Sprawa Amber Gold. "Trzy instytucje nie dopełniły swoich obowiązków"
Sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchała zastępcę przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Wojciecha Kwaśniaka, który pełni tę funkcję od października 2011 r. Wcześniej w środę przed komisją zeznawał inny zastępca szefa KNF Lesław Gajek.
2017-02-08, 21:20
Posłuchaj
Podczas środowego przesłuchania przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, które instytucje, według świadka, nie zadziałały w sprawie Amber Gold i dlaczego.
- Przede wszystkim prokuratura. Prokuratura była gospodarzem postępowania, miała wszelkie uprawnienia do tego, aby zatrzymać działalność Amber Gold na wczesnym etapie - odpowiedział Kwaśniak.
Dodał, że drugim takim podmiotem był sąd rejestrowy. - Każdy podmiot prowadzący działalność gospodarczą podlega wpisowi do rejestrów. Ci, którzy dokonywali wpisów, powinni mieć świadomość tego, jaki zakres czynności spółka wpisuje i po drugie egzekwować przepis prawa związany z ustawą o rachunkowości - wskazał.
Świadek zeznał, że kolejną instytucją, która nie dopełniła swoich obowiązków w sprawie Amber Gold, były organy skarbowe, a więc resort finansów. - Każdy podmiot, który podejmuje działalność gospodarczą, składa deklarację podatkową - mówił.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Afera Amber Gold
Szefowa komisji dopytywała, czy Kwaśniak spotkał się z sytuacją, że przez trzy lata kilkanaście spółek powiązanych ze sobą nie są składa takich deklaracji, a urząd skarbowy nie jest w stanie nic z tym zrobić. - Nie znam aż tak szczegółowo działań organów skarbowych, ale ta sprawa w istocie ma spektakularny charakter - stwierdził świadek.
- W moim przekonaniu organy skarbowe powinny egzekwować te obowiązki. Mają cały szereg instrumentów dyscyplinujących; o tym wie każdy podatnik - dodał.
Świadek stwierdził ponadto, że była możliwość kontroli Amber Gold ze strony MF, a także Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, który jest uprawniony do spraw z obszaru prania pieniędzy i zbierania wszelkich informacji z instytucji finansowych.
Wassermann pytała też świadka, dlaczego "w ramach walki" z Amber Gold nie podjął próby kontaktu w tej sprawie z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim. - Dlatego, że sprawa była prowadzona przez prokuraturę i pod nadzorem prokuratury okręgowej, o czym zostaliśmy powiadomieni. W związku z tym wierzyliśmy, tym bardziej po kontaktach z prokuratorem generalnym, że w krótkim czasie sprawa zostanie zamknięta - odpowiedział Kwaśniak.
REKLAMA
Szefowa komisji śledczej zwróciła uwagę, że świadek odnosi się do maja 2012 r. i dopytywała, dlaczego takiego kontaktu nie było wcześniej, czyli w 2011 i 2010 r. Kwaśniak wskazał, że jego praca w KNF rozpoczęła się dopiero w drugiej połowie 2011 r. i nie jest pewien, czy do takich kontaktów dochodziło wcześniej.
Marcin P. był "słupem"?
- Nie jestem przekonany, że Marcin P. był "słupem" ale uważam, że jest to prawdopodobna hipoteza - zeznał przed komisją zastępca szefa KNF Lesław Gajek pytany przez posła Witolda Zembaczyńskiego (N) czy to samorodny geniusz, czy efekt "państwa teoretycznego".
- Z dzisiejszej perspektywy możemy powiedzieć, że to nie był żaden geniusz, to jest raczej mało prawdopodobne. Raczej było to zorganizowane przedsięwzięcie - ocenił.
- Wydaje się, że tego typu przedsięwzięcia, w których jest zdumiewająca skuteczność, jeśli chodzi o kontakty z podmiotami, czy organami państwa, jest poza zasięgiem jakiegoś "naturszczyka", który gdzieś tam się objawił i ma pomysł, że zrobi sobie jakiś biznes - mówił posłom.
REKLAMA
Lesław Gajek Z dzisiejszej perspektywy możemy powiedzieć, że to nie był żaden geniusz, to jest raczej mało prawdopodobne. Raczej było to zorganizowane przedsięwzięcie
Dopytywany, czy uważa, że biznes Amber Gold mógł udać się jedynie przez prosty rozwój - z jednej placówki, do ogólnokrajowej firmy przez klientów wpłacających pieniądze. - To jest możliwe, ale mało prawdopodobne. Po prostu zbyt wiele było wysiłków i działań, żeby to powstrzymać, a mimo to rosło - powiedział.
Pytany przez Zembaczyńskiego, czy widzi równie wielką aferę finansową na polskim rynku i czy nie jest nią sytuacja bankrutujących SKOK-ów, Gajek podkreślił, że między tymi sprawami jest podstawowa różnica.
Tłumaczył, że SKOK-i - pomimo wielokrotnie większych strat od Amber Gold - są licencjonowanymi podmiotami działającymi na rynku finansowym. - Natomiast Amber Gold to był podmiot kompletnie poza rynkiem, albo udawał i próbował być poza tym rynkiem - mówił zastępca szefa KNF.
Gajek ocenił ponadto, że tak skutecznej osłony Amber Gold nie mogli zapewnić przeciętni ludzie, ale osoby, które bardzo dobrze znają mechanizmy państwa; "nie mówię, że to służby specjalne", "ale być może ludzie, którzy byli kiedyś w służbach" - mówił.
REKLAMA
Andżelika Możdżanowska (PSL) pytała, kiedy można było przerwać "spiralę urzędniczej niemocy" i zatrzymać tę piramidę finansową. - Gdyby prokuratura zadziałała, to w ciągu kilku tygodni byłoby po sprawie - stwierdził, przypominając, że KNF wysłała pierwsze zawiadomienie do gdańskiej prokuratury w grudniu 2009 r.
Powiązany Artykuł
Sprawa Amber Gold. Jest termin przesłuchania właścicieli przed komisją śledczą
Gajek mówił, że Amber Gold w KNF była oceniana na tle innych firm, które w tamtym okresie próbowały robić interesy, jako firma mająca "jakąś dziwną specyfikę, której się nie spodziewano". - Takie były nasze odczucia, że coś z tą firmą jest nie tak - dodał, mówiąc o swoich rozmowach z przewodniczącymi KNF - Stanisławem Kluzą i jego następcą - Andrzejem Jakubiakiem.
Zaznaczył, że na początku doniesień o Amber Gold nie miał przekonania, czy wiedzy, iż jest to piramida finansowa. Ocenił, że przypadek Amber Gold był dziwny, bo nie zadziałała lista ostrzeżeń KNF, ani ostrzeżenia płynące z prasy, tak jakby były jakieś mechanizmy, które dawały tej firmie odporność.
Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała, kiedy KNF uznała, że sprawa Amber Gold wymaga "większego zaangażowania".
REKLAMA
- Myślę, że ta świadomość pojawiła się, że tam jest coś specyficznego w tej firmie, w roku 2011, kiedy wybuchła sprawa z liniami lotniczymi. Nagle było zdziwienie, że jakaś firma, która coś tam kombinuje, bierze się za wielkie interesy lotnicze. To pokazywało, że tam mogą być jakieś specyficzne cechy w tej firmie, że mimo tych wszystkich działań ma taką żywotność i niesłychaną zdolność do rośnięcia - mówił Gajek.
Grupa Amber Gold była właścicielem powstałych w połowie 2011 r. linii lotniczych OLT Express, których upadłość ogłoszono latem 2012 r.
Podczas przesłuchania Gajek odniósł się też do kwestii zmiany na stanowisku szefa KNF - w październiku 2011 r. Stanisława Kluzę zastąpił Andrzej Jakubiak. Jak mówił świadek, po tym jak Jakubiak w dość szybkim czasie zapoznał się ze sprawą Amber Gold, wyraził opinię, że jego poprzednik "zrobił bardzo dużo" w tej sprawie.
Afera Amber Gold
Firma Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF 15 grudnia 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że firma prowadzi działalność bankową, ale nie ma wymaganych zezwoleń. Sprawą zajęła się wówczas Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.
REKLAMA
UKNF złożył w lutym 2010 r. zażalenie na to postanowienie, które zostało przez Sąd Rejonowy Gdańsk–Południe uznane za uzasadnione, a w konsekwencji prokuratura we Wrzeszczu ponownie wszczęła dochodzenie.
Pod koniec sierpnia 2010 r. do Komisji wpłynęło jednak postanowienie o umorzeniu dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk–Wrzeszcz. Na to postanowienie ówczesny przewodniczący KNF złożył na początku września 2010 r. zażalenie, które zostało uwzględnione decyzją Sądu Rejonowego Gdańsk–Południe 16 grudnia 2010 r.
W późniejszej analizie działań organów i instytucji państwowych w odniesieniu do Amber Gold, przygotowanej przez Komitet Stabilności Finansowej, stwierdzono, że UKNF "nie posiadając uprawnień do występowania z żądaniem informacji bezpośrednio od podmiotu nienadzorowanego, jakim była spółka Amber Gold, działał w sposób niebudzący zastrzeżeń". Zwrócono uwagę, że Komisja kierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez tę spółkę, a także uzupełniała te zawiadomienia uzyskanymi dodatkowo informacjami.
Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., nie wypłacając tysiącom swoich klientów powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
REKLAMA
Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.
W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów.
Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca 2016 r. przed gdańskim Sądem Okręgowym.
zi
REKLAMA
REKLAMA