Proces "bombiarza". Oskarżony: nie mam nic wspólnego z terroryzmem

- Wyśnienia złożone w poniedziałek przed sądem przez Pawła R., oskarżonego o podłożenie w maju ub.r. bomby we wrocławskim autobusie, potwierdzają przebieg wydarzeń zawartych w akcie oskarżenia - powiedział prokurator Tomasz Krzesiewicz.

2017-03-20, 15:14

Proces "bombiarza". Oskarżony: nie mam nic wspólnego z terroryzmem
Jest szereg okoliczności, które będą wykazywane w tym postępowaniu, one wskazują, że zamiarem oskarżonego było spowodowanie zabójstwa wielu osób. Foto: PAP/Maciej Kulczyński

W poniedziałek przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu rozpoczął się proces 22-letniego studenta chemii, który jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych oraz wymuszenie rozbójnicze. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny. Pawłowi R. grozi dożywocie.

R. w toku śledztwa, w pierwszych przesłuchaniach, przyznał się do zarzutu usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych i jednocześnie odmówił składania wyjaśnień. Podczas kolejnych przesłuchań nie przyznawał się już do winy i nadal nie składał wyjaśnień.

"

Paweł R. Nie mam nic wspólnego z terroryzmem

W poniedziałek przed sądem powiedział, że przyznaje się do czynu, ale nie do zarzutów sformułowanych przez prokuraturę. - Nie mam nic wspólnego z terroryzmem - mówił R. Mężczyzna opisał, jak skonstruował ładunek, oraz zrelacjonował przebieg wydarzeń z 19 maja ub.r.

- Zakup elementów, podejmowane działania 19 maja i wykonanie telefonów - to wszystko w wyjaśnieniach oskarżonego zostało potwierdzone. Oskarżony kwestionuje jedynie ocenę prawną tego zachowania, podnosząc, że jego zamiarem nie było spowodowanie zabójstwa wielu osób, a jedynie zastraszenie społeczeństwa - powiedział dziennikarzom po pierwszej rozprawie prokurator Tomasz Krzesiewicz.

Wyjaśnienia "bombiarza"

Prokurator mówił, że akt oskarżenia został dobrze przygotowany. - Jest szereg okoliczności, które będą wykazywane w tym postępowaniu, one wskazują, że zamiarem oskarżonego było spowodowanie zabójstwa wielu osób - mówił prokurator.

R. w poniedziałek przed sądem podkreślał, że "pod żadnym pozorem nie chciał krzywdzić ani zabijać ludzi". - Urządzenie, które skonstruowałem, miało mieć charakter ostrzegawczy, miało stworzyć pozory realności. (...) Żałuję tego, co zrobiłem, to był czyn do mnie niepodobny, bo zawsze byłem i jestem spokojny człowiek. Nigdy nikogo nie skrzywdziłem i nie skrzywdzę – mówił oskarżony.

Policja Dolnośląska/x-news

"

Tomasz Krzesiewicz Jest szereg okoliczności, które będą wykazywane w tym postępowaniu, one wskazują, że zamiarem oskarżonego było spowodowanie zabójstwa wielu osób

R. wyjaśnił, że skonstruował i podłożył ładunek w momencie, kiedy zmagał się ze stanami depresyjnymi. - Te stany nasilały się od stycznia 2016 (...), nie mogłem się na niczym skupić (...), doszedłem do wniosku, że jak zdobędę duże pieniądze, to odmienię swoje życie - mówił R.

Prokurator poinformował, że w procesie będzie zeznawać ponad 20 świadków. W poniedziałek przesłuchano dwóch. Świadkowie to przede wszystkim poszkodowani, czyli według prokuratury wszyscy ci, którzy znajdowali się w autobusie oraz na przystanku (w polu rażenia ładunku skonstruowanego przez R.).

REKLAMA

"Klient przyznał się do czynu, ale nie do zarzutów" 

Jeden z obrońców Pawła R., mecenas Paweł Wójcik, przypomniał, że jego klient przyznał się do czynu, ale nie do zarzutów prokuratury. - Wyjaśnił to kompleksowo (...) Biorąc pod uwagę szum medialny wydaje się słusznym, że mój klient złożyły wyjaśnienia dopiero przed sądem - powiedział adwokat.

Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 19 maja. Niewielki ładunek eksplodował na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Wcześniej ładunek wyniósł z autobusu linii 145 jego kierowca. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności ok. trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.

Według prokuratury, R. wcześniej powiadomił służby, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie żądał 120 kg złota. Miał grozić, że zrobi we Wrocławiu "drugą Brukselę", nawiązując do zamachów w Belgii z marca ubiegłego roku. 


W poniedziałek przed sądem R. powiedział, że ładunek podłożony w autobusie był jedynym i nie miał w palnie podkładania kolejnych.

Eksperymenty procesowe

W ramach śledztwa prokuratura przeprowadziła dwa eksperymenty procesowe, w których badano skutki detonacji ładunku podobnego do tego, który eksplodował w autobusie. Opinie biegłych po tych eksperymentach – zdaniem prokuratury - potwierdziły zasadność postawionych R. zarzutów.

W toku śledztwa R. został poddany obserwacji psychiatrycznej, która trwała kilka tygodni. Biegli orzekli, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu, o który został oskarżony, miał ograniczoną poczytalność. Oznacza to, że sąd, wydając wyrok w tej sprawie, może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. "Biegli stwierdzili, że podejrzany miał ograniczoną poczytalność, nie zaś że był niepoczytalny. To oznacza, że R. może brać udział w procesie karnym" – mówił wcześniej prok. Robert Tomankiewicz, naczelnik Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.

TVN24/x-news

R. został zatrzymany 24 maja w Szprotawie (woj. lubuskie), gdzie mieszka jego rodzina. Jest 22-letnim studentem chemii Politechniki Wrocławskiej; wcześniej nie był notowany przez policję.

Przez sześć dni do poszukiwania sprawcy zamachu zostało skierowanych ponad 400 dodatkowych policjantów. Policja opublikowała m.in. portret pamięciowy podejrzanego oraz zapisy z monitoringu, na których widać, jak pozostawia ładunek wybuchowy w autobusie.

REKLAMA

koz

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej