Zapomniane złote lata amerykańskiej piłki nożnej. Dlaczego soccer nie został sportem narodowym USA?

Piłka nożna w USA wciąż pozostaje w cieniu dyscyplin, które można uznać za "narodowe", nie wytrzymuje starcia m.in. z koszykówką i futbolem amerykańskim. A wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej...

2016-11-24, 16:20

Zapomniane złote lata amerykańskiej piłki nożnej. Dlaczego soccer nie został sportem narodowym USA?

Posłuchaj

Bruce Arena został selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Stanów Zjednoczonych. O szczegółach Jan Pachlowski (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Piłkarze USA nigdy nie doczekali się wielkich sukcesów, nie wytrzymują porównania z Amerykankami, które na przestrzeni ostatnich lat regularnie osiągają kapitalne wyniki. W grze pojawiają się coraz większe pieniądze, coraz głośniejsze nazwiska trafiają do Major League of Soccer. Z ciekawostki przerodziła się ona w sprawnie funkcjonującą ligę, mającą wiernych kibiców i młodych zawodników, dla których piłka może być szansą na ogromną karierę.

Reprezentacja kraju znalazła się jednak w dołku. Projekt, który od 2011 roku prowadził Juergen Klinsmann, nie poszedł zgodnie z planem, a selekcjoner stracił stanowisko.

Powiązany Artykuł

klinsmann 1200.jpg
Rosja 2018: Klinsmann zwolniony z posady selekcjonera USA

Co będzie dalej? Wiadomo już, że nowym selekcjonerem został Bruce Arena, ale przyszłość tej reprezentacji jest niejasna. Cofnijmy się na chwilę w czasie i wróćmy do korzeni, do tego, co działo się w prawdziwej piłkarskiej prehistorii, a czego wciąż mogą żałować amerykańscy fani soccera. Do momentu, w którym punkt wyjścia do zostania potęgą był idealny.

REKLAMA

"Co by było, gdyby..."

Stany Zjednoczone pokazywały wielokrotnie, że potrafią wychowywać świetnych sportowców - wystarczy spojrzeć na medalowe tabele igrzysk olimpijskich w ostatnich dekadach. Nawet jeśli jakiś sport nie miał większej tradycji, nie było problemu z tym, by od podstaw zbudować sukces, najczęściej w czasie, który potrafił zaskoczyć wszystkich malkontentów.

Za pierwszy z brzegu przykład możemy wziąć siatkówkę, z przytupem wkraczającą na salony w latach osiemdziesiątych, kiedy mężczyźni zdobyli dwa olimpijskie złota z rzędu, dokładając do tego jeszcze mistrzostwo świata.

Dlaczego "soccer" (słowo "futbol" jest przecież w USA zarezerwowane dla futbolu amerykańskiego) jest obecnie w USA dopiero piątym sportem pod względem popularności? Powodów takiego stanu rzeczy można znaleźć wiele, jednak nawet Amerykanie zdają się zapominać o tym, że ich rodakom prawie sto lat temu udało się stworzyć coś, co mogło zmienić układ sił w piłkarskim świecie.

Kiedy spojrzymy na to, w jaki sposób funkcjonuje NFL, jakie jest zaangażowanie kibiców, na jakim poziomie stoi wiedza ekspertów i zdolność "sprzedania" tego flagowego produktu, można tylko domyślać się, że podobna sytuacja w piłce nożnej wniosłaby bardzo dużo do samej dyscypliny.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

foto 3.jpg
Dział Opinii

Historia z lat dwudziestych ubiegłego wieku obecnie jest bardziej ciekawostką, ale to wciąż dobra okazja do tego, by tworzyć scenariusze bazujące na dobrze nam znanym "co by było, gdyby...". W tym wypadku zostawia on naprawdę duże pole do popisu.

Jak Stany prześcignęły Europę

Piłka została "przywieziona" do kraju przez imigrantów w okresie największego napływu ludności (zdecydowane ograniczenia przyszły w roku 1924, ale o tym później), a pierwsze poważne drużyny powstawały głównie w przemysłowych miastach północno-wschodniej części kraju i jej największych metropoliach, jak Nowy Jork, Chicago, Philadelphia lub Boston wraz z okolicami.

Oczywiście mecze rozgrywano znacznie wcześniej, w mniej lub bardziej zorganizowany sposób, przede wszystkim w społecznościach szkockich, irlandzkich czy niemieckich przybyszów - uważa się, że pierwsze spotkanie według zasad panujących w Europie odbyło się w Nowym Orleanie, na początku drugiej połowy XIX wieku. Na przełom trzeba było jednak trochę poczekać.

REKLAMA

Był to sport robotników, z których wielu miało pojęcie o grze i raczej nie ustępowało zawodnikom ze Starego Kontynentu. W okresie największego rozwoju gospodarczego właściciele powstających manufaktur i fabryk nie bali się inwestować w zespoły, a powstała w 1921 roku American Soccer League rosła w siłę. Jak to zwykle bywa, motywacje utrzymujących drużyny były oczywiście różne - część finansujących ekipy szukała zysku, czy prestiżu, inni po prostu kochali piłkę.

Czynnikiem niezwykle ważnym były oczywiście pieniądze. W tamtych czasach gracze nie traktowali sportu jako źródła utrzymania, ale amerykańskie kluby oferowały dobrze płatne posady w fabrykach i dodatkowe przywileje związane z grą dla ich drużyn. Przykładem mogła być chociażby drużyna Bethlehem Steel, należąca do drugiej największej firmy w kraju, zajmującej się produkcją stali i stocznictwem. Drużyna była oczkiem w głowie wiceprezesa, Horace'a Edgara Lewisa, który zajmował się scoutingiem, lobbował i czasami pojawiał się też w roli zawodnika. 

Jeśli chodzi o rywalizację z europejskimi krajami, Stany Zjednoczone były w lepszej pozycji i stanowiły atrakcyjny kierunek do przeprowadzki. Skutecznie kuszono zawodników z Wysp Brytyjskich - przykładowo, w Bethlehem za jeden mecz mieli oni otrzymywać 50 dolarów i kolejne 50 za tydzień pracy w fabryce. Było to znacznie więcej, niż mogli zarobić w ojczyźnie.

REKLAMA

W Szkocji mówiono wręcz o tym, że USA kradły piłkarzy, niewiele robiąc sobie z tego, że niektórzy z nich mieli ważne kontrakty. Skończyło się na interwencji FIFA, która wezwała przedstawicieli ligi na kongres do Finlandii, grożąc im karami za nieczyste zagrywki.

Start ligi miał odpowiedzieć na pytanie, czy piłka nożna może odnieść w kraju sukces. I okazało się, że w Amerykanach widać było bardzo duży głód tego sportu - niektóre kluby mogły pochwalić się średnią frekwencją na poziomie 10 tysięcy kibiców. W tamtych latach pod względem popularności wyżej stał jedynie baseball.

W rozgrywkach dominowali piłkarze Fall River Marksmen. Na swój stadion przyciągali tłumy - wybudowany przez magnata Sama Marka obiekt o pojemności 15 tysięcy - często zapełniał się do ostatniego miejsca, a sam zespół jeździł nawet na tournee za ocean i (ze zmiennym szczęściem) rywalizował ze znacznie bardziej uznanymi zespołami.

Z pierwszych dziesięciu kampanii o mistrzostwo USA - Fall River Marksmen sześć razy sięgał po tytuł, przy okazji tworząc prawdziwe gwiazdy. Wychowankami klubu byli Billy Gonsalves i Bert Patenaude, zabójczy duet napastników - jednego i drugiego trzeba umieszczać w ścisłej czołówce najlepszych zawodników, którzy kiedykolwiek grali dla Stanów Zjednoczonych.

REKLAMA

W sumie w latach dwudziestych w USA grało około 50 piłkarzy, którzy mieścili się w kadrach swoich narodowych reprezentacji.

Fall River Maksmen - skan z The Boston Globe Fall River Maksmen - skan z The Boston Globe

Pierwszy hat-trick mundialu i początek końca

Sport imigrantów bardzo szybko zaczął przeradzać się w część kultury młodego przecież narodu, co znalazło potwierdzenie także na arenie międzynarodowej. To mało znany fakt, ale na pierwszych mistrzostwach świata, rozegranych w Urugwaju w 1930 roku, USA zajęły 3. miejsce na 13 drużyn. Do dziś pozostaje to ich najlepszym występem w historii.

Amerykanie bezdyskusyjnie wygrali dwa pierwsze grupowe spotkania, w ćwierćfinale pewnie poradzili sobie z Paragwajem, a pierwszym w historii mundialu strzelcem hat-tricka został Bert Patenaude.

REKLAMA

Apetyty zostały rozbudzone skutecznie, piłkarze mieli prawo wierzyć, że stać ich na coś wyjątkowego. Także nastroje w kraju sprzyjały temu, by liczyć na to, że uda się sięgnąć po złoto.

Półfinał był klęską niezwykle bolesną - Argentyna zmiotła ich z boiska, zwyciężając 6:1. Zespół mógł jednak cieszyć się z brązowego medalu, był najlepszą drużyną ze wszystkich spoza Ameryki Południowej. W finale gospodarze z Urugwaju pokonali "Albicelestes" 4:2.

W kraju jednak wszystko zaczęło walić się w gruzy już wcześniej. Od lat narastał konflikt między władzami ligi a Amerykańskim Związkiem Piłki Nożnej - chodziło głównie o popularność i finansowy potencjał, który przecież nie mógł pozostać tylko do dyspozycji ASL. Chęć uczynienia tego sportu "bardziej amerykańskim", wprowadzenie do gry zmian, innego systemu wyłaniania ligowego zwycięzcy, czy stworzenia fazy play-off na koniec sezonu - takie były główne cele związku, który pragnął także, by drużyny z ASL co roku występowały w krajowym pucharze, co ze względu na duże koszty transportu i poświęcony czas było mocno problematyczne.

REKLAMA

Batalia była zażarta, a według wielu rozgrywki pozostawały poza kontrolą władz krajowej piłki. To nie mogło skończyć się dobrze, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wśród grających w lidze drużyn także nie było jednomyślności,  pojawili się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zmian.

Trzy kluby (Bethlehem Steel, Newark Skeeters oraz New York Giants) wyłamały się z bojkotu pucharu, przez co zostały wykluczone z ASL, co spotkało się ze zdecydowaną reakcją FIFA. Potężna organizacja uznała soccer z północnego-wschodu za "ligę banitów", a krajowy związek stworzył swoją własną, konkurencyjną i oficjalną ligę.

Strony doszły do porozumienia dopiero w 1929 roku, ale nie miało to już większego znaczenia. Kompromis został bowiem znaleziony na dwa tygodnie przed wybuchem Wielkiego Kryzysu, który miał być gwoździem do trumny piłki nożnej w Stanach. Kryzys zabrał dorobek milionów ludzi, zniszczył największą bazę piłkarską w USA - przemysł - a cały olbrzymi potencjał do rozwoju został zaprzepaszczony. Korporacje straciły pieniądze na inwestowanie w kluby, kibiców nie było stać na bilety. Nic nie mogło uratować sytuacji.

Na peryferiach mainstreamu

Z perspektywy lat można odnieść wrażenie, że ta część historii amerykańskiej piłki nożnej została zapomniana. Kiedy patrzymy na obecne dyscypliny pod względem popularności, możemy zapytać, gdzie w latach dwudziestych XX wieku była koszykówka czy hokej? Odpowiedź jest właściwie jednoznaczna - nie znajdowały się one nigdzie w pobliżu dominujących sportóww tym kraju. Rękawice podejmowały jedynie baseball i futbol amerykański, ale rywalizacja ta była bardzo wyrównana. Oba sporty przetrwały fatalne lata kryzysu i wróciły silniejsze, dostosowując się do nowych czasów, cały czas rozwijając się i powiększając wpływy.

REKLAMA

Wydawało się, że piłka nożna była w pewnym momencie skazana na to, by stać się jednym z amerykańskich sportów narodowych, by na trwałe wejść do głównego nurtu sportowej kultury. Zamiast tego jej korzenie zostały całkowicie wyrwane. Przez dekady soccer funkcjonował gdzieś z boku rosnących w siłę baseballu, futbolu amerykańskiego, hokeja i koszykówki.

Współcześnie też nie udało się nawiązać do złotych czasów. Pod względem organizacyjnym porównania z obecnymi czasami oczywiście nie ma, jednak same struktury, pieniądze i pomysł na rozwój to nie wszystko. Status sportu numer pięć nie wystarcza do tego, by odnieść sukces. Dwa ostatnie mundiale to wynik, który trzeba uszanować, zwłaszcza, że walka o mistrzostwo świata przyciągała przed telewizory i stadiony, na których pokazywano mecze, wielkie rzesze ludzi. Ale nietrudno zauważyć, że do najlepszych jeszcze dużo brakuje.

MLS boryka się z wieloma problemami, toczą się dyskusje, czy jej organizacja jest odpowiednia, system play-off jest często kwestionowany. Dodatkowo brakuje gwiazd, które świeciłyby w sercu piłkarskiego świata, czyli Europie. Amerykański system szkolenia nie wydaje na świat zawodników, którzy byliby w stanie osiągnąć coś wielkiego. 

REKLAMA

Możemy przypomnieć historię Freddy'ego Adu, który został obwołany zbawcą amerykańskiej piłki. Był namaszczony przez samego Pelego, w wieku 14 lat podpisał zawodowy kontrakt z Nike i otrzymał gwiazdorską pensję w D.C. United, ale z roku na rok rozmieniał swój talent na drobne, zaliczając epizody w coraz słabszych klubach. Tylko kilku piłkarzom udało się zagrzać na dłużej miejsce w silnych europejskich klubach, co pozostaje dość wstydliwym faktem.

Jeśli chodzi o samego Pele, to on przecież też zaliczył grę w USA, będąc prawdziwym magnesem na kibiców. W 1978 roku, już po tym, jak zawiesił buty na kołku, finał Soccer Bowl między New York Cosmos i Tampa Bay Rowdies obejrzało na żywo blisko 75 tysięcy ludzi. 

Cosmos byli zresztą drużyną, którą można nazwać fenomenem. Głośne nazwiska, zawodnicy z kilkunastu krajów świata, widowiskowy styl gry - ta drużyna też w pewien sposób stanowiła pomost między wielką piłką a USA, wychowując pokolenie zakochane w tamtych piłkarzach. To jednak jeden z niewielu przykładów, kiedy piłka skutecznie trafiała w gusta Amerykanów.

REKLAMA

Czy gdyby historia potoczyła się inaczej, byłaby szansa na to, by USA odgrywały w piłce nożnej rolę potęgi? W czasach, gdy współczesny futbol przyjmował obecny kształt, przechodził rewolucje pod względem taktyki, całej filozofii, Stany były na uboczu, traktowane jako dobre miejsce do tego, by kończące kariery gwiazdy mogły spędzić ostatnie lata kariery w wygodnej, niezbyt wymagającej lidze.

Pod wieloma względami ten stan rzeczy niestety nie uległ zmianie. Czy uda się to zmienić? W tym momencie wygląda to na niewykonalne zadanie.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej