Kolejny dzień rozprawy ws. afery Amber Gold: oskarżeni odmówili składania wyjaśnień
W procesie Amber Gold, Sąd Okręgowy w Gdańsku odczytał protokół z przesłuchań Marcina P. w prokuraturze.
2016-03-24, 12:27
Prezes spółki odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiedzi na pytania.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
Podczas pierwszej rozprawy Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – w tej sytuacji sąd zaczął odczytywać protokoły przesłuchań w prokuraturze. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy.
Po zakończeniu odczytywania przesłuchań Marcina P. głos zabrała Katarzyna P., która nie przyznała się do żadnego z zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień. Odmówiła odpowiedzi na pytania, z wyjątkiem pytań obrońcy. W tej sytuacji sąd zaczął odczytywanie protokołów przesłuchań oskarżonej ze śledztwa. Podobnie jak w przypadku Marcina P. sąd zakazał mediom upublicznienie jej wyjaśnień.
Akt oskarżenia w tej sprawie sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi liczy prawie 9 tys. stron. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przesłuchano prawie 20 tys. świadków.
Prokuratura zarzuca oskarżonym oszustwo na wielką skalę przy pomocy piramidy finansowej
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Jest też oskarżenie dotyczące prania brudnych pieniędzy
Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.
Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.
Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold - PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.
W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.
Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami.
Amber Gold kusiła lokatami inwestycyjnymi w złoto
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Marcinowi i Katarzynie P. prokuratura zarzuciła oszustwo na dużą skalę i pranie brudnych pieniędzy.
REKLAMA
Sąd nie zgodził się na zwolnienie z aresztu Katarzyny P.
Oboje oskarżeni nie siedzą za kuloodporną szybą, tylko na ławie przed nią, obok swoich obrońców. Katarzyna P., bez kajdanek, natomiast Marcinowi P. sąd pozwolił zdjąć kajdanki tylko z jednej ręki.
W przypadku Marcina P. i Katarzyny P. sąd zakazał mediom upublicznienie ich wyjaśnień. Ma to służyć temu, aby świadkowie, którzy będą zeznawać przed sądem nie znali szczegółów wyjaśnień obojga oskarżonych.
Na zakończenie czwartkowej rozprawy obrońca oskarżonej Anna Żurawska wniosła o uchylenie aresztu Katarzynie P. i zastąpienie tego dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju.
Jak uzasadniała adwokat, ze strony Katarzyny P. nie ma żadnych obaw o matactwo i utrudnianie postępowania sądowego. "Przeciwnie moja klientka współpracowała do tej pory z organami ścigania, nie podejmowała wcześniej żadnych prób kontaktowania się ze świadkami, nie zachodzi więc żadne przypuszczenie, że takie próby podjęłaby po uchyleniu aresztu" - argumentowała.
Adwokat powołała się też na sytuację osobistą Katarzyny P. Oskarżona jest dowożona do sądu z aresztu w Grudziądzu, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.
"W trakcie tymczasowego aresztowania (od kwietnia 2013 r. - PAP) oskarżona nie została właściwie ochroniona przed niewłaściwym zachowaniem funkcjonariuszy więziennych. W warunkach izolacji nie powinno dojść do poczęcia i urodzenia dziecka, a skutki tego są nieodwracalne. Teraz za wszelką nielegalną działalność innych osób konsekwencje ponosi tylko moja klientka" - argumentowała obrońca.
Dodała, że Katarzyna P. karmi w sposób naturalny, a cała sytuacja wpłynie negatywnie na psychikę 7-miesięcznego dziecka. "Dziecko źle reaguje na rozłąkę z matką" - mówiła.
Prokurator Magdalena Guga, która opowiedziała się przeciwko uchyleniu aresztu Katarzynie P., powiedziała, że oskarżona odmówiła organom ścigania złożenia jakichkolwiek wyjaśnień w sprawie zajścia w ciążę podczas pobytu w areszcie.
Sąd nie zgodził się na zwolnienie z aresztu oskarżonej. Jak mówiła sędzia Lidia Jedynak, Katarzyna P. jest oskarżona w sprawie "niespotykanej w historii polskiego sądownictwa" i istnieją realne przesłanki, że może być jej wymierzona surowa kara powyżej 10 lat więzienia.
"Istnieje ponadto uzasadniona groźba matactwa z jej strony. Przebywając na wolności może podjąć kontakty ze świadkami. Może też podjąć próbę ukrycia się przed wymiarem sprawiedliwości" - mówiła sędzia.
Podkreśliła, że dziecko Katarzyny P. ma odpowiednie warunki opieki w areszcie. "Badając wcześniej okoliczności, w jakich oskarżona zaszła w ciążę nie wynika, aby doszło do tego w wyniku przestępstwa w postaci przemocy lub podstępu. Trudno więc twierdzić, aby oskarżona była ofiarą tej sytuacji" - ocenił sąd.
Na kolejnej rozprawie zaplanowanej w przyszły piątek sąd ma zamiar przesłuchiwać pierwszych świadków.
Ruszył proces ws. afery Amber Gold. Mieli oszukać niemal 19 tys. klientów
Źr. TVN24/x-news
REKLAMA
Dziennikarze nie mogą ujawniać odczytywanych zeznań.
Toczy się postępowanie upadłościowe spółki
Równolegle toczy się postępowanie upadłościowe spółki. Roszczenia wierzycieli to 584 miliony złotych.
Syndykowi na razie udało się odzyskać 43 mln zł, dzięki sprzedaży kruszców, nieruchomości, samochodów.
Pieniądze w pierwszej kolejności pokryją koszty postępowania upadłościowego, wynagrodzenia dla byłych pracowników spółki i zaległości na rzecz Skarbu Państwa.
REKLAMA
To, co zostanie, dostaną poszkodowani klienci.
KNF oskarżycielem posiłkowym
Do udziału w procesie dopuszczono dziesięciu oskarżycieli posiłkowych. Jest to Komisja Nadzoru Finansowego, a także dziewięć osób.
IAR, PAP, jk
REKLAMA