Ekspert: 4 tys. dzieci koczuje na granicy grecko-macedońskiej

12 tysięcy osób, w tym cztery tysiące dzieci, koczuje w obozowisku w Idomeni na grecko-macedońskiej granicy w dramatycznych warunkach; ci ludzie tam utknęli - granica jest zamknięta nie mogą zawrócić, ani iść dalej - mówi przedstawiciel UNHCR Babar Baloch. Jak dodaje, UNHCR liczy, że te osoby będą miały dostęp do procedur azylowych.

2016-04-12, 10:17

Ekspert: 4 tys. dzieci koczuje na granicy grecko-macedońskiej

Lekarze bez Granic poinformowali, że w niedzielę co najmniej 260 migrantów ucierpiało, gdy macedońska policja użyła gazu łzawiącego i plastikowych kul wobec kilkusetosobowej grupy, która próbowała sforsować ogrodzenie na grecko-macedońskiej granicy.

Powiązany Artykuł

imigranci 1200.jpg
Imigranci w Europie

- Sytuacja na greckiej granicy, z której właśnie wróciłem, jest dramatyczna. 12 tysięcy uchodźców, z czego większość to kobiety i około czterech tysięcy dzieci, koczuje tam bez odpowiedniego wsparcia. Nie ma tam obozu z prawdziwego zdarzenia, to jest jedynie granica państwowa - mówi Babar Baloch. Jak dodaje, "wszędzie widać desperację, a ludzie, którzy przybyli do granicy, mając nadzieję, że udadzą się stamtąd w dalszą drogę, utknęli (...), nie mogą zawrócić, ani nie mogą iść dalej".

"Dwie grupy uchodźców"

Według Balocha "także greckie władze mają potężny problem, ponieważ zostawiono je same sobie, by radziły sobie z kryzysem uchodźczym, który jest kryzysem nie tylko greckim, ale ogólnoeuropejskim". Rozmówca PAP podkreśla, że obecnie mamy w Grecji dwie grupy uchodźców - jedna to ci, którzy przybyli tam przed 20 marca, a więc przed obowiązującą jeszcze umową Unii Europejskiej z Turcją, a druga to ci, których ta umowa już obejmuje.

- My, jako UNHCR, mamy nadzieję, że jedni i drudzy będą mieli szanse na dostęp do procedur azylowych. Nie zapominajmy, że 90 proc. z nich ucieka z rejonów konfliktów jak Syria, Afganistan i Irak. Te osoby chciałaby mieć międzynarodową ochronę. Ci, którzy nie potrzebują międzynarodowej ochrony, jak imigranci, którym udowodniono, że nie potrzebują wsparcia, będą zawracani. UNHCR nie sprzeciwia się temu, apelujemy jednak, by deportacje odbywały się z poszanowaniem ludzkiej godności - mówi Baloch.

Ci, którzy proszą o azyl - zaznacza - powinni mieć dostęp do procedur gwarantowanych prawem, tak, by "UE nie miała potem na sumieniu uciekających przed wojną i mordami, których zawróci bez wysłuchania, co mają do powiedzenia".

REKLAMA

Źr. PAP

Obecnie w Grecji przebywa ok. 50,2 tys. migrantów, w tym ok. 12 tys. w obozowisku w Idomeni, gdzie panują coraz gorsze warunki bytowe; obóz przygotowano początkowo na przyjęcie 2,5 tys. ludzi.

Obozowisko powstało, gdy Macedonia i inne kraje tzw. bałkańskiego szlaku migracyjnego wprowadziły ograniczenia na swych granicach, przez co migranci chcący kontynuować podróż na północ i zachód Europy utknęli w Grecji.

Zniechęcanie uchodźców do nielegalnej przeprawy

Próby greckiego rządu mające na celu przekonanie migrantów, by opuścili Idomeni i zgodzili się na transport do sąsiednich ośrodków, na razie nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Migranci wolą pozostać w Idomeni i czekać tam na ponowne otwarcie granicy.

W środę grecki sztab kryzysowy informował, że spada liczba migrantów, którzy przeprawiają się z Turcji do Grecji. Zgodnie z porozumieniem UE z Turcją od 4 kwietnia uchodźcy, którzy po 20 marca wjechali nielegalnie do Grecji, mają być przenoszeni z tego kraju do Turcji. Za każdego Syryjczyka wydalanego z UE ma przybywać legalnie do UE inny Syryjczyk. Władze unijne szacują, że będzie to łącznie 72 tys. osób. To rozwiązanie ma być tymczasowe, a jego celem jest zniechęcenie uchodźców do nielegalnej przeprawy do Grecji oraz zniszczenie "modelu biznesowego" przemytników ludzi.

PAP,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej