Dziennikarze o 10 kwietnia. "Wszyscy mieli z tyłu głowy, że samoloty prezydenckie nie spadają"
Jak dziennikarze zapamiętali dzień katastrofy smoleńskiej? Gdzie byli, gdy dowiedzieli się o tragedii? Jak wyglądał ich dzień i praca w redakcji? 10 kwietnia 2010 roku wspominali w Polskim Radiu 24 Marek Zając (Tygodnik Powszechny) i Beata Michniewicz (Trójka Polskiego Radia).
2017-04-10, 14:35
Posłuchaj
Jak podkreśliła Beata Michniewicz, w dniu katastrofy, nim do redakcji zaczęły docierać potwierdzone informacje, "wydawało się, że jest to raczej awaria, być może poważna, że być może coś się zapaliło i trzeba było przymusowo lądować". - Nikomu nie przyszło wówczas do głowy, że doszło do katastrofy, w której wszyscy zginęli – zaznaczyła. Jak dodała, "wszyscy mieli z tyłu głowy, że samoloty prezydenckie nie spadają, że są najlepiej chronione".
Jak wspominał Marek Zając, 10 kwietnia 2010 roku wrócił nad ranem z pracy w Przekroju, w którym wówczas pracował. – Przed godz. 9 obudził mnie telefon od mojego szefa działu zagranicznego. Pamiętam w zasadzie każde słowo początku rozmowy. Nawet się nie przedstawił tylko powiedział: "Marek, spadł samolot z prezydentem" – wspominał Zając.
- Wysłałem smsa do dziennikarzy z informacją, że spotykamy się w redakcji. Przyjechali absolutnie wszyscy – kontynuował Zając.
- W pierwszych godzinach, a może i dniach, spotkaliśmy się z czymś, do czego nie jest w stanie przygotować żadna szkoła dziennikarska. To była mieszanka różnych myśli i emocji. I absolutne niedowierzanie – podsumował.
REKLAMA
Więcej w całej rozmowie.
Gospodarzem audycji był Krzysztof Grzybowski
Polskie Radio 24/pr
___________________
REKLAMA
Data emisji: 10.04.17
Godzina emisji: 14:35
REKLAMA