Primera Division: Real wystawił się na pośmiewisko. Sekundy spóźnienia przekreślą głośny transfer?

Ostatni dzień okienka transferowego miał być zarazem końcem sagi związanej z przenosinami bramkarza Manchesteru United Davida De Gei do Realu Madryt. Według doniesień hiszpańskich mediów zakupu nie udało się dopiąć przed terminem, narażając "Królewskich" na pośmiewisko.

2015-09-01, 18:00

Primera Division: Real wystawił się na pośmiewisko. Sekundy spóźnienia przekreślą głośny transfer?
David De Gea. Foto: www.facebook.com/DavidDeGeaOficial

Oba zainteresowany kluby twierdzą jednak, że wszystkie niezbędne dokumenty wysłano do władz Primera Division minutę przed zamknięciem okienka transferowego, co dawałoby szansę na pozytywne rozwiązanie sprawy i sfinalizowanie umowy. W tym momencie jednak nikt nie potrafi jednoznacznie powiedzieć, co poszło nie tak.

Wśród doniesień pojawiały się takie scenariusze jak plik zabezpieczony hasłem, przestarzałe oprogramowanie w biurze Realu czy zły format, w którym był zapisany plik. Nic dziwnego, że nikt nie spieszy się z wyjaśnieniami co do tej sytuacji.

Saga transferowa związana z przenosinami hiszpańskiego golkipera trwała od miesięcy. De Gea popadł przez to w niełaskę trenera "Czerwonych Diabłów", Luisa van Gaala, który odsunął go od składu. W ubiegłym sezonie bramkarz imponował formą, był jednym z najlepszych piłkarzy Manchesteru United, wielokrotnie ratował swojej drużynie punkty. Wciąż jednak tkwił problem w postaci tego, że pragnął on zostać zawodnikiem "Królewskich". Kolejne tygodnie stały pod znakiem walki o to, by gracz podpisał nową umowę.

Grający na Old Trafford od 2011 roku De Gea nawet nie chciał o tym słyszeć, nie robiły na nim wrażenia wielkie pieniądze, które tylko czekały na jego decyzję. Na pewno nie zabrakło mu determinacji, by odejść do "Królewskich", teraz jednak może być postawiony w sytuacji, w której ucierpi przez swoje zachowanie. Trudno oczekiwać, żeby fani z Manchesteru nie zwrócili uwagi na jego zachowanie. Luis van Gaal także nie należy do osób, które mają opinię takich, które z łatwością wybaczają błędy.

REKLAMA

Kontrakt Hiszpana wygasa w czerwcu 2016 roku, stąd też przeciągające się negocjacje między klubami - w styczniu zawodnik mógłby podpisać kontrakt z nowym pracodawcą, obowiązujący po zakończeniu obecnej umowy. Manchester nie zarobiłby na nim nawet funta.

O tym, że doszło do wpadki na ostatniej prostej transferu, media zaczęły informować tuż po północy. wpadce klubów. Wymagane dokumenty miały dotrzeć do LFP (Profesjonalna Liga Hiszpańska) niespełna minutę po północy, czyli o kilkadziesiąt sekund za późno. To uniemożliwiło rejestrację golkipera w składzie drużyny z Madrytu na sezon 2015/16. Władze ligi potwierdziły tylko, że De Gea nie został piłkarzem Realu.

Od podobnych doniesień zaczęły dzień także gazety. "Marca" określiła całe zamieszanie mianem "kompromitacji":

REKLAMA

Po północy kluby zapewniły jednak, że dokumenty przesłano o godz. 23.59 i mają na to dowód. Zamierzają walczyć o uznanie transferu. Cała sytuacja jest kuriozalna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że dwa wielkie kluby miały na zawarcie umowy czas od kilkudziesięciu dni. Jeśli okaże się, że do zawarcia umowy zabrakło kilkudziesięciu sekund, rzeczywiście będzie to kompromitacją.

W tym momencie zarówno Manchester, jak i Real Madryt, mogą bardzo żałować swojej opieszałości. "Czerwone Diabły" zostały z bramkarzem, który nie chce być w zespole, za pierwszego golkipera mając Sergio Romero, pod adresem którego można już usłyszeć pierwsze głosy krytyki.

Numerem jeden w Realu jest zaś bramkarz, który w ubiegłym sezonie był zastępcą Ikera Casillasa i wydaje się nie pasować do wizerunku "galaktycznego" zespołu, o którego właśnie taki wizerunek dba Florentino Perez.

Źródło: Press Focus/x-news

REKLAMA

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej