Liga Mistrzów: zbliża się koniec Wengera w Arsenalu? Kolejny sezon pełen rozczarowań

Dni Arsene'a Wengera w Arsenalu dobiegają końca? Zespół zawiódł w tym sezonie na każdym froncie, a atmosfera na trybunach robi się gęsta. 20 lat pracy z "Kanonierami" będzie może mieć smutny epilog.

2016-03-17, 14:35

Liga Mistrzów: zbliża się koniec Wengera w Arsenalu? Kolejny sezon pełen rozczarowań

Posłuchaj

Ewa Wysocka o awansie FC Barcelony do ćwierćfinału Ligi Mistrzów (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Wenger przejął drużynę w październiku 1996 roku - prosty rachunek daje prawie dwie dekady pracy. Pracy, która zapisze się w historii klubu jako jeden z jego najlepszych okresów. Był pierwszym trenerem "Kanonierów" spoza Wysp Brytyjskich. W debiutanckim sezonie drużyna zajęła 3. miejsce w Premier League. Sezon wcześniej zespół uplasował się na 5. pozycji, stąd też Francuz szybko przekonał do siebie kibiców i piłkarzy.

Pracę zaczął od zdecydowanych i odważnych kroków, przebudował drużynę, wpoił jej swoje zasady. A te dotyczyły nie tylko czysto piłkarskiego aspektu - oprócz treningów i taktyki zmienił dietę piłkarzy oraz tryb życia, który w przypadku niektórych zawodników mocno odbiegał od sportowego.

Z perspektywy czasu można mówić o rewolucji, która rozpoczęła się nie tylko w tym klubie, ale w całej angielskiej piłce. Tych zasług nie da się podważać i przełożyły się one na sukcesy w pierwszej dekadzie szkoleniowca za sterami "Kanonierów". Wtedy wszystko, co wielkie, było dopiero przed Wengerem i Arsenalem. Teraz wydaje się, że najlepsze lata są przeszłością.

Sezon 2003/04 przeszedł do historii Premier League dzięki "Niezwyciężonym" - Arsenal w całej kampanii nie poniósł ani jednej porażki. Z 38 spotkań wygrał 26, dołożył do tego 12 remisów. Mistrzostwo i tytuł najlepszego angielskiego zespołu było niepodważalne. Jednocześnie też stało się to w pewien sposób przekleństwem - ten sezon stał się na długie lata punktem odniesienia dla fanów "Kanonierów". W kolejnej batalii drużyna nie obroniła mistrzowskiego tytułu. Nie odzyskała go do dziś. Nic trwa wiecznie, szczególnie w lidze tak wyrównanej jak angielska Premier League. 

REKLAMA

Od czasów wielkiej drużyny piłka zmieniła się znacząco, począwszy pompowania niewyobrażalnych kwot w kluby i nieustannym wzroście wynagrodzeń piłkarzy, przez szkolenie młodzieży, na zarządzaniu klubem kończąc. Wenger, w którym wielu widziało jednego z ostatnich futbolowych "romantyków", sprawiał wrażenie człowieka, który chciał tych zmian uniknąć. Stąd też bolesne tracenie piłkarzy, wybierających bogatsze kluby, chęć wygrywania młodymi zawodnikami, próby wychowywania gwiazd, a nie ich kupowanie. 

Arsenal jest klubem, który wciąż utrzymuje kontakt z czołówką, ale już od ponad dekady w żaden sposób nie może znaleźć drogi do tego, by choćby w jednym sezonie ją prześcignąć. 6 razy zajmował czwarte miejsce w Premier League. Największe sukcesy od czasów "Niepokonanych"? Trzy razy zdobywał Puchar Anglii, jednak to dla większości wielkich klubów jest zaledwie nagrodą pocieszenia.

W Lidze Mistrzów niemoc trwa od lat - porażka z Barceloną była szóstym przypadkiem z rzędu, kiedy "Kanonierzy" pożegnali się z elitarnymi europejskimi rozgrywkami na fazie 1/8 finału. 

REKLAMA

Ostatnie sezony są do siebie bliźniaczo podobne - szumne deklaracje, okresy świetnej gry, kiedy zespół jest w stanie pokonać każdego, eksplodujący potencjał młodych gwiazd. Ostatecznie jednak przychodzi rozczarowanie w postaci chwili, kiedy wszystko zaczyna upadać jak domek z kart.

W tym roku kibice oglądają to w ostatnim miesiącu. Z ostatnich ośmiu meczów Arsenal sześć, dołożył do tego remis w Derbach Północnego Londynu i wygraną w Pucharze Anglii z Hull City (którą zaprzepaścił zaledwie kilka dni później). Nic dziwnego, że na trybunach The Emirates coraz głośniej słychać wyrazy niezadowolenia. 

"Arsene, dziękujemy za wspomnienia, ale czas się pożegnać" - taki transparent można było zobaczyć w ostatnich spotkaniach. 

REKLAMA

Kibice zarzucali Wengerowi transferową bierność w ostatnich, brak wielkich transferów i granie młodzieżą, której brakuje charakteru. Odpowiedzią było sprowadzenie z Realu Madryt Mesuta Oezila i Alexisa Sancheza z Barcelony. Piłkarska jakość na najwyższym poziomie, liderów jednak jak nie było, tak nie ma. Brakuje zawodników pokroju Bergkampa, Vieiry czy Henry'ego, którzy oprócz umiejętności dodawali też od siebie charakter.

- Zbudowałem Arsenal ciężką pracą, bez środków z zewnątrz. Porównajcie go z tym, co były gdy tu przyjechałem z tym, co jest teraz. Wszystko poszło do przodu, bez niczyjej pomocy. Nie mam żadnych wątpliwości dotyczących mojej motywacji, jestem nawet bardziej zmotywowany niż w momencie, w którym zaczynałem pracę. Chcę, żeby klub dalej się rozwijał. Oddanie i poświęcenie są najważniejsze - powiedział Wenger.

W czołowych ligach Europy można ze świecą szukać trenera, który spędziłby w jednym klubie tak długi czas. Był menedżerem właściwie dla całego pokolenia kibiców, które po prostu nigdy nie widziało nikogo innego na tym stanowisku. Jeśli dojdzie do zmiany, na pewno będzie ona bolesna, bo w słowach Wengera dotyczących tego, że zbudował ten klub, wielkiej przesady nie ma. 

Czy zarząd Arsenalu ma pomysł na to, kto mógłby go zastąpić? Nie ma sensu mówić o tym, czy znajdzie się trener, który powtórzy osiągnięcia Wengera. Chyba, że znajdzie się ktoś, kto rozpocznie kolejną rewolucję w północnym Londynie. 

REKLAMA

Ostatnia szansa to wygranie Premier League, w której najwięksi rywale ostatnich lat zdecydowanie zawodzą. Tak dobrego momentu do ataku nie było od lat, na czele ligi jest jednak wyśmienicie spisujący się Leicester i Tottenham, wróg zza miedzy. 9 kolejek do końca, 11 punktów straty i jeden zaległy mecz. Z całej walczącej o tytuł trójki Wenger i Arsenal grają o najwyższą stawkę. 

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej