Premier League: transfer Grosickiego upadł na ostatniej prostej. Polak nie zagra w Burnley

To miał być ostatni hit transferowego okienka dla reprezentantów Polski. Kamil Grosicki walczył z czasem, opuścił zgrupowanie biało-czerwonych przed meczem z Kazachstanem i wyleciał do angielskiego Burnley. Niestety, na próżno.

2016-09-01, 12:00

Premier League: transfer Grosickiego upadł na ostatniej prostej. Polak nie zagra w Burnley
Kamil Grosicki opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski i udał się do Burnley. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Świetne dla Polaków transferowe okienko mogło zakończyć się jeszcze lepiej. Po tym, jak kluby zmienili m.in. Grzegorz Krychowiak, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Karol Linetty czy Paweł Wszołek, kibice nie mogli narzekać na brak wrażeń. W dodatku trzeba zauważyć to, że każdy z tych piłkarzy zrobił krok do przodu w swojej karierze i znalazł klub, który będzie podniesieniem poprzeczki i sportowego poziomu. 

Podobnie miało być z Kamilem Grosickim. Skrzydłowy już od jakiegoś czasu nosił się z zamiarem poszukania nowego wyzwania, liczył się z tym, że środa może być dla niego decydująca. Ostatni dzień transferowego okienka, ostatni dzień na podejmowanie decyzji i ruchy, które mogą zaważyć na przyszłości. Dzień, w którym wszystko musi być przeprowadzane wyjątkowo sprawnie, jeśli nie chce się zaliczyć wpadki. Tego jednak w tym przypadku zabrakło.

Grosicki opuścił zgrupowanie kadry przed spotkaniem eliminacji do mistrzostwa świata w Rosji, udał się na Okęcie i prywatnym samolotem wyruszył w drogę do Anglii. Na jego profilu na Twitterze pojawiły się zdjęcia z podpisem "Mam nadzieję, że zdążymy". W momencie, w którym zdjęcie zniknęło, było już jasne, że nie udało się.

Wydawało się, że to już formalności, dogadanie szczegółów indywidualnego kontraktu, testy medyczne, które w większości przypadków kończą się sukcesem. Cena za zawodnika była już ustalona, informacje o transferze pojawiły się zresztą nie tylko w polskich mediach.

REKLAMA

Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło, a marzenie, czyli gra w Premier League, będzie musiało jeszcze poczekać. Burnley to nie potentat, nie mówimy tu o czołowej angielskiej drużynie, która walczy o najwyższe cele. "The Clarets" są wymieniani jako jeden z tych klubów, który będzie musiał stoczyć walkę o utrzymanie. Trudno jednak nie zauważyć, że właściwie wszystkie porównania ligi angielskiej z francuską przemawiają na korzyść tej pierwszej. 

Można narzekać, że mimo ogromnych pieniędzy i gwiazd światowego formatu, kluby z Premier League nie odnoszą sukcesów w Europie, skupiając się na własnym podwórku, żyjąc jakby w izolacji i przekonaniu o własnej wielkości. To jednak prawdziwy magnes na wielkich piłkarzy, dostarczający niesamowite zyski, świetnie promowany i oglądany na całym świecie. Perspektywa cotygodniowej gry przeciwko Zlatanowi Ibrahimoviciowi, Paulowi Pogbie, Sergio Aguero, Mesutowi Oezilowi czy Dimitriemu Payetowi na pewno jest wyjątkowo kusząca. We Francji piłkarzy tej rangi spotkamy właściwie tylko w PSG, więc trudno dziwić się Grosickiemu, że chciał sprawdzić się na Wyspach.

Jeśli to wciąż pozostaje jego planem, Polak musi przełożyć marzenia na kolejny okres, w którym będzie można zmieniać kluby. Można czuć rozczarowanie, zwłaszcza, że był przecież zdecydowany na to, by opuścić Rennes, w którym był od 2014 roku. Jak dalej potoczą się jego losy? Trzeba mieć nadzieję, że nie załamie się i do czasu kolejnego transferowego okienka zapracuje na zainteresowanie jeszcze silniejszej marki.

REKLAMA

Źródło: x-news/Press Focus

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej