Politolodzy o referendum: niepotrzebne głosowanie

- Przez niedzielne głosowanie oraz wniosek prezydenta Andrzeja Dudy o zorganizowanie plebiscytu w październiku, idea referendum została skompromitowana - powiedział prof. Kazimierz Kik. - W tym momencie jest to instrument partyjnych rozgrywek i trudno będzie teraz przekonać Polaków, że jest to ważny element demokracji - wyjaśnił.

2015-09-07, 13:40

Politolodzy o referendum: niepotrzebne głosowanie

Posłuchaj

Kazimierz Kik o niedzielnym referendum (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W niedzielę w Polsce odbyło się ogólnokrajowe referendum zarządzone przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dotyczyło ono trzech kwestii: jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych i rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika. Według cząstkowych danych, ogłoszonych w poniedziałek rano na stronie Państwowej Komisji Wyborczej, frekwencja wyniosła 7,48 proc.

Referendum 2015>>>

"To porażka demokracji w Polsce"

Poziom frekwencji w niedzielnym referendum to według prof. Kazimierza Kika porażka demokracji w Polsce. Kik zauważył, że niska frekwencja nie jest wynikiem małej świadomości Polaków a zaniechań klasy politycznej. - Partiom politycznym bardziej się opłacało nie informować społeczeństwa o co chodzi w tym głosowaniu - stwierdził. Zdaniem politologa jest jeden zwycięzca referendum. To obecny polityk, wybierany w proporcjonalnych wyborach, który dostaje się do parlamentu poprzez "łaskawe rozdzielenie miejsca na listach przez lidera partii".

Zdaniem socjologa, prof. Radosława Markowskiego Polacy niechętnie uczestniczą w głosowaniach, a dobro i sprawy publiczne są im obce. Socjolog dodał, że po ogłoszeniu wyników zacznie się polityczny spór o to, która partia miała rację. Profesor powiedział, że zdumiewa go postawa Pawła Kukiza. Jego ruch, który był na początku ruchem jednomandatowych okręgów wyborczych, nie wziął praktycznie żadnego udziału w kampanii przedreferendalnej.

Negatywnie o referendum i pytaniach w nim sformułowanych wypowiedziała się też Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych. Według niej politycy zadali pytania, a potem umyli ręce. Materska-Sosnowska uważa, że najpierw należałoby przez rok albo dwa przedyskutować problemy, których dotyczyło referendum, a potem zorganizować plebiscyt z pytaniami bardziej konkretnymi, niż te zadane w niedzielę.

Posłuchaj

Dr Olgierd Annusewicz o niedzielnym referendum (IAR) 0:21
+
Dodaj do playlisty

 

- Instytucja referendum powinna być zreformowana - stwierdził dr Olgierd Annusewicz. W ocenie politologa wyborcy nie są przekonani o skuteczności takiego głosowania. - Instytucja referendum jest źle zaprojektowana. Szwajcarzy korzystają z referendum na co dzień, w Polsce jest wadliwie skonstruowane - oznajmił. W opinii Annusewicza próg referendalny powinien być zniesiony lub obniżony. Trzeba się też zastanowić, jaki wpływ na system prawny powinien mieć wynik referendum.

Posłuchaj

Dr Bartłomiej Biskup o niedzielnym referendum (IAR) 0:14
+
Dodaj do playlisty

 

REKLAMA

- Niedzielne głosowanie źle wróży instytucji referendum w Polsce - powiedział politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego. Politolog ocenił, że wyborcy uznali, iż udział w głosowaniu nie jest ważny dla państwa. - Spodziewana niska frekwencja oznacza, że obywatele nie bardzo przejęli się tymi tematami, nie uznali je za ważne - zaznaczył. Według Biskupa referendum nie wpłynie na poparcie dla Kukiza, który w sondażach ma coraz gorsze wyniki. Dodał, że referendum pokazało, że ludzie głosowali na niego w wyborach prezydenckich bez związku z JOW.

"Referendum to wydmuszka"

- Referendum to wydmuszka. Nie ma szans, by frekwencja zbliżyła się do wymaganych 50 proc., więc głosowanie nie będzie wiążące - ocenił dr Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego. Podkreślił, że referendum było tylko i wyłącznie elementem kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. - Nic w tym nie było poza próbą uratowania prezydentury po przegranej pierwszej turze - oznajmił. Ekspert wskazał, że na fiasku referendum straci przede wszystkim PO ale i Kukiz.

- Głosowanie od początku nie miało sensu - stwierdził politolog, prof. Wojciech Łukowski. Według niego Polacy właściwie ocenili istotę tego referendum i dlatego frekwencja będzie fatalna. Łukowski uważa, że do głosowania Polaków przede wszystkim zniechęcił polityczny charakter referendum. Jego zdaniem, bardzo wielu wyborców odebrało to głosowanie, nie jako poważne zapytanie o to, co sądzą o fundamentalnych kwestiach polskiego ustroju, ale jako element walki politycznej.

Prof. Andrzej Zybała z Collegium Civitas nie spodziewa się, żeby do urn poszło wielu Polaków. - Wszystko wskazuje na to, że ten plebiscyt nie będzie wiążący - powiedział. Dodał, że sam pomysł na referendum był niefortunny i wynikał z toczącej się w maju kampanii prezydenckiej. Ekspert zwrócił uwagę, że jeszcze przed wyborami publikowano sondaże, w których Polacy negatywnie wypowiadali się o tym referendum. Ponad 25 proc. wyborców przyznawało, że w ogóle nie rozumie pytań.

- Zabrakło wcześniej rzeczowej, pogłębionej dyskusji. To główna przyczyna niskiej frekwencji w referendum - tak uważa socjolog Robert Rogowski z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu. Jak podkreślił, nie zadbano o odpowiednią akcję promocyjną. - Zabrakło w tym zakresie debat emocjonalnie angażujących polityków i społeczeństwo. Na słabe zainteresowanie miała wpływ też waga samych pytań - oznajmił socjolog.

"Niskiej frekwencji winni są politycy"

Zdaniem dr Izabeli Kapsy z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, zła kampania i wątpliwe pytania sprawiły, że niedzielne referendum nie cieszyło się zainteresowaniem. Politolog zaznaczyła, że zarówno inicjator referendum - były prezydent jak i Kukiz, dla którego sprawa JOW jest kluczowa nie zadbali o zmobilizowanie głosujących. - Polacy mogli poczuć się zaniedbani - stwierdziła Kapsa. - Nikt nie podjął się wyjaśnienia konsekwencji pytań, które postawiono Polakom - oceniła.

- Tak ważnej instytucji w państwie demokratycznym jak referendum nie można traktować instrumentalnie. Właśnie taki przekaz płynie z bardzo niskiej frekwencji podczas niedzielnego głosowania. Polacy pokazali, że nie zamierzają uczestniczyć w takiej formie sporu politycznego - powiedział socjolog dr hab. Adam Bobryk z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Ekspert oświadczył, że referendum powinno dotyczyć istotnych kwestii i poddanych wcześniej poważnej debacie publicznej. Tymczasem - jak zauważył - w przypadku niedzielnego referendum trudno było mówić o istotnej debacie na temat pytań referendalnych.

- Niskiej frekwencji w referendum winni są politycy - przekonuje politolog Piotr Bajda z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jego zdaniem przez większości z naszych polityków to referendum było traktowane - jak się wyraził - jak "ciąża niechciana". Z powodu ich negatywnego nastawienia, głosowania nie poprzedziła społeczna dyskusja.

W opinii socjologa z Uniwersytetu Śląskiego, dr Marcina Gacka, przed głosowaniem zabrakło szerszej debaty. Jego zdaniem Polacy, którzy nie poszli głosować w referendum, są całkowicie usprawiedliwieni. Oni bowiem, zdaniem socjologa, wykazali się skłonnościami obywatelskimi. Chcieli pokazać swój sprzeciw wobec przedmiotowego potraktowania zarówno instytucji referendum, jak i samych obywateli. Gacek uważa, że z powodu referendum Komorowski zostanie zapamiętany negatywnie. - Zapisze się jako jeden z tych polityków, którzy psuli polską demokrację i społeczeństwo obywatelskie - oświadczył.

- Niska frekwencja wynika z błędnej interpretacji nastrojów społecznych po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Pamiętamy, że wszystkich zaskoczył 20 proc. wynik Kukiza, który startował z jednym hasłem - jednomandatowych okręgów wyborczych - powiedział dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych. Według niego Komorowski, wychodząc z inicjatywą referendum, "chciał pokazać, że idzie za głosem wyborców". - Już wtedy wielu ekspertów mówiło, że głos na Kukiza jest takim głosem antyestablishmentowym i większość jego zwolenników nie bardzo wie, o co z tymi JOW chodzi - podkreślił.

- To referendum skompromitowało w dużym stopniu ideę demokracji bezpośredniej - ocenił prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar. Według niego stoimy w obliczu poważnego problemu obecności referendum w naszym modelu demokracji. Smolar zaznaczył, że niebezpieczeństwem związanym z referendami jest to, że budzą one ogromne emocje, a ludzie, głosując, nie tyle odnoszą się do konkretnych pytań, co opowiadają się np. za lub przeciwko rządowi.

IAR, PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej