IPN: dokument przedstawiony przez pełnomocników Lecha Wałęsy nie jest opinią
Tzw. opinia kryminalistyczna na temat dokumentów z teczki TW "Bolek", którą przedstawili pełnomocnicy Lecha Wałęsy, nie jest opinią w świetle kodeksu postępowania karnego - podał pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej.
2017-05-16, 09:26
- Dokument, który został przedstawiony przez pełnomocników Lecha Wałęsy, na pewno nie jest żadną opinią w rozumieniu przepisów kodeksu postępowania karnego - powiedział dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zastępca Prokuratora Generalnego Andrzej Pozorski.
Jak stwierdził, przedstawione w ubiegłym tygodniu przez adwokata Jana Widackiego opracowanie "nie stwierdza żadnych okoliczności, które mają istotne znaczenie dla prowadzonego postępowania".
Chodzi o śledztwo w sprawie poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", które prowadzi białostocki Instytut Pamięci Narodowej.
Opinia przedstawiona przez Widackiego jest krytyczna wobec ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna, z której wynika, że Lech Wałęsa współpracował z SB w latach 1970-1976.
Pełnomocnik Wałęsy wytłumaczył, że ekspertyza ta została oparta na zbyt małym i niewłaściwie dobranym materiale porównawczym, a dwa kluczowe dokumenty z grudnia 1970 roku przypisywane Wałęsie bardzo się różnią, jeśli chodzi o charakter pisma.
"W istocie jest to jedynie teoretyczny wywód"
Szef pionu śledczego zaprzeczył medialnym doniesieniom, że autorami opinii jest kilku profesorów - jedynym i wyłącznym autorem jest prof. Piotr Girdwoyń z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
- Prof. Girdwoyń przeprowadził jedynie analizę materiałów udostępnionych przez mecenasa Widackiego i dokonał własnej oceny poprawności owej opinii biegłych z punktu widzenia wiedzy kryminalistycznej i poprawności zastosowanej w opinii metodyki badań - wskazał Pozorski.
- Nie dokonał natomiast badań identyfikacyjnych materiału dowodowego i porównawczego, bowiem nie dysponował takowym, stąd jednoznacznie zastrzegł, że przedstawione przezeń uwagi na temat opinii biegłych w żadnym razie nie przesądzają czy dokumenty dowodowe, czyli materiały SB z teczki TW "Bolek", zostały nakreślone, bądź nienakreślone przez Lecha Wałęsę - podkreślił.
- W istocie jest to jedynie teoretyczny wywód, który niczego w tej sprawie nie rozstrzyga, co też prof. Girdwoyń wyraźnie w swoim opracowaniu akcentuje. Dlatego też nie możemy przyjąć, że jest to "kontropinia" do opinii biegłych z Instytutu Sehna w Krakowie. Ustalenia poczynione przez biegłych wciąż pozostają aktualne - zaznaczył Pozorski.
Zwrócił też uwagę, że w śledztwie wykonano również inne czynności procesowe, do wyników których pełnomocnicy Wałęsy nie mają dostępu. To m.in. przesłuchania byłych funkcjonariuszy SB.
Prokurator zacytował też fragment opracowania prof. Girdwoynia, w którym ten napisał, że "nie gwarantuje i nie ponosi odpowiedzialności za prawidłowość oraz kompletność dostarczonych materiałów". - Jak i nie odpowiada za ewentualne błędy i inne konsekwencje mogące wynikać z ukrycia lub niekompletnego przekazania istotnych dla przedmiotu opinii informacji - zacytował Pozorski.
Szef pionu śledczego IPN dodał też, że w opracowaniu "sformułowano jedynie uwagi odnoszące się do materiału porównawczego, którym dysponowali biegli". - Uznając go, z teoretycznego punktu widzenia, za częściowo nieadekwatny - powiedział Pozorski.
Zauważył przy tym, że prof. Girdwoyń szeroko powołał się na literaturę i orzecznictwo sadów amerykańskich. - To nie ma żadnego przełożenia na proces karny w Polsce - oznajmił.
Zwrócił też uwagę, że nieprawdziwe są informacje podawane przez Widackiego, że "teksty dowodowe, które powstawały w latach 70., były porównywane z materiałem z lat 80., 90.".
- Materiał porównawczy, którym dysponowali biegli z Instytutu Sehna, był bardzo obszerny. Było to ponad 140 dokumentów, które w okresie od 1963 roku do 2016 roku sporządził lub podpisał Lech Wałęsa - podał Pozorski.
Były to m.in. dokumenty z Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych z 1972 roku, dokumenty z Fabryki Urządzeń Budowlanych "ZREMB" w Gdańsku z lat 1976-1980 oraz akta osobowe Lecha Wałęsy pochodzące ze Stoczni Gdańskiej za lata 1978-1996.
Ponadto zaznaczył, że nieprawdziwa jest informacja, że opracowanie prof. Girdwoynia dotyczące TW "Bolek" jest dokumentem prywatnym.
- Byłoby to niezgodne z przepisami kodeksu postępowania karnego. Nie jest dokumentem prywatnym, ponieważ został on wytworzony dla celu prowadzonego postępowania karnego. Innymi słowami: gdyby pan mecenas przedłożył rachunek, że 21 grudnia 1970 roku. Lech Wałęsa nie mógł podpisać zobowiązania do współpracy z SB, bo np. przebywał w Danii i ma fakturę za hotel, to wówczas możemy mówić o dokumencie prywatnym. Czyli takim, który nie został wytworzony dla celów postępowania karnego - wyjaśnił Pozorski.
TVP
***
Sprawa dotyczy materiałów teczki TW "Bolka" znalezionych w lutym 2016 roku w wyniku przeszukania w domu zmarłego byłego szefa komunistycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka.
W styczniu Instytut Pamięci Narodowej podał, że z ekspertyzy biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych dotyczącej teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek" i zawartych w nich dokumentów z lat 1970-1976 wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz przeważającą część doniesień podpisał własnoręcznie Wałęsa.
Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa białostockiego pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej.
W dokumentach tych, które w lutym ubiegłego roku prokuratorzy IPN znaleźli w domu po śmierci Kiszczaka, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Były prezydent i były przywódca "Solidarności" Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku. Stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB.
kk