MON nie wyklucza nowego przetargu na śmigłowce dla armii
Negocjacje z Francją w sprawie zakupu śmigłowców Caracal trwają - mówi rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.
2016-02-04, 19:43
Posłuchaj
Z jego słów wynika, że nic w tej sprawie nie jest przesądzone. Francuskie maszyny, zakwalifikowane do finału przetargu, budziły obiekcje Prawa i Sprawiedliwości już w zeszłym roku.
W czwartek "Rzeczpospolita" podała informację o tym, że minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, podczas spotkania z francuskim szefem obrony narodowej, powiedział, że Polska kupi tylko kilka śmigłowców Caracal. Francuski rząd miał zgodzić się na tę propozycję. Ponadto, według informacji "Rz", ministerstwo miałoby zakupić pozostałe śmigłowce od firmy Lockheed Martin, producenta śmigłowców Black Hawk, których produkcja odbywa się w Mielcu.
Ze słów Misiewicza wynika, że nie da się wykluczyć rozpoczęcia procedury od początku - szefowie MON są w stałym kontakcie, ale nie doprowadzono do końca negocjacji offsetowych i bez ich wyników polski resort obrony wstrzymuje się od zajęcia stanowiska.
- W przypadku unieważnienia starego przetargu i powołania nowego - o ile do tego dojdzie - Airbus będzie mógł do niego podejść ponownie, a samo kontynuowanie przetargu zależy od negocjacji offsetowych - dodał Bartłomiej Misiewicz.
REKLAMA
Rzecznik MON zapewnia, że negocjacje są kontynuowane i być może będą prowadzone w Amsterdamie, gdzie rozpoczyna się dziś nieformalne, dwudniowe spotkanie unijnych ministrów obrony.
Kluczowe negocjacje offsetowe
W kwietniu 2015 r. w przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla wojska MON, kierowane wówczas przez Tomasza Siemoniaka (PO), zakwalifikowało do końcowego etapu śmigłowiec H225M (dawniej EC725) Caracal produkcji Airbus Helicopters. Decyzji sprzeciwiało się m.in. PiS.
Obecny szef MON Antoni Macierewicz na początku urzędowania podjął decyzję o przeglądzie postępowań dotyczących zakupów, w tym na śmigłowce. Od tego czasu ministerstwo sprawdza, czy przetargu nie należy powtórzyć.
Podpisanie kontraktu, wartego ok. 13,3 mld zł, zależy od wyniku toczących się obecnie w Ministerstwie Rozwoju negocjacji offsetowych. Z pisma, jakie do resortu wysłały pod koniec stycznia Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi, które miały być partnerem Airbusa, wynika, że producent śmigłowców chce się wycofać z jednego z kluczowych zobowiązań offsetowych - montażu i integracji systemów pilotażowo-nawigacyjnych. Według WZL-1 spowodowałoby to, że Airbus Helicopters nie spełni wymagań, które przewidziano w zaproszeniu do składania ofert.
REKLAMA
Oświadczenie Airbusa
Airbus Helicopters wydał w czwartek oświadczenie dementujące plotki o wycofywaniu się z umowy przetargowej.
"Jedyną prawdziwą informacją jest to, że trwają rozmowy z Ministerstwem Rozwoju, oraz że jesteśmy gotowi wspierać naszych polskich partnerów tak jak zawsze deklarowaliśmy, a WZL-1 w Łodzi są jednym z najważniejszych podmiotów w tym gronie - napisano w oświadczeniu.
Airbus Helicopters chce nadal współpracować z polskim przemysłem, nie tylko poprzez sprzedaż śmigłowców Caracal.
- Zostanie to zrealizowane przy wsparciu wszystkich działów Grupy Airbus oraz głównych dostawców, poprzez wysoce innowacyjne projekty, z zaangażowaniem polskiego przemysłu oraz nowo powstałych zakładów - czytamy w komunikacie grupy Airbus.
REKLAMA
"Szkoda dla armii"
- Ewentualne dstąpienie od zakupu 50 śmigłowców Caracal zaszkodzi polskim siłom zbrojnym - uważa Czesław Mroczek. Były wiceminister resortu obrony nie ma wątpliwości, że taka decyzja Antoniego Macierewicza może mieć szereg konsekwencji militarnych i ekonomicznych.
Jego zdaniem podział zamówienia na śmigłowce pomiędzy trzy przedsiębiorstwa spowodowałby, że ucierpi polskie wojsko. - Otrzymamy po kilka egzemplarzy różnych maszyn. Ich utrzymanie będzie kosztowne bo trzeba będzie budować potrójne zespoły do utrzymania tych maszyn - to będzie bardzo trudne - mówił Mroczek, tłumacząc, że tego właśnie chciano uniknąć wybierając maszyny jednego typu.
IAR, PAP, bk
REKLAMA