„Czarownice z Salem” na deskach Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi
Dramat Artura Millera przedstawia społeczność miasteczka Salem, gdzie w 1692 roku odbyły się procesy i egzekucje rzekomych czarownic. Wielokrotnie wystawiany spektakl pokazuje, jak błahe wydarzenie uruchamia spiralę oskarżeń. Po „Czarownice z Salem” sięgnął również reżyser Mariusz Grzegorzek, a jego adaptacja miała premierę 1 kwietnia w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi.
2017-04-06, 07:35
Posłuchaj
Mariusz Grzegorzek wyjaśniał, że długo żył w ogromnym niepokoju, iż na świecie zaczynają się dziać niepokojące rzeczy, od poziomu społeczno-politycznego. Wskazywał, że gdy nie mógł już sobie z tym poradzić, pomyślał, że może „spróbuje to odegzorcyzmować dla siebie i dla kogoś po drugiej stronie”. – Wtedy pojawiły te „Czarownice z Salem”, z tą gęstą strukturą, precyzyjnie postawionym problemem, wspaniałą diagnozą – mówił.
Reżyser tłumaczył, że „Czarownice…” są synonimem dramatu, w którym analizuje się mechanizm ucisku, opresji, także religijnej. – Pojawiają się inne wątki, poziomy mistyfikacji, która odbywa się nie tylko na poziomie społeczno-politycznym, ale też mieszkańców tego miasta, mężczyznami a kobietami – podkreślił. Dodał, że bohaterowie to ludzie, którzy nie rozpoznali ani otaczającego ich świata, ani samych siebie. - To społeczeństwo stało się autoimmunologicznie agresywnym organizmem, który sam siebie zniszczył – powiedział. W jego ocenie, to przedstawienie o języku, jako narzędziu manipulacji, który także my doskonale znamy.
W roli Elizabeth Proctor występuje Matylda Paszczenko. Aktorka wskazywała, że dramat jest uniwersalny i pokazuje człowieka, postawionego w sytuacji patowej, w której rozwiązanie nigdy nie jest czarno-białe. – Każdy z nas może się w takiej sytuacji ocknąć i wybór nie jest klarowny i oczywisty. Elizabeth została zraniona i weszła w role zranionej ofiary, mocno zemściła się na mężu chłodem i niedostępnością. To jest tak napisane, że choćby nie wiem jak ona była okropna bronimy jej, bo rozumiemy, że ktoś zdradzony ma prawo to takiej rozpaczy i oschłości – mówiła.
Niewiernego męża, Johna Proctora gra Ireneusz Czop. W jego ocenie, „Czarownice z Salem” pokazuje, że jesteśmy „zgromadzeniem plemiennym, w którym rządzą małe interesy i nagle okazuje się, że wartości, które hołubimy, do których dążymy, są zostawiane na rzecz racji”. Dodał, że Proctor, początkowo strona, świadek, okazuje się źródłem zła. – Od czasu do czasu powinniśmy sobie ten tekst zapalać jako czerwoną lampkę, żeby uważać, co się z nami dzieje – zaznaczył.
REKLAMA
Agnieszka Więdłocha wcieliła się z kolei w Abigail Williams. – To jest właściwie dziecko, bardzo młoda kobieta, która ma w sobie bardzo dużo energii, zmysłowości, dużo siły, fantazji. Jest silną osobowością – tłumaczyła. Aktora podkreśliła, że to postać bardzo feministyczna. – W momencie kiedy jej uczucia zostają odrzucone przez Proctora, z tego bólu potrafi rozpętać piekło, w które wszyscy inni ludzie wierzą – podsumowała.
Więcej w nagraniu.
Gospodarzem programu była Joanna Sławińska.
Polskie Radio 24/ip
REKLAMA
Data emisji: 05.04.2017
Godzina emisji: 22:15
_________________
REKLAMA