Odwet za zamach w Turcji. Kurdowie zabili policjantów
Kurdyjscy separatyści z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) przyznali się do zastrzelenia w środę dwóch tureckich policjantów w leżącej przy granicy z Syrią prowincji Sanliurfa. Był to odwet za poniedziałkowy zamach zorganizowany przez Państwo Islamskie (IS).
2015-07-22, 21:19
W komunikacie umieszczonym na jednej ze swych stron internetowych PKK podała, że policjanci zostali zabici za "współpracę z bandami z Państwa Islamskiego".
Zabójstwo potępił na Twitterze turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu, określając je jako "podły atak".
Wcześniej informowano, że funkcjonariusze zostali znalezieni martwi w budynku w mieście Ceylanpinar. Otrzymali strzały w głowę. Władze nie potwierdzały, czy atak na policjantów był aktem terroru.
Informacje o śmierci policjantów napłynęły dwa dni po zamachu samobójczym w Suruc, innym mieście nadgranicznym, odległym o około stu kilometrów na zachód. W zamachu w Suruc, najprawdopodobniej zorganizowanym przez IS, zginęły 32 osoby, młodzi działacze lewicowi popierający sprawę kurdyjską.
Wielu Kurdów w Turcji, a także zwolenników opozycji, oskarża władze o to, że w konflikcie w Syrii, gdzie oddziałom IS przeciwstawiają się tamtejsi Kurdowie, Ankara wspiera Państwo Islamskie - zauważa Reuters. Premier Ahmet Davutoglu zaprzeczał we wtorek zarzutom, by władze milcząco wspierały dżihadystów i w ten sposób nieświadomie zachęciły do ataków na terenie Turcji.
Cihan News Agency/x-news
Antyrządowe protesty
Według najnowszych danych w nocy policja turecka zatrzymała w Stambule co najmniej 51 uczestników protestów antyrządowych, które wybuchły we wtorek późnym wieczorem. Policja skonfiskowała ponad 200 koktajli Mołotowa oraz karabin.
RUPTLY/x-news
Protestujący wyszli także na ulice w Ankarze i miastach na kurdyjskim południowym-wschodzie. Oskarżyli prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) o to, że są "współpracownikami" zamachowca z Suruc. Policja rozpędziła demonstrantów gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Będąca w opozycji prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) wezwała na wielką demonstrację w Stambule w sobotę.
Ugrupowanie napisało w oświadczeniu, że "chociaż odpowiedzialnością za atak obarczono Państwo Islamskie, to prawdziwą odpowiedzialność ponosi rząd z AKP na czele, który nie podejmował skutecznych działań przeciwko Państwu Islamskiemu i innym reakcyjnym siłom".
Sprawca zamachu znany
Władze Turcji zidentyfikowały sprawcę zamachu - podała w środę AFP, powołując się na źródła oficjalne. Według rozmówcy tej agencji zamachowiec to mężczyzna w wieku ok. 20 lat pochodzący z prowincji Adiyaman na południowym wschodzie Turcji. Zaledwie dwa miesiące wcześniej dołączył do Państwa Islamskiego - dodało źródło.
Z kolei agencja Reutera podała, że są mocne dowody, sugerujące, iż chodziło o 20-latka kurdyjskiego pochodzenia, który w ubiegłym roku wyjechał do Syrii z pomocą ugrupowania powiązanego z IS. Reuters powołuje się na urzędnika wysokiego szczebla.
Mężczyzna ten, który według lokalnych mediów nazywał się Seyh Abdurrahman Alagoz, miał powiązania ze sprawcą zamachu bombowego z 5 czerwca. Do ataku doszło wtedy na wiecu HDP w Diyarbakir, dwa dni przez wyborami parlamentarnymi. Zginęły wówczas cztery osoby, a co najmniej 200 zostało rannych.
Dziennik "Radikal" cytuje matkę mężczyzny, która powiedziała, że zamachowiec z Suruc był dawnym studentem uniwersytetu w Adiyaman. Pracował jako malarz, zanim wyjechał za granicę z 25-letnim bratem.
- Nie wiem, co robili za granicą. Nigdy mi tego nie powiedzieli. Mówili tylko, że wszystko u nich w porządku - powiedziała gazecie Semure Alagoz. - "Nie wiem, gdzie on teraz jest. Nie wiem, czy przyłączyli się do IS, czy pojechali na dżihad. To dobrzy chłopcy, nikomu nie zrobiliby krzywdy - dodała.
Władze zablokowały Twitter
W środę w Turcji przez kilka godzin zablokowany był dostęp do Twittera. Był to rezultat nakazu sądowego, mającego na celu uniemożliwienie rozpowszechniania zdjęć ataku w Suruc. Agencja AP pisze, że władzom chodziło też o utrudnienie użytkownikom skrzykiwania się na antyrządowe protesty.
PAP, bk
REKLAMA
REKLAMA