były zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, gdzie miał udziały, oraz próbą zdobycia ważnych informacji dla jego działalności gospodarczej.
PAP/aj/kk
REKLAMA