Amber Gold. Biegły rewident: nie otrzymałem dokumentacji
Na pewno wydaje mi się, że jeszcze ktoś musiał w tym uczestniczyć; mówi się, ale dowodów na to nie ma, że sam Marcin P. tego nie mógł po prostu zrobić - powiedział w środę przed komisją śledczą ds. Amber Gold Roman Gierszewski, biegły rewident powołany do tej sprawy w 2011 r.
2016-12-14, 19:25
Posłuchaj
Biegły rewident Roman Gierszewski o braku możliwości sporządzenia opinii ws. Amber Gold (IAR)
Dodaj do playlisty
Gierszewski został wyznaczony jako biegły do sprawy Amber Gold w lutym 2011 r., gdy dochodzenie w tej sprawie nadzorowała Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, zaś referentem sprawy była prok. Barbara Kijanko. Dochodzeniem zajmowała się zaś policjantka Katarzyna Tomaszewska-Szyrajew.
Nierealny termin
- Wykonanie opinii w sprawie Amber Gold w wyznaczonym terminie do 30 maja 2011 r. było niemożliwe, nie miałem dokumentacji - zeznał w środę przed komisją śledczą biegły rewident Roman Gierszewski. Dodał, że w innych sprawach, gdy otrzymywał akta, to były tam dokumenty.
Powiązany Artykuł

Komisja ds. Amber Gold. Zeznania sędziego Ryszarda Milewskiego. "Dałem się nabrać"
- Ja z tym terminie spotkałem się po raz pierwszy, kiedy otrzymałem to postanowienie o wyznaczeniu mnie jako biegłego (...) i od razu przedzwoniłem do policjantki, że jest to niemożliwe, żebym to mógł wykonać w tym terminie, bo nie ma dokumentacji żadnej. Jak policjantka przekazała mi te cztery czy pięć tomów akt, to tam nie było żadnych materiałów, w oparciu o które można byłoby tę opinię sporządzić - zeznał świadek. Podkreślił, że wcześniej nie spotykał się z takim postępowaniem.
REKLAMA
Cztery miesiące
- Gdybym dysponował wszystkimi niezbędnymi dokumentami dotyczącymi Amber Gold, to przygotowanie opinii ws. tej firmy zajęłoby około cztery miesiące - wyjaśnił Gierszewski przed komisją. Zaznaczył, że nie on zabezpieczał dokumentację Amber Gold, gdyż wychodziło to poza jego kompetencje. Podkreślił, że sprawa zabezpieczenia dokumentacji należała do policjantki prowadzącej dochodzenie. - Ja tylko dałem wykaz (dokumentów, które należy zabezpieczyć - PAP). Mnie nie wolno tego robić - mówił.
źródło: TVP Info
Na pytanie, czy w jakikolwiek sposób zgłaszał kwestię "przyspieszenia wydania tych dokumentów", odpowiedział: "W żaden sposób nie zgłaszałem. Nigdy się nie zwracałem o przyspieszenie wydania tych dokumentów". Dopytywany, czy nie czuł, że takie działanie byłoby wskazane, odpowiedział, że "ten kto zleca tę opinie wie, czy potrzebuje tę opinię, czy nie". Dodał, że nie jego rolą jest ponaglanie ws. pozyskania dokumentacji.
Wizyta w siedzibie
Świadek zeznał też, że w początkowym okresie po powołaniu go na biegłego był w siedzibie Amber Gold, żeby - jak mówił - "zorientować się, jak to w ogóle wygląda". - Pojechaliśmy na miejsce do Amber Gold z policjantką. Okazano nam tam dokumenty dotyczące umów, to był taki segment z poukładanymi teczkami, chronologicznie prawdopodobnie. Tych umów było kilka tysięcy, z oświadczenia księgowej, z rozmowy wynikało, że w każdej teczce jest umowa i stosowne dokumenty zabezpieczające tą umowę - powiedział świadek. - Ja tych dokumentów nie dotykałem, bo one nie były jeszcze zabezpieczone - dodał Gierszewski.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Andrzej Seremet przed komisją Amber Gold. "Pierwszy świadek, który powiedział coś więcej"
- Czyli pan uwierzył na słowo, że na tym regale są umowy, które są kompletne i które musi pan zweryfikować. Czy kiedykolwiek pan te umowy otrzymał" - pytała Andżelika Możdżanowska (PSL). - Nie, nigdy - odparł świadek. - Czyli nigdy nie mógł pan sprawdzić, co było w rzeczywistości na tym regale i w tych teczkach? - dopytywała Możdżanowska. - Dokładnie, nigdy - odparł Gierszewski.
Ktoś stał za Marcinem P.?
Witold Zembaczyński (Nowoczesna) zapytał świadka, "czy Marcina P. prowadziła jakaś niewidzialna ręka?". - Tego nie potrafię powiedzieć - odpowiedział Gierszewski. - Ktoś stał za Marcinem P., czy Marcin P. był słupem? - dopytywał poseł Nowoczesnej. - Nie odpowiem na to pytanie - odparł Gierszewski. - Uchyla się pan, czy nie ma wiedzy? - kontynuował Zembaczyński. - Raczej się uchylam - padła odpowiedź. - Wiedzy na pewno nie mam, ale mam swoje przemyślenia - dodał świadek.
Zembaczyński poprosił o podzielenie się tymi przemyśleniami. Jednak Gierszewski odparł: "Rozumiem, tylko, żeby wypowiedzieć swoją opinię, a nie mieć na to żadnych dowodów, to może potem być troszeczkę źle odebrane". - To proszę wypowiedzieć to, co pan może - poprosił Zembaczyński. - Jeżeli chodzi o sam Amber Gold, to przecież wiadome jest, że z tej działalności, którą on prowadził, tylko z pożyczek nie mógł wypłacać takich odsetek, no bo skąd? - mówił Gierszewski.
REKLAMA
źródło: TVP Info
Wątek podniesiony przez Zembaczyńskiego kontynuowała szefowa sejmowej komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS). - Pan już zaczął ten wątek, że pan ma swoje przemyślenia w tym zakresie, kto stał za Marcinem P. (...) czy mamy to rozumieć w ten sposób, że to jest dość oczywiste dla ludzi, którzy analizowali tę sprawę, że przypadek tu jest mało prawdopodobny?. - Tak wiele ludzi sądzi - odpowiedział świadek.
Joanna Kopcińska (PiS) dociekała, czy "ten niestandardowy sposób prowadzenia postępowania przez prokuraturę ws. Amber Gold może w jego ocenie świadczyć o tym, co pan powiedział przed chwilą, że ktoś brał w tym udział dodatkowo?". - Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć - mówił świadek. - Kiedy pan powziął takie przypuszczenia, że może brać w tym ktoś jeszcze udział - dopytywała posłanka. - Po wybuchu całej afery, już wtedy, kiedy w tym środowisku zaczęło się mówić (...) to był rok, ja wiem, może 2013-14 (...) Na te tematy się nie rozmawiało - mówił biegły rewident.
Jak dodał, o zaangażowanie w sprawę Amber Gold podejrzewa się różne środowiska, w tym wymiar sprawiedliwości.
REKLAMA
fc
REKLAMA