Everest Marathon: Polak kontra Szerpowie. Robert Celiński marzy o podium
Robert Celiński trzykrotnie zwyciężał wśród obcokrajowców w Tenzing Hillary Everest Marathon. 29 maja wystartuje po raz czwarty w najwyżej organizowanym biegu świata. Jak podkreślił, po tak ekstremalnym wysiłku, łatwiej jest potem realizować inne cele.
2016-04-11, 14:30
Od 12 lat w rocznicę pierwszego wejścia na najwyższy szczyt Ziemi przez Nowozelandczyka Edmunda Percivala Hillary'ego i Nepalczyka Tenzinga Norgaya (29 maja 1953) organizowany jest bieg na 42-kilometrowej trasie spod bazy wypadowej na Mount Everest (5364 m) do Namcze Bazar (3550 m). W minionym roku z uwagi na trzęsienie ziemi, które nastąpiło 25 kwietnia (śmierć poniosło ponad 9000 osób, a rannych zostało co najmniej 20 000), został przeniesiony na październik. Jeszcze nigdy na podium w klasyfikacji open nie stanęła osoba spoza Nepalu.
- Zawsze dominowali Szerpowie. Zamierzam być pierwszym, który jeśli nie wygra, to przynajmniej stanie na podium. Debiutowałem w 2005 roku zajmując 34. miejsce po trzech poważnych upadkach. Uzyskałem czas 5:34.02. W 2014 byłem dziewiąty z wynikiem 4:39.09, a ostatnio piąty z rezultatem 4:34.28. Jest więc tendencja wzrostowa i z nadzieją, że zostanie utrzymana, szykuję się do czwartego startu w tych zawodach – powiedział 43-letni Celiński (Lotto Extreme Warszawa) podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Jak zaznaczył, pierwszy start, z wieloma błędami, był lekcją pokory. Dłonie miał mocno zdarte, gdyż po drodze kilka razy się wywrócił na zdradliwych kamieniach w korytach wyschniętych rzek.
- Za drugim razem tylko na moment się zdekoncentrowałem, kiedy zacząłem liczyć, ilu zawodników jest przede mną. I ta chwila sprawiła, że zahaczyłem butem o kamień, przekoziołkowałem i mocno się potłukłem. Każdy start wzbogacał moje doświadczenie, ale nie uważam, że wiem już wszystko. Góry, zwłaszcza tak wysokie, są wielką niewiadomą i trzeba o tym pamiętać na każdym kroku - wspomniał Celiński.
Dodał, że chociaż trasa maratonu spod bazy pod Everestem do Namcze Bazar stopniowo się obniża, to jednak prowadzi przez góry i przełęcze. Ponadto następują zmiany w przyrodzie.
- Kilka lat temu na trasie był strumyk. Dziś jest rzeka z dwoma wiszącymi mostami. Liczne podejścia i zejścia dają w kość. Średnia wysokość jest powyżej 4 tys. metrów. Trzeba się zmagać nie tylko z niskim ciśnieniem, ale i rozrzedzonym powietrzem. Bardzo ważne jest zatem rozpoznanie terenu i odpowiednia aklimatyzacja. Dlatego wylatuję do Nepalu na miesiąc przed startem. Przez tydzień będę trenował na pięciu tysiącach metrów - poinformował.
Uczestnik projektu Polskie Himalaje 2018 na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości (będzie przewodnikiem jednej z wielu grup) przyznał, że w momencie wyczerpania organizmu "wszystkiego się odechciewa".
- Po głowie zaczyna krążyć zasadnicze pytanie: po co ja to robię, po co? Chcesz usiąść na kamieniu i podziwiać widoki, tak jak turyści podążający szlakiem. Przypadek sprawił, że w 2005 roku wybrałem się do Nepalu i od razu zafascynowałem się tym maratonem. Po tak ekstremalnym wysiłku, łatwiej jest potem realizować w życiu inne cele, a marzenia nie pozostają tylko w sferze utopii - zaznaczył Celiński, który wychowywał się w Trzebieszowie koło Łukowa. Obecnie mieszka w Warszawie. Mija 20 lat, od kiedy pochłonęła go pasja biegania.
W październiku 2015 roku najszybsi w Tenzing Hillary Everest Marathon byli tubylcy - Bhum Bahadur Gurung (4:01.54), Surendra Basnet (4:03.18) i Pasang Lama (4:11.28).
(ah)
REKLAMA